Sytuacja miała miejsce w ubiegłym tygodniu, w saloniku prasowym w pobliżu pl. Wolności. Uczennica gimnazjum, Monika weszła tam ze swoją mamą, by za uzbierane drobne pieniądze kupić kartę do telefonu komórkowego.
- Córka chciała zapłacić za kartę telefoniczną, która kosztowała 30 zł, drobnymi pieniędzmi, miała uzbierane po 20, 50 groszy - opowiada Dorota Malczak, mama Moniki. - Sprzedający tam pan nie przyjął bilonu, a przecież to są pieniądze! Zapytałam, czy mu się tak dobrze powodzi? Odpowiedział: nie narzekam. Mógł więc dać kartę za darmo!
Gdy wybraliśmy się do tego saloniku, spotkaliśmy się z bardzo nieuprzejmym przyjęciem. Sprzedawca oparty o ladę czytał gazetę i niegrzecznym tonem odmówił rozmowy na temat zajścia.
- Nie ma pani o czym pisać?! - pytał.
Podał tylko jeden argument, który miał przemawiać na jego korzyść: że w bankach także nie jest przyjmowany nieposegregowany i niepozawijany w ruloniki bilon.
Zwróciliśmy się więc do dużego banku z pytaniem o zasady przyjmowania bilonu.
- Przyjmujemy każde pieniądze w bilonie - zapewnia Artur Flaczyński z biura prasowego Pekao S.A. w Warszawie. - Na pewno jakimś problemem jest czas, który trzeba poświęcić na ich przeliczenie, dlatego przy większej kwocie najlepiej, gdyby klient wcześniej umówił się telefonicznie na konkretną godzinę. Chodzi mi o kwotę 1000, czy 2000 zł. 30 zł to nie jest większa kwota.
O opinię poprosiliśmy także rzecznika praw konsumentów ze starostwa powiatowego, który znał już tę sprawę.
- Sprzedawca nie miał prawa tak zrobić! - mówi Marek Grażewicz, rzecznik praw konsumentów. - Pieniądz jest pieniądz! Powinien przyjąć te pieniądze. Mógł spojrzeć po ludzku, że dziecko oszczędzało. Podejść z kulturą osobistą i zrozumieniem. Dziewczyna mogła poukładać pieniądze na ladzie, posegregować je, cała operacja nie trwałaby więcej niż 5 minut. Przecież to żaden kłopot! Tym bardziej, że nie było tam ruchu, kolejki, a kwota nie była duża.
Rzecznik Grażewicz dodaje, że sprzedawcom zazwyczaj zależy na drobniakach, by mieć do wydawania.
- Sklep powinien mieć drobne - mówi rzecznik. - Kiedyś ludzie machali ręką, teraz czekają na każde 2 grosze reszty.
Sprzedawca nie tylko zachował się niekulturalnie, ale, jak uważa Marek Grażewicz, mógł jednocześnie popełnić wykroczenie, za które grozi grzywna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?