Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do nieba, do piekła. Dyskretna szklana małpka ciągnie w nałóg

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Do wyboru, do koloru, do smaku. Małpki kuszą z półek sklepów nie tylko monopolowych. Kuszą skutecznie...
Do wyboru, do koloru, do smaku. Małpki kuszą z półek sklepów nie tylko monopolowych. Kuszą skutecznie... Łukasz Capar
Kolorowe małpki wirują w oczach. Cudowny lek na najtrudniejszy poranek. Wódeczka sama wpada do kieszeni. Orzechówkę, malinówkę czy cytrynówkę codziennie kupuje kilka milionów Polaków.

Zwykły dzień w zwykłym sklepie osiedlowym czy to w Słupsku, czy w Koszalinie, czy w Stargardzie zaczyna się podobnie. Sprzedają się bułki, serki, jogurty na śniadanie, papierosy, piwo i tzw. małpki.

- Są dwie pory dnia, gdy idą jak świeże bułeczki. To wczesny poranek, tak między godziną 6 a 7, a potem około godziny 16, po pracy - mówi pani Mariola ze sklepu w Słupsku.

Poranek Beaty

Serce bije jak opętane, głowa rozpada się na milion kawałków. Beata budzi się z myślą, że wieczorem znowu przegięła, dwa kieliszki za dużo. Ale jest siódma i musi się zbierać.

- Mamo! Mamo! - do łóżka Beaty wskakuje 10-letnia córka. - Wstawaj! Chcę śniadanie, pierwszą mam plastykę, nie mogę znowu się spóźnić. Dziś będziemy rysować panią jesień.

Beata powoli wstaje, kręci jej się w głowie, na czole pojawiają się krople potu. Przeczytała już mnóstwo artykułów na temat alkoholizmu i wie, że to nie zwyczajny kac, lecz zespół abstynencki. - Cholera, oby przeżyć ten dzień - mruczy pod nosem.

Drżącymi rękoma robi kanapki, pomaga córce włożyć kurtkę. Nie przebiera się, na flanelową piżamę zakłada puchową kurtkę i już wie, że jej cierpienia niedługo się skończą. Jeszcze tylko parę minut. Wsiadają do samochodu.

- Kasiu! - zwraca się do córki. - Chyba nie masz do szkoły soku. Zatrzymam się przy sklepie i szybko kupię.

Najbliższy sklep osiedlowy omija, była w nim wczoraj, po co sprzedawczyni ma myśleć, że klientka ma problem. Staje przy innym, kilka kilometrów od domu. Bierze sok pomarańczowy dla córki. W oczach migają małe buteleczki z wódką. Na sam widok robi się jej lepiej. Wybiera smakową. Chowa do kieszeni. Cofa się, bierze jeszcze jedną. Na później.

Odwozi córkę do szkoły. Siada wygodnie w samochodowym fotelu. Sięga do kieszeni. Otwiera buteleczkę wódki o smaku wiśniowym i wypija kilka łyczków. Oddycha z ulgą. Ciepło rozlewa się po całym ciele. Ręce przestają drżeć, lęk mija.

Poranek Janka

- Hej Heniek! Zatrzymaj się na stacji benzynowej - krzyczy Janek, od 15 lat w budowlance. - Nie wziąłem śniadania. Kupię sobie tylko hot-doga.

Heniek wie, że o żadnego hot-doga tu nie chodzi. Zatrzymuje się na stacji, bo Janek to jego najlepszy pracownik, dużo pije, ale na jego miejsce nikogo nie znajdzie.

Janek biegnie na stację, jakby się paliło. Dla niepoznaki kupuje bułkę z parówką, rozgląda się, czy Heniek nie patrzy. Prosi o trzy małpki. Na jednej nie przetrwa tego dnia. Dwie wsuwa do kieszeni spodni, jedną trzyma w dłoni. Biegnie do toalety. Jednym przechyleniem wypija całą zawartość. Teraz może pracować.

Początki jakieś takie niegroźne

Te poranki to już przeszłość? Beata i Janek niedawno skończyli ośmiotygodniową terapię w ośrodku stacjonarnym na Pomorzu. Teraz wspierają się w grupie AA. Czy wrócą do picia?

- Nie mam pojęcia - mówi Beata. - Dla mnie liczą się 24 godziny. Tyle nie będę pić, a potem następne.

A Janek? - Trudno nie pić, gdy cała budowlanka pije - przyznaje. - Musiałem zmienić pracę, bo bym popłynął.

Mówi Beata: - Dopiero na terapii uzmysłowiłam sobie, że alkohol towarzyszył mi niemal od zawsze. Od podstawówki. Starsze koleżanki kupowały piwo i potem wypijałyśmy je w cztery. Potem dyskoteki i eksperymenty z drinkami. Nieco później poznałam chłopaka, romantyczne wieczory i nawet się nie zorientowałam, że pijemy niemal codziennie. Potem była wpadka i szybki ślub. Mąż za chlebem wyjechał do Norwegii. Ja zostałam z dzieckiem. Wszystko mnie przytłoczyło. Obowiązki, samotność. Wieczorami, gdy córka już spała, chciałam odczuć ulgę. Najpierw jedna lampka wina, potem dwie, aż w końcu cała butelka. Z czasem i ona mi nie wystarczała. Mąż zaczął coś podejrzewać, wieczorami nie odbierałam telefonu, rano kiepsko wyglądałam. Przyjechał kiedyś niepodziewanie, nie zdążyłam wynieść butelek, a było ich sporo - wszędzie ukryte. Jasno postawił sprawę: terapia. I tak miałam sporo szczęścia. Zazwyczaj, gdy kobieta ma problem z alkoholem, to mąż odchodzi. W Polsce mamy zbyt łatwy dostęp do alkoholu, jest wszędzie, na stacjach benzynowych i w małych sklepikach. Te małpki to jakieś przekleństwo, to takie zachęcenie do picia, gdy człowiek rano cierpi, widzi na półkach te kolorowe alkohole w małych buteleczkach… A to wyzwalacze, bardzo trudno powstrzymać się od zakupu. Potem już ciąg gotowy. Omijam miejsca, gdzie jest alkohol, ale u nas to bardzo trudne.

Mówi Janek: - W moim domu alkohol był zawsze. Ojciec pił. Też zresztą budowlaniec. Gdy miałem jakieś trzynaście lat, pomagałem mu na budowie. Chciał być dobrym kumplem, po pracy częstował mnie piwem. Jakiś czas później bez piwa na budowie nie wyobrażałem sobie pracy. Dodawało mi odwagi, nabierałem jakiejś dziwnej siły i czułem się dorosły. Skończyłem podstawówkę i dołączyłem na stałe do ojca. Na budowie wszyscy piją. Kilka lat później ojciec zmarł, spadł z rusztowania. Oczywiście był pijany. Ożeniłem się, pojawiły się dzieci. Żona robiła awantury, że po pracy przychodzę nietrzeźwy. Nic mnie to nie obchodziło. Przełom przyszedł później. Córka zachorowała, trzeba było jechać do szpitala, była noc, a ja pijany… Karetka przyjechała za późno. Córka zmarła. Mam olbrzymie poczucie winy, gdybym był trzeźwy, może by żyła. Od tej chwili powiedziałem, że nie tknę alkoholu.

Takie małe, takie niebezpieczne

Trudno powiedzieć, ile w Polsce dziennie sprzedaje się małpek, czyli wódek w małych butelkach. Ze statystyk wynika, że może to być nawet trzy miliony! Tak można wnioskować chociażby z nowego podatku. Od 1 stycznia 2021 roku tzw. opłatą małpkową zostały objęte napoje alkoholowe właśnie w opakowaniach o ilości nominalnej napoju nieprzekraczającej 300 ml. Nowa opłata wynosi 25 zł od litra stuprocentowego alkoholu sprzedawanego w takich buteleczkach. Przykładowo oznacza to 1 zł od 100-mililitrowej małpki wódki 40 proc., 2 zł od 200-mililitrowej małpki wódki 40 proc. i 88 groszy od 250-mililitrowej małpki wina 14 proc.

Pieniądze z opłaty trafiają w 50 procentach do gmin, a w 50 procentach do Narodowego Funduszu Zdrowia na edukację, profilaktykę oraz świadczenia w zakresie opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień.

Wysokość tego podatku, który trafia do gmin w regionie słupskim, jest zaskakująco wysoka. Tylko do słupskiej kasy w tym roku wpłynęło blisko milion złotych! Do budżetu Bytowa - 280 tysięcy złotych.

Te kwoty świadczą o tym, że sprzedaż małpek jest olbrzymia, a to niepokoi terapeutów. Małpki są zbyt tanie, łatwo dostępne, poręczne. Łatwo schować je w kieszeni czy torebce. Nie sprawiają wrażenia tak niebezpiecznych jak litrowa wódka. A to bardzo złudne…

- Łatwiej je ukryć, można szybko wypić w drodze do domu i mieć złudzenie, że nikt nie zauważy, nawet mąż czy żona - mówi Agnieszka Ciechanowska, specjalista terapii uzależnień ze Słupska. - Popyt na małpki jest spory, bo można mieć złudne poczucie kontroli: „to tylko małpka”, „taka mała ilość, „tylko jedna małpka, więcej nie”. Czasem ludzie kupują alkohol w małych butelkach, bo po prostu na większą nie mają pieniędzy, ale też wtedy, kiedy w uzależnieniu spada tolerancja na alkohol. Nie trzeba napić się dużo, by poczuć się lepiej.

Spożycie grozi wszystkim
Alkoholizm to ciężka choroba. Dotyka nie tylko chorych, ale ich otoczenie, nie tylko to najbliższe.

Z najnowszych badań Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) wynika, że nadużywanie procentowych trunków dotyczy ponad 2,5 miliona Polaków. Z kolei 700-900 tysięcy osób w kraju jest uzależnionych od alkoholu. W rodzinach z problemem alkoholowym żyje 3-4 miliony osób, w tym 1,5-2 miliony dzieci.

- Alkoholizm jest chorobą bardzo demokratyczną, dotyka zarówno ludzi młodych, jak i ludzi w podeszłym wieku, wykształconych i tych, którzy zakończyli edukację na poziomie gimnazjum czy szkoły podstawowej, ludzi o wysokim statusie materialnym, jak i tych biednych, zarówno kobiet i mężczyzn. Nie ma reguły - podkreśla Agnieszka Ciechanowska.

Czy są różnice w uzależnianiu się w zależności od płci?

- Kobiety uzależniają się szybciej, ponieważ ciało kobiety składa się w mniejszej części z wody, a w większej z tkanki tłuszczowej - odpowiada terapeutka. - Nasze organizmy produkują również mniej enzymu odpowiedzialnego za rozkład alkoholu. Skutek? Jeżeli kobieta i mężczyzna wypiją tyle samo, to u niej stężenie alkoholu we krwi będzie wyższe. I dłużej będzie go metabolizować. Nie bez wpływu na taki stan rzeczy są również kobiece hormony płciowe, z którymi alkohol wchodzi w reakcję, przyczyniając się dodatkowo do efektu opisanego powyżej.

Mimo tej zależności, terapeutka nie obserwuje nagłego wzrostu liczby kobiet alkoholiczek.

- Pracuję od lat z taką samą liczbą kobiet i mężczyzn - mówi. - Kobiety piją z tego samego powodu, co mężczyźni: nie radzą sobie ze sobą, z emocjami, lękami, przepracowaniem, stresem, obciążeniem i obowiązkami. Współczesne alkoholiczki to często kobiety wykształcone, dobrze sytuowane. Świetnie radzą sobie w życiu, osiągają sukcesy. Często większe niż inne kobiety, bo więcej pracowały, były bardziej zdeterminowane.

Z zawodowych doświadczeń Agnieszki Ciechanowskiej wynika, że jest jeszcze jedna różnica między uzależnieniem męskim a żeńskim.

- Kobiece trzeźwienie jest trudniejsze, często skazane na samotność, brak akceptacji otoczenia, rodziny. Polecam świetną książkę trzeźwiejącej dziennikarki Bożeny Snelli--Mrozik „Piekło nie ma dna”. To rozmowy z kobietami, które autorka poznała na odwyku i w grupach Anonimowych Alkoholików. Przykładnie dbającymi o dzieci, lekarkami, prawniczkami, menedżerkami, które sięgnęły dna, chociaż ich znajomi i rodzina nie mieli o tym pojęcia. „Jedna z moich rozmówczyń, kiedy zapytałam ją, co mogłaby określić swoim dnem, powiedziała, że piekło go nie ma, a kiedy piła, czuła się tak, jakby była w piekle” - napisała we wstępie do książki Bożena Snelli-Mrozik. Niestety, wyjście z tego piekła czasem graniczy z cudem - kończy terapeutka.

Jak piją Polacy (dane PARPA)

Osoby pijące najwięcej alkoholu nie stanowią jednolitej grupy. Badania pokazują dużą różnicę między piciem mężczyzn i kobiet.

I tak: największe spożycie alkoholu występuje w grupie kobiet, które mają 18-29 i 30-39 lat, w grupie panien, wśród kobiet mających wyższe wykształcenie, mieszkanek miast powyżej 50 tys. mieszkańców, pań uczących się, będących gospodyniami domowymi, wśród pracujących jako pracownice umysłowe bez wyższego wykształcenia, a także wśród kobiet zajmujących stanowiska samodzielne, niedeklarujących się jako wierzące i praktykujące, dobrze oceniających swoją sytuację materialną.

Wśród mężczyzn największe spożycie alkoholu występuje w grupach wiekowych 30-39 i 40-49 lat. Mają wykształcenie zasadnicze zawodowe, zajmują stanowiska szeregowe, są robotnikami niewykwalifikowanymi, mieszkają w miastach o wielkości 50-500 tys. mieszkańców. Także wśród panów rozwiedzionych, niedeklarujących się jako wierzący i praktykujący, źle oceniających swoją sytuację materialną.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Do nieba, do piekła. Dyskretna szklana małpka ciągnie w nałóg - Głos Koszaliński

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński