Minister skarbu państwa podtrzymał decyzję o odwołaniu dyrektora Polskiej Żeglugi Morskiej. Paweł Brzezicki nie przyjmuje tego do wiadomości. Twierdzi, że decyzja jest wadliwa. Złożył sprzeciw w ministerstwie.
- Dyrektorowi państwowego przedsiębiorstwa nie przysługuje sprzeciw od odwołania go ze stanowiska przez organ założycielski - wyjaśnia Magdalenia Nienałtowska z biura prasowego Ministerstwa Skarbu. - Decyzja ministra jest ostateczna i podlega natychmiastowej wykonalności. Pan Brzezicki 19 sierpnia został odwołany z funkcji dyrektora, ale nadal jest pracownikiem PŻM.
Nienałtowska tłumaczy, że przyczyną odwołania jest naruszenie przepisów prawa.
- Dyrektor Brzezicki bez zgody ministra skarbu zbył akcje Żeglugi Polskiej SA oraz spółek Polsteam Oceantramp, Polsteam Shortramp i Polsteam Tanks.
Paweł Brzezicki odmawia rozmowy z dziennikarzami.
Pojechali do Warszawy
Mirosław Folta, przewodniczący rady pracowniczej PŻM twierdzi, że zarzuty ministra to kpina. Mówi, że to wyciągnięte z kapelusza sprawy z czasów, gdy trzeba było ratować przedsiębiorstwo. Rada podjęła uchwały, które wczoraj osobiście zawieźli do Warszawy dwaj kapitanowie żeglugi wielkiej.
- O próbie odwołania dyrektora poinformowaliśmy również załogi statków - mówi Mieczysław Folta. - Wysyłają protesty do przedsiębiorstwa i bezpośrednio do ministerstwa.
- Ręce precz od naszej firmy - krzyczy w słuchawkę Paweł Kowalski, przewodniczący Solidarności przy PŻM. - Dajcie nam spokojnie pracować. Przeżyliśmy już sześć prób wprowadzenia zarządu komisarycznego, przeżyjemy i tę zadymę.
Mechanik okrętowy, który od 30 lat pracuje w PŻM uważa, że odwołanie dyrektora to zagrywka polityczna.
Inni mają żal do dyrektora, że sprzedał tyle statków, a nie wprowadził nowych. Z szumnie zapowiadanego programu budowy 22 masowców podpisano kontrakt tylko na cztery. Przedsiębiorstwo się kurczy zamiast rozwijać - mówią marynarze.