- Przyjechałam na to losowanie specjalnie z Kołobrzegu - mówi Anna Kozłowska, Czytelniczka. - Ja co prawda mieszkanie mam, ale córka wyszła za mąż, urodziła dziecko i wszyscy mieszkamy razem. A młodym przydałby się własny kąt, tylko nie mają pieniędzy, aby coś kupić. Może poszczęści się im w loterii.
Przed losowaniem
Zanim losowanie się rozpoczęło, Czytelnicy skorzystali z okazji i obsypali obecnego dyrektora Bogusława Kaczmarka pytaniami.
- Ojej, widzę, że tutaj są nazwiska i adresy na kopertach, a ja je napisałam tylko na kuponach w środku. Czy źle zrobiłam? - zapytała jedna z obecnych kobiet z inni zaraz jej zawtórowali, że oni postąpili tak samo.
Dyrektor uspokoił Czytelników, że nie jest istotne, czy adres jest na kopercie. Ważne jest to, aby kupony były wypisane poprawnie i aby w każdej kopercie było dwanaście kolejnych.
"Sierotka" nic nie widzi
Punktualnie o godzinie 11 dyrektor przywitał wszystkich przybyłych i życzył im szczęścia. Zaraz potem rozpoczęło się losowanie. Na pierwszy ogień poszedł telewizor. "Sierotce", czyli jedenastoletniej Justynce Ożarowskiej, przewiązaliśmy oczy szalikiem, aby nie widziała kopert. Wprowadziliśmy ją na stertę kopert. Zaczęła z mozołem wyciągać jedną z samego dołu.
Wylosowana przez nią koperta od razu trafiła do rąk Magdaleny Miernik, która posiada świadectwo zawodowe uprawniające do nadzorowania loterii promocyjnych i ma pieczę nad naszą. Sprawdziła od razu wylosowany zestawy, czy jest kompletny, czy kupony są wypełnione, czy nie brakuje danych. Ponieważ wszystko było w porządku, podawała nazwisko szczęściarza. Tak było za każdym razem.
Jedna z pań poprosiła, że chce po losowaniu zajrzeć do wylosowanych kopert i spytała czy będzie mogła. Magdalena Miernik od razu poprosiła ją, aby podeszła i obejrzała kupony, bo każdy ma do tego prawo.
- Jakie nazwisko? Naprawdę? To ci heca. Ja znam tego pana - stwierdziła jedna z obecnych na sali kobiet.
Każdy może losować
Podczas losowania najbardziej napracowała się Justynka. Wreszcie jednej z kobiet zrobiło się jej żal.
- Biedne dziecko, to się namęczy. Nie ma jakiegoś zmiennika? - zapytała.
Dyrektor Kaczmarek wyjaśnił, że zmiennika nie ma, ale jeśli ktoś z obecnych chce, to może sam losować koperty, tylko będzie mieć przy tym zawiązane oczy.
- Będzie tak jak Państwo sobie życzycie, bo Wy jesteście najważniejsi - zapewnił dyrektor.
Chętnych jednak nie było. Publiczność za to chętnie podpowiadała, w którym miejscu powinna stanąć "sierotka": - Wejdź na samą górę tej sterty i ciągnij jak najgłębiej. A może niech jedną z wierzchu weźmie. Teraz od ściany zacznij. Czytelnicy wręcz prześcigali się w pomysłach. Było bardzo przyjemnie, wesoło.
Nasza Justynka stwierdziła, że teraz mniej się denerwowała niż 15 stycznia, podczas pierwszego losowania.
- Bo zobaczyłam, że jest bardzo przyjemnie, wszyscy są dla mnie mili - powiedziała. - A teraz jeszcze mi się udało, bo okazało się, że nagrody wylosowali ludzie z różnych miejscowości. Bałam się, żeby nie były z jednej, ale to przecież ode mnie nie zależy, a od losu.
Gram aż do końca
Dziesięć nagród zostało rozlosowanych. Nikt z obecnych na sali niczego nie wygrał.
- To nic, ja się tam nie załamuję, gram dalej, aż do końca. Na mnie na pewno czeka główna wygrana - mieszkanie na "Bocianim Gnieździe"! - mówi Maria Tomaszewska, Czytelniczka z Koszalina.
A Magdalena Miernik po losowaniu stwierdziła, że przebiegło one zgodnie z regulaminem loterii oraz z ustawą o grach i zakładach wzajemnych, która mówi o przeprowadzaniu loterii promocyjnej . Zestawy kuponów, które zostały teraz wylosowane będą skserowane i wezmą udział w marcowym losowaniu nagród, w tym także nagrody głównej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?