Jak tak dalej pójdzie może zabraknąć pieniędzy na pobieranie krwi od dawców, której badanie sporo kosztuje. Tymczasem minister zdrowia podniósł cenę za jednostkę ze 100 do 125 zł.
Krew na kredyt
W klinicznym szpitalu nr 2 w Szczecinie, gdzie wykonuje się bardzo wiele zabiegów, we wrześniu ratowanym tu pacjentom podano 614 jednostek koncentratu krwinek czerwonych i 682 jednostki mrożonego osocza. Tylko za krew trzeba by zapłacić ponad 60 tys. zł.
Jerzy Romanowski, dyrektor szpitala przyznaje, że tak jak inne szpitale również zalega Regionalnemu Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa za zakupioną tam krew.
- Oczywiście rachunki za krew staramy się regulować w pierwszej kolejności, bo to dla nas priorytetowa sprawa - mówi dr Jerzy Romanowski. - Jednak środków jest tyle ile jest, to znaczy znowu mniej o 20 procent, a my nie mamy fabryki pieniędzy. Systematycznie staramy się płacić przynajmniej część rachunku za krew.
Drogie badanie
Tymczasem sytuacja w szczecińskim Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa robi się coraz trudniejsza, a obawy o to, że spółce nie będzie za co pozyskiwać krwi od dawców coraz bardziej realne.
- Przebadanie dawców, żeby krew pobrana od nich była bezpieczna, jest coraz droższe, a szpitale, którym NFZ nie płaci na czas nie wywiązują się z kolei z płatności wobec nas - mówi dr Jarosław Nowak, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. - Kwota zaległości urosła już w tym roku do 5 mln zł.
Krew musi przejść w centrum badania wirusologiczne, m.in. w kierunku wirusów HIV 1 i HIV 2, HBV B i C, czyli wirusów wywołujących wirusowe zapalenie wątroby typu B i C.
- Wymogi unijne nałożyły na nas również obowiązek wykonywania badań metodami biologii molekularnej - mówi dr Nowak. - To dodatkowe koszty.
Centrum musi również kupować pojemniki do przechowywania krwi, zwracać koszty dojazdu honorowym dawcom, a te niestety mogą jeszcze wzrosnąć.
Mniej oddziałów
Rachunek ekonomiczny jest nieubłagany. Trudna sytuacja finansowa zmusza centrum do ograniczania liczby terenowych oddziałów.
- W przyszłym roku zostanie nam 13 w województwie - mówi dr Nowak. - W tym roku byliśmy zmuszeni zlikwidować oddział w Nowogardzie i Połczynie-Zdroju. Do grudnia przestanie funkcjonować oddział w Choszcznie.
Dla krwiodawców to dodatkowy kłopot, bo żeby oddać krew trzeba często pokonać trudności komunikacyjne.
- Na pewno jest im coraz trudniej - mówi Urszula Sobiesińska, od lat działająca w służbie krwi w zachodniopomorskim PCK. - Od dawna krwiodawcy z Reska i Łobza, gdzie oddziały zlikwidowano muszą dojeżdżać do Gryfic, żeby oddać krew. Do lekarza trzeba się zgłosić przeważnie do godz. 9. Nierzadko to wyprawa na cały dzień, a prywatni pracodawcy niechętnie widzą zwolnienia.
Nic nie zapowiada poprawy sytuacji zachodniopomorskich szpitali, trudno sobie jednak wyobrazić co mogłoby się stać, gdyby zabrakło odpowiedniej ilości krwi, której bez pieniędzy przebadać się nie da.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?