Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dostaliśmy dar na całe życie

Wysłuchała Hanna Lachowska
- Dziś po spotkaniach z Ojcem Świętym pozostały mi tylko zdjęcia, slajdy i wspomnienia tych największych chwil w moim życiu. To najpiękniejsze co mogłem dostać - mówi świnoujski fotograf Andrzej Ryfczyński (na zdjęciu w okularach, trzyma papieża za rękę). - Do końca życia zapamiętam jak spojrzał w moje oczy, ten Jego przenikliwy wzrok... To było szczęście, którego zwykły człowiek nie potrafi opisać.
- Dziś po spotkaniach z Ojcem Świętym pozostały mi tylko zdjęcia, slajdy i wspomnienia tych największych chwil w moim życiu. To najpiękniejsze co mogłem dostać - mówi świnoujski fotograf Andrzej Ryfczyński (na zdjęciu w okularach, trzyma papieża za rękę). - Do końca życia zapamiętam jak spojrzał w moje oczy, ten Jego przenikliwy wzrok... To było szczęście, którego zwykły człowiek nie potrafi opisać.
Po raz pierwszy widziałem Papieża na żywo dzień przez zamachem na Jego życie. Dokładnie 12 maja 1981 roku. W Polsce był wtedy największy kryzys. Pół roku później wprowadzono stan wojenny.

Halina i Andrzej Ryfczyńscy ze Świnoujścia byli u papieża

Dla nas Polaków to był wyjątkowy czas - opowiada pan Andrzej.

- Pojechaliśmy z pielgrzymką. Byli ludzie ze Szczecina, Międzyzdrojów, Świnoujścia i innych miejscowości. Już sama podróż była wyjątkowa. Byliśmy biednym narodem.

W drodze do papieża ludzie przyjmowali nas w swoich domach. Na przykład w Austrii przyszli po nas do kościoła. Syn ludzi, u których spałem poszedł spać do znajomych, żeby było dla mnie wolne łóżko.

Nigdy tego nie zapomnę. Potem, już w stanie wojennym, dostawaliśmy od tych ludzi paczki. Przekazywali je przez księży.
Szczęście nam dopisywało. Z całego wielkiego tłumu, który czekał, żeby Go zobaczyć, my byliśmy najbliżej Ojca Świętego.

Wyszedł ze swojej biblioteki dosłownie wprost na nas. Niestety, stałem trochę z tyłu. Wcześniej miałem co prawda zgodę, że będę stał w pierwszym rzędzie, abym mógł zrobić zdjęcie. Ale w ostatniej chwili któryś z księży z innej pielgrzymki kazał mi się odsunąć. Strasznie mnie to zabolało.

Gdy Ojciec Święty pojawił się w drzwiach biblioteki, byłem załamany, że nie mogę być jak najbliżej Jego. I nagle w ostatniej chwili zauważyłem, że w sektorze obok Polaków stoi pielgrzymka z innego kraju i jak się pośpieszę, to będę tuż przy Nim. Tak zrobiłem.

Gdy przechodził obok mnie dotknąłem Jego dłoni. On przytrzymał moją rękę, lekko uśmiechnął się i takim przenikliwym wzrokiem spojrzał prosto w moje oczy. W tym momencie po prostu mnie zatkało.

To było jak stop - klatka. Zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć. Jestem gadatliwą osoba, ale wtedy nie wydobyłem z siebie ani słowa.

Zdążyłem jeszcze tylko zobaczyć, że ma zadrapania na ręce. Potem dowiedziałem się, że to od wiernych. Ludzie cisnęli się przecież, żeby Go dotknąć. No i ktoś zadrapał Papieża paznokciem, ktoś inny ostrym pierścionkiem.

Za drugim razem było już zupełnie inaczej. Pięć lat później pojechaliśmy do Papieża razem z żoną. Długo z nami rozmawiał. Na tyle długo, że żona chyba z dziesięć razy zdążyła pocałować go w papieski pierścień. Mówiliśmy nawet o Wolinie i Świnoujściu.

Okazało się, że Ojciec zna nasze tereny. To była miła niespodzianka.
Pamiątką z audiencji u Ojca Świętego jest Jego błogosławieństwo dla mojej rodziny. Ze zdjęciem Jana Pawła II i wypisanym naszym nazwiskiem. Oprawione w ramkę przez te wszystkie lata wisi na głównej ścianie w naszym mieszkaniu. I tak będzie w naszym domu już zawsze...

On w sercu, a Jego błogosławieństwo na ścianie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński