Doświadczenie podpowiada wprawdzie, że polscy politycy są na tyle nieprzewidywalni, że dziennikarz próbujący prognozować bieg przyszłych wydarzeń może łatwo wyjść na durnia, ale w tym akurat przypadku ryzyko jest minimalne. Śmiało więc można powiedzieć, że wszystkie pakty budżetowe zostaną dotrzymane, w konsekwencji czego wybory parlamentarne odbędą się w ich konstytucyjnym terminie, czyli w drugiej połowie września.
A to wszystko dlatego, że przyspieszenie terminu elekcji nie leży w interesie parlamentarnej większości. AWS nie może przezwyciężyć kryzysu po klęsce Krzaklewskiego w wyborach prezydenckich, a Unia Wolności przeżywa ciężkie chwile w konsekwencji powstania Platformy Obywatelskiej. Obydwa te ugrupowania potrzebują więc czasu na wylizanie ran i choćby próbę poprawy swych notowań w opinii publicznej. Czasu potrzebują też Olechowski, Płażyński i Tusk. Aby znajdująca się dziś w fazie niemowlęcej ich platforma stała się sprawną organizacyjnie ogólnopolską maszyną wyborczą musi bowiem upłynąć jeszcze choćby kilkanaście tygodni.
Z punktu widzenia interesów szeroko pojętego obozu postsolidarnościowego przeciwko przyspieszeniu wyborów przemawia też szansa na objęcie przez jego przedstawicieli kolejnych czterech wysokich stanowisk państwowych: dwóch miejsc w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, fotela sędziego Trybunału Konstytucyjnego i prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Skrócenie kadencji obecnego parlamentu oznaczałoby bowiem, że o obsadzie tych stanowisk decydowałby już przyszły, najpewniej zdominowany przez lewicę, Sejm.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?