Halina i Andrzej Ryfczyńscy ze Świnoujścia byli u papieża
Dla nas Polaków to był wyjątkowy czas - opowiada pan Andrzej.
- Pojechaliśmy z pielgrzymką. Byli ludzie ze Szczecina, Międzyzdrojów, Świnoujścia i innych miejscowości. Już sama podróż była wyjątkowa. Byliśmy biednym narodem.
W drodze do papieża ludzie przyjmowali nas w swoich domach. Na przykład w Austrii przyszli po nas do kościoła. Syn ludzi, u których spałem poszedł spać do znajomych, żeby było dla mnie wolne łóżko.
Nigdy tego nie zapomnę. Potem, już w stanie wojennym, dostawaliśmy od tych ludzi paczki. Przekazywali je przez księży.
Szczęście nam dopisywało. Z całego wielkiego tłumu, który czekał, żeby Go zobaczyć, my byliśmy najbliżej Ojca Świętego.
Wyszedł ze swojej biblioteki dosłownie wprost na nas. Niestety, stałem trochę z tyłu. Wcześniej miałem co prawda zgodę, że będę stał w pierwszym rzędzie, abym mógł zrobić zdjęcie. Ale w ostatniej chwili któryś z księży z innej pielgrzymki kazał mi się odsunąć. Strasznie mnie to zabolało.
Gdy Ojciec Święty pojawił się w drzwiach biblioteki, byłem załamany, że nie mogę być jak najbliżej Jego. I nagle w ostatniej chwili zauważyłem, że w sektorze obok Polaków stoi pielgrzymka z innego kraju i jak się pośpieszę, to będę tuż przy Nim. Tak zrobiłem.
Gdy przechodził obok mnie dotknąłem Jego dłoni. On przytrzymał moją rękę, lekko uśmiechnął się i takim przenikliwym wzrokiem spojrzał prosto w moje oczy. W tym momencie po prostu mnie zatkało.
To było jak stop - klatka. Zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć. Jestem gadatliwą osoba, ale wtedy nie wydobyłem z siebie ani słowa.
Zdążyłem jeszcze tylko zobaczyć, że ma zadrapania na ręce. Potem dowiedziałem się, że to od wiernych. Ludzie cisnęli się przecież, żeby Go dotknąć. No i ktoś zadrapał Papieża paznokciem, ktoś inny ostrym pierścionkiem.
Za drugim razem było już zupełnie inaczej. Pięć lat później pojechaliśmy do Papieża razem z żoną. Długo z nami rozmawiał. Na tyle długo, że żona chyba z dziesięć razy zdążyła pocałować go w papieski pierścień. Mówiliśmy nawet o Wolinie i Świnoujściu.
Okazało się, że Ojciec zna nasze tereny. To była miła niespodzianka.
Pamiątką z audiencji u Ojca Świętego jest Jego błogosławieństwo dla mojej rodziny. Ze zdjęciem Jana Pawła II i wypisanym naszym nazwiskiem. Oprawione w ramkę przez te wszystkie lata wisi na głównej ścianie w naszym mieszkaniu. I tak będzie w naszym domu już zawsze...
On w sercu, a Jego błogosławieństwo na ścianie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?