Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktor Wojciech Lizak: 26 kwietnia 1945 to dzień, który nie warty jest wspominania. Zapomnijmy o komunistycznej propagandzie

Michał Elmerych
Michał Elmerych
Doktor Wojciech Lizak
Doktor Wojciech Lizak Sebastian Wołosz
Rozmowa z dr. Wojciechem Lizakiem, historykiem, prawnikiem, szczecińskim antykwariuszem.

Czy 26 kwietnia to jest data, którą powinniśmy jakoś w historii Szczecina rzeczywiście szczególnie pamiętać?
Nie, nie, absolutnie nie. To było takie samo wejście Rosjan do Szczecina, jak powiedzmy do Pasewalku, czy do innych miast niemieckich. Nie miało to żadnego znaczenia symbolicznego. Generalnie rzecz biorąc, oni nie toczyli o Szczecin żadnych bojów. Bo zanim tutaj weszli, to wszyscy mieszkańcy, łącznie ze zbrodniarzami z administracji niemieckiej, czyli ze Schwede-Coburgiem i innymi wyszli po prostu z tego miasta. Na miejscu zostało około czterech do sześciu tysięcy osób. Była to różnojęzyczna ludność. Więcej było robotników przymusowych i obcokrajowców aniżeli Niemców.

To kto poddał Szczecin tym radzieckim żołnierzom?
Nie było żadnego poddawania. Jeszcze raz powtarzam, Rosjanie weszli tu jak w masło. Nie było nikogo. Nie było nikogo, z kim można by było tworzyć administrację jakąkolwiek. To było tylko około sześciu tysięcy ludzi. Głównie robotników przymusowych i pustka.

Dobrze, to może, jeżeli nie 26 kwietnia, to 30 kwietnia.
A niby dlaczego?

Bo ta wywieszona biało-czerwona flaga na Wałach Chrobrego...
No to już szybciej, ale to była taka przymiarka do polskiego Szczecina. Naprawdę żadne decyzje pozostałych aliantów, czyli Anglików i Amerykanów, nie zapadły. To był taki symboliczny akt. Mówiący o tym, że my tu zgłaszamy aspiracje do Szczecina. W identyczny sposób nie była jeszcze wyjaśniona do końca przynależność Prus Wschodnich. Polacy wywieszali flagi w miastach na południe od Królewca. I co to znaczyło? Nic. Przyszedł rozkaz z Moskwy: „Wynosić się stąd” i Polacy zwijali flagi, przestali tworzyć administrację na północ od dzisiejszej granicy i koniec.

To smutna konstatacja, bo oznacza, że tu gdzie mieszkamy…, że polski Szczecin to jedynie decyzja sowiecka.
Oczywiście to jest decyzja Stalina i niczyja więcej. Stalin w styczniu 1945 roku wyrysował - i na to są źródła potwierdzone w dokumentach sowieckich - mapy przyszłej granicy polsko- niemieckiej ze Szczecinem po naszej stronie. I konsekwentnie tejże decyzji bronił i nikt nic nie miał do gadania. Tym bardziej polscy komuniści, którzy byli tylko biernymi, czy może czynnymi, lub po prostu wyłącznie wykonawcami woli Stalina. To, co on powiedział, to natychmiast było realizowane. Gdyby Stalin nie powiedział, że Szczecin przynależy do Polski, to Szczecin nie należałby do Polski.

I potem mieliśmy wizyty Chruszczowa i Gorbaczowa, żeby to potwierdzić.
Generalnie rzecz biorąc tak, ale to jeszcze się wiąże z czym innym. Szczecin był w międzynarodowej próżni prawnej. Traktat Poczdamski jest napisany w ten sposób, że granica Polski przebiega na zachód od Świnoujścia i wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej. Jeśli tak, to Szczecin jest po stronie niemieckiej.

Ja mieszkam na osiedlu Bukowym, czyli w Polsce.
A ja jestem w Niemczech w świetle Traktatu Poczdamskiego. Pierwszym takim faktycznym uznaniem tej granicy była mowa Churchilla w Fulton w 1946 roku, kiedy powiedział, że od Szczecina do Triestu zapadła żelazna kurtyna. Jeszcze Watykan szybko zareagował erygując tu diecezję. Natomiast Niemcy mieli opór do końca. Nawet Helmut Kohl. Wziął go na dywanik prezydent Bush i powiedział: „Chłopie, jak się będziesz wygłupiał, to ze zjednoczenia Niemiec nici”. I o tym się nie wie w Szczecinie.

Aż tak? Mnie w szkole uczono inaczej. Że Szczecin, że komuniści…
Absolutnie nie komuniści. Jak powiadam: oni byli jedynie instrumentem. Bez poparcia Anglików i Amerykanów mimo decyzji Stalina nic by się nie zdarzyło. Dopiero 5 lipca to jest rzeczywiście dzień, który warto obchodzić, bo tu melduje się administracja polska. Co więcej, Szczecin jest jedynym miastem, w którym Polski prezydent przejmuje miasto od administracji niemieckiej. Ona jest pomocnicza w stosunku do okupanta, do komendanta wojennego miasta. Reszta to są mity, że była armia wyzwolicieli, która wyzwalała od Niemców i jeszcze z tym mitem prasłowiańskiego Szczecina. I ta narracja do dzisiaj obowiązuje.

Jak w szkole, wszystko, co dobre, zawdzięczamy komunistom...
Bzdura, bo jak się przyjrzy procesowi historycznemu, to komuniści raczej przeszkadzali Polakom. Bo gdyby nie ich rządy, gdyby nie ich dywersja, to proces zagospodarowania Szczecina miałby o wiele szybszy, lepszy oraz z większymi i dobrymi konsekwencjami skutek.

Pół wieku oszustw?
Szczecin się skończył szybko. Bo tu miała być twierdza polskości socjalizmu. No i podczas „Trzymamy straż nad Odrą” w kwietniu 1946 r. zdarzyła się pierwsza manifestacja antykomunistyczna po wojnie. I wtedy się rozpoczęła zła karma dla Szczecina, bo komuniści straszliwie się obrazili po wygwizdaniu Bieruta i wszystkich innych. Twierdzą polskości zrobili Wrocław i później ta cała sympatia tych nowych władz przeniosła się jakby ze Szczecina do Wrocławia. I Szczecin był już traktowany cały czas po macoszemu.

Kończąc. 26 kwietnia…
Nie ma żadnego 26 kwietnia. Ta data nie ma żadnego znaczenia. Podobnie jak inne przed 5 lipca. Dla podkreślenia: w Żelaznodorożnym na północ od Bartoszyc też wisiała polska flaga. I co? Decyzja sowiecka Kremla: „Wycofujecie się panowie dotąd”. Prosta linia rysowana przez Stalina...

ZOBACZ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński