MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Drugie dno zbrodni przy Duńskiej

Mariusz Parkitny [email protected]
Archiwum
Szykuje się ostra walka o sprawiedliwość. Naprzeciw siebie dwa sztaby prawników, wynajętych do rozwikłania zagadki zabójstwa na Warszewie. Kluczem może być jedno zdanie podejrzanego.

Tuż po zatrzymaniu 21- letni Marcin B. powiedział policjantom, że zabity kolega, Tomasz A. próbował go wykorzystać seksualnie. To dlatego miało dojść do awantury i przepychanek. W efekcie ten, który miał złożyć propozycję, zmarł po ciosie nożem.

Według prokuratury Marcin B. zabił starszego o dwa lata kolegę. Podejrzany zaprzecza i twierdzi, że działał w obronie koniecznej. Podczas awantury sam został ranny w rękę. Trafił na trzy miesiące do aresztu. Obaj mężczyźni pochodzą z tzw. dobrych domów.

- Postawiliśmy podejrzanemu zarzut zabójstwa. Śledztwo jest na początku. Trzeba przeprowadzić wiele czynności. Nie mamy nawet opinii pisemnej z sekcji zwłok - mówi prok. Zbigniew Bielawski, wiceszef Prokuratury Rejonowej Szczecin-Zachód.

Do tragedii doszło dwa tygodnie temu w mieszkaniu rodziny Marcina B. przy ul. Duńskiej w Szczecinie. Poznaliśmy kulisy tej sprawy. Już dziś prawnicy przyznają, że będzie bardzo trudna. Rodziny podejrzanego i ofiary wynajęły po dwóch prawników.

Szykuje się ostry spór na sali sądowej. Marcin B. i Tomasz A. poznali się kilkanaście godzin przed tragicznym zdarzeniem w akademiku. Potem pojechali do mieszkania przy ul. Duńskiej. Jeden z sąsiadów zeznał, że w nocy z mieszkania dochodziły krzyki jakby "ktoś kogoś obdzierał ze skóry". Wezwano policję.

Ofiara i podejrzany byli w mieszkaniu. Podczas tzw. rozpytania przez policjanta, Marcin B. miał przyznać, że powodem awantury była niedwuznaczna propozycja ze strony kolegi. Ciekawe jednak, że wątek homoseksualny nie pojawia się już potem w żadnym innym przesłuchaniu. W prokuraturze, przed sądem i w areszcie Marcin B. odmówił składania wyjaśnień.

Jak ustaliliśmy, przesłuchano także znajomych i dziewczyny obu mężczyzn. Nigdzie nie pojawił się choćby cień sugestii, że któryś z nich był gejem. O co tu więc chodzi?. - Nie wykluczam, że podejrzany mógł się zasugerować pytaniem policjanta podczas rozpytania i uchwycić się tej wersji z propozycją seksualną - mówi nam osoba znająca szczegóły śledztwa. Śledztwo potrwa co najmniej kilka miesięcy.

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński