MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dzieje Stoczni Ustka. Rejs do ślepego portu (część VII)

Ireneusz Wojtkiewicz
Początek 1990 roku, zatłoczone nabrzeże wyposażeniowe Stoczni Ustka
Początek 1990 roku, zatłoczone nabrzeże wyposażeniowe Stoczni Ustka Ireneusz Wojtkiewicz
Przełom roku 1989 – 1990, ujęty w poprzednim VI odcinku opisywanych przez nas dziejów usteckiej stoczni, jeszcze nie zapowiadał upadku tej firmy w nadchodzącej dekadzie lat 90. minionego stulecia. Najgorsze nastąpiło w połowie roku 2002, gdy podjęto decyzje za-przestaniu działalności gospodarczej i sąd ogłosił upadłość tej firmy. Przedtem jeszcze nieraz próbowano zawrócić ją z tego rejsu do ślepego portu.

Widok stoczniowych nabrzeży i hal na początku 1990 roku niczego złego nie zapowiadał. Wręcz przeciwnie, wszystko było w stanie zatłoczenia, co świadczyło o nawale roboty i co opisaliśmy na tych łamach 19 stycznia 1990 roku:

- Program produkcyjny jeszcze nie nabrał ostatecznego kształtu. Wiadomo jednak, że jednostki łowcze nie będą dominowały. Zamierza się zbudować kolejne 7 holowników redowo – portowych dla ZSRR. Rozpoczyna się realizację zawartego z armatorem NRD kontraktu na budowę 10 holowników tak, aby w przyszłym roku sprzedać pierwsze jednostki. Oprócz tego będzie realizowane zamówienie polskiego armatora na dwa statki specjalistyczne, które mają być przekazane do eksploatacji w przyszłym roku (chodziło o tzw. bliźniaki „Zbyszko” i „Maćko”, mające po 34,5 metra długości jednostki dla Marynarki Wojennej RP, przeznaczone do zadań poszukiwawczo – ratowniczych itp. prac podwodnych – dop. autora). Ponadto przy stoczniowym nabrzeżu widać było trawlery B-280 w różnych fazach prac wyposażeniowych, przeznaczone min. dla usteckiego „Korabia”.

- Może w lutym będzie więcej jasności co do nowych zasad gospodarowania, ale póki co mamy problem za co istnieć – uprzedził optymistyczne wizje ówczesny dyrektor naczelny Stoczni Ustka Jacek Graczyk.

„Ustka – ZSRR. Kontrakt skończony, brak nowej umowy” – pod takim tytułem pisaliśmy 16 października 1990 roku, że ustecka stocznia finalizuje kilkuletnie zamówienie na budowę w sumie 22 holowników redowo – portowych. Ponadto kończyła się realizacja zamówienia z 1985 roku na 14 trawlerów typu B-280 dla polskich armatorów. Na konto roku 1990 zapisano ponadto około 100 jednostek z tworzyw sztucznych, w tym kutrów, łodzi rybackich i pomocniczych. Deklaracje dotychczasowych klientów nie owocowały nowymi umowami, toteż stocznia gorączkowo rozglądała się za zachodnimi odbiorcami jej produktów. Załoga, licząca w czasach nawału pracy ponad 1800 osób, zmniejszyła się o 500 osób. Następowała transformacja ustrojowa, której rezultaty okazały się dużo gorsze od oczekiwanych.

Niedługo wyszło na jaw, że od jesieni 1990 roku w usteckiej stoczni narasta konflikt pomiędzy zakładową organizacją „Solidarności”, Radą Pracowniczą, dyrektorem Jackiem Graczykiem i Ministerstwem Przemysłu. Powodem były nieporozumienia w kwestii przekształcenia stoczni w jednoosobową spółkę skarbu państwa, a poszczególnych jej wydziałów w spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Większość załogi była temu przeciwna, co wykazał wynik zakładowego referendum, przeprowadzonego 15 lutego 1991 roku. Co zaskakujące, w przeddzień uhonorowano Jacka Graczyka odznaką „Zasłużony dla Stoczni Ustka”, a wkrótce potem decyzją Rady Pracowniczej został zwolniony dyscyplinarnie ze skutkiem natychmiastowym. Poza tym ujawniono katastrofalny stan ekonomiczny stoczni: 45 mln zł koncie, a długi odbiorców statków przekraczają 60 mld. zł.

W roku 1991 ustecką stocznię przekształcono w jednoosobową spółkę skarbu państwa, a udziałowcem dysponującym większościowym pakietem jej akcji została Stocznia Szczecińska. Nastąpiła dywersyfikacja produkcji, której rezultatem było poszerzenie jej asortymentu o wyroby z tworzyw sztucznych. Tak więc oprócz kutrów i łodzi z laminatów poliestrowo – szklanych wytwarzano kioski i przystanki autobusowe, jakieś poczekalnie, pochylnie, a nawet rowery wodne. Budowa statków o stalowych kadłubach miała się ku końcowi, odpływały stąd odstanie holowniki redowo – portowe, zbudowane jednostki rybackie na Hel, do Darłowa i Władysławowa, czy na drugą stronę usteckiego portu – do „Korabia”. Przypływały statki rybackie na przeglądy i naprawy, min. F. Zubrzycki (DAR-205) służący do szkolenia adeptów rybołówstwa w Darłowie. Z dumą i żalem wskazywano ponad 30-metrowy trawler, budowany na zamówienie armatora z Norwegii, bo to wymagający odbiorca, jednostka jedna z większych, a przykro, że nie ma następnych zamówień na

tego typu nowatorskie statki łowcze. Zagraniczni armatorzy nie dopisywali, albo też wycofywali się ze wstępnie zawartych umów.

Nastawał coraz bardziej burzliwy okres egzystencji usteckiej stoczni w czasach transformacji, chociaż na naszych łamach pojawiały się takie oto pokrzepiające informacje z 16 czerwca 1995 roku pod tytułem „Stocznia już bez długów”:

- Kończy się pewien – bardzo trudny zresztą – etap w życiu stoczni i zaczyna się wcale nie mniej trudna normalność. Ważne jest, że wchodzimy w nią bez stresujących obciążeń, jakie powodowało zadłużenie naszego przedsiębiorstwa – skomentował prezes Zarządu Stoczni Ustka Wacław Mach. - Orzeczenie Sądu Gospodarczego w Słupsku, oddalające pozew dwóch wierzycieli – Rejo-nowego Przedsiębiorstwa Melioracyjnego w Słupsku i Państwowego Funduszu Ochrony Środowiska. Wierzytelności bankowe (PKO BP i Banku Handlowego SA) wykupiła Stocznia Szczecińska SA, stając się właścicielem większościowym usteckiej stoczni i jej strategicznym inwestorem.

Wkrótce (30 czerwca 1995 r.) ówczesny burmistrz Ustki wytknął radnym, że zawierzyli obietnicom prezesa stoczni Wacława Macha i zgodzili się anulować długi firmy, a zalega ona miastu ok. miliarda starych złotych. Dodał, że na terenach stoczni, które chciano przejąć w zamian za długi, stocznia zamierza wybudować uciążliwe ekologicznie malarnię i śrutownię.

O pogarszającej się sytuacji ekonomicznej usteckiej stoczni długo rozprawiano w 1995 roku podczas spotkań przedstawicieli jej załogi i władz różnych szczebli, min. z ówczesnym przewodniczącym NSZZ „Solidarność” Marianem Krzaklewskim. Interweniował wielokrotnie, a mimo to nadciągał ekonomiczny szkwał. Trwał ten rejs do ślepego portu. Rok 1999 charakteryzował się bardzo złą kondycją ekonomiczną, która pogarszała się z upływem czasu. Suma strat w 2001 roku wy-nosiła bez mała 100 mln zł. W rok później zarząd usteckiej stoczni podjął - również z upoważnienia wspomnianego jej udziałowca ze Szczecina – decyzję o zaprzestaniu działalności gospodarczej. Złożono kolejny wniosek do sądu o ogłoszenie upadłości. 1 maja 2002 roku, czyli 22 lata temu Stocznia Ustka została zlikwidowana po 56 latach działalności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dzień Matki. Jak kobiety radzą sobie na rynku pracy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza