Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Pogoń przegrywa? Wdowczyk: "Piłkarze nie są mocni psychicznie"

Marcin Dworzyński
Dariusz Wdowczyk chce utrzymać Pogoń w ekstraklasie (najbardziej z prawej)
Dariusz Wdowczyk chce utrzymać Pogoń w ekstraklasie (najbardziej z prawej)
Rozmowa z Dariuszem Wdowczykiem, szkoleniowcem Pogoni Szczecin, który walczy z nią o utrzymanie w Ekstraklasie.

- Ciągnie pan zawodników pod trybuny, a oni przecież nie chcieli tam iść.

- Myślę, że coś kibicom się należy. Przegraliśmy mecz, a oni byli niezadowoleni i spoglądając na nasze wyniki i grę, mieli do tego prawo. Trzeba być facetem i potrafić stanąć twarzą w twarz z ludźmi, którzy płacą za bilety i przychodzą nas dopingować. To nie był mój sztuczny zabieg, by zjednać sobie kibiców, bo znam na to lepsze sposoby, jak wygrywanie spotkań i prezentowanie dobrej gry.

- Co się wydarzyło przy płocie pełnym kibiców?

- Atmosfera bardzo gorąca. Życie nie składa się tylko z samych sukcesów. Czasami nie ma wyników i coś się nie układa. Trzeba jednak chodzić z podniesioną głową i się nie poddawać. Myślę, że to był taki odruch mówiący - nadal walczymy i w kolejnych meczach będziemy grać lepiej.

- Jak często przychodziło panu w taki sposób stawiać czoła rzeczywistości?

- Mam tego typu doświadczenia i nie chcę do nich wracać. Nie jest to coś miłego. Już to przeżywałem...

- Ja także nie chcę wracać. Pytam o czysto sportowe wspomnienia.

- To jest bardzo podobna sytuacja. Kiedy należy nam się nagana albo tego typu reakcje. Musimy przejść przez to, wyciągnąć wnioski i żyć dalej. Niech to będzie dla nas dobrą lekcją i nauczką, do której nie będziemy chcieli wracać.

- Po pierwszych treningach cieszył się pan z pracy zawodników i ich postawy. Jak jest teraz?

- Jest tak, jak było. Nie mogę im zarzucić, że się nie przykładają lub czegoś nie wykonują. Trenują solidnie. Czasami pewne rzeczy nie wychodzą i próbujemy to naprawić, cały czas nad tym pracując. Człowiek uczy się przez całe życie. Musimy tylko wyciągać wnioski, by nie popełniać tych samych błędów.

- Na boisku tego nie widać. Zawodnicy odstają od rywali.

- Nie odstają. Ostatnio zrobiło się wiele szumu o tym, że Wdowczyk nie wierzy w swoich zawodników mówiąc - mamy takich piłkarzy, jakich mamy. Nie dopowiedziałem tylko, że chodziło mi o aspekt psychologiczny. Przychodząc do Pogoni mówiłem, że piłkarze mają większe umiejętności niż obecnie prezentują. Nadal tak uważam. W tej chwili wybierają łatwe i bezpieczne warianty, bo nie są mocni psychicznie.

- Trochę pan wyprzedza moje pytanie o wątek psychiczny. Zawodnicy grają asekuracyjnie, nie chcą podejmować ryzyka.

- To jest skutek tej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Dużo rozmawiamy na ten temat, analizujemy indywidualnie i zespołowo. Jeden jest bardziej odporny psychicznie, a drugi mniej.

- Czy wiek ma tu jakieś znaczenie?

- To wynika z charakteru. Oczywiście doświadczenie odgrywa sporą rolę. Ci zawodnicy grają w lidze już wiele lat. Z niejednego pieca chleb jedli i w różnych sytuacjach byli. Są też młodzi, którzy są odważni, czasem charakteryzuje ich przesadna odwaga, bo wszystko przed nimi. Ten, który jest bliżej końca kariery szuka stabilizacji, spokoju. Młody pójdzie i wsadzi głowę tam, gdzie ten, który jest bliżej końca przygody z piłką nie wsadzi nogi. To też jest jakaś wskazówka dla mnie.

- Więc jest dylemat. Walczyć o utrzymanie doświadczonymi, którzy tej nogi nie wsadzą, czy posłać do boju ułańską fantazję?

- To zawsze jest ryzyko, które trzeba podjąć i zadecydować, co robimy. Nie mogę wstawić do zespołu całej młodzieży, bo ci doświadczeni też są potrzebni, ale myślę że... kilka zmian w składzie będzie.

- Wszyscy narzekają na brak skutecznego napastnika, a przecież w rundzie jesiennej Pogoń strzelała bramki. Czy w tym momencie bardziej potrzebny nie jest skuteczny psycholog?

- Im są potrzebne dwa, trzy dobre mecze bez straty bramki i najlepiej wygrane. To będzie najlepszym psychologiem, jaki może do zespołu trafić.

- Przychodzi do zespołu Takuya Murayama, który poprzednio grał w III lidze i jest najlepszym skrzydłowym w zespole. Jak to świadczy o naszych zawodnikach?

- A przychodzi do polskiej ligi Dani Quintana z trzeciej ligi hiszpańskiej i też się wyróżnia.

- Hiszpania, a Polska...

- No wie pan, trzecia liga to trzecia liga. Oczywiście to jest słabość naszej ligi. Zawodnicy, którzy są grubo po trzydziestce nie tyle grają, ale są zawodnikami kluczowymi. To co pan powiedział, przychodzi Murayama, przychodzi Quintana. Można wymienić też tych młodych, którzy dopiero zaczynają grać w Ekstraklasie, a już się w niej wyróżniają - jak na polskie warunki. To jest słabość polskiej piłki.

- W ostatnich meczach Robert Kolendowicz, żeby nie wspomnieć o Adrian Budce, jest bezbarwny, a pan ciągnie go za uszy na boisko. Dlaczego?

- Zawsze stajemy przed wyborem. Pamiętam tych zawodników, kiedy dobrze grali w piłkę. Byli wiodącymi postaciami w swoich zespołach. W Widzewie każda akcja ofensywna zaczynała się lub kończyła na Budce. Strzelał bramki, asystował. Podobnie z Kolendowiczem. Gdzieś to przepadło. Cały czas łudzę się, że dadzą zespołowi swoje doświadczenie i będą grali lepiej niż grają teraz. Zdaję sobie też sprawę z tego i oni też powinni o tym pamiętać, że jakiś tam kredyt zaufania nie może trwać wiecznie.

- Mają cztery kolejki do jego spłaty.

Jasnym przekazem dla Roberta było to, że został zmieniony jeszcze przed przerwą. W tym meczu grał słabo, przeprowadził jedną akcję, a było więcej strat, chaosu i niecelnych podań - stąd ta zmiana.

- Kto w szatni pełni rolę lidera?

- To jest problem tej drużyny, że tych zdecydowanych liderów nie ma. Jest Bartek Ława, jest Edi Andradina, ale... nie ma takich liderów z prawdziwego zdarzenia. Mógłby nim być Radek Janukiewicz. - Z racji pozycji, postury i donośnego głosu. Mógłby być liderem.

- Ale to bramkarz, a lider potrzebny jest w polu.

- Niestety tak jest, że na nim skupia się to, że tracimy bramki. No bo piłkę trzeba z siatki wyciągnąć, a przeważnie ktoś przed nim popełni błąd, a jak do tego doszło niektórzy nie chcą się nawet zastanawiać. Te bramki padają po naszych błędach. To nie są gole po wspaniałych akcjach drużyny przeciwnej, tylko wynikają one z błędów, naszego gapiostwa, niefrasobliwości, braku przewidywania i oceny zagrożenia.

- Czyli coś, co się ciągnie za zespołem od I ligi.

- Przegrywamy wszyscy, ale bramkarz wyciąga piłki z siatki. Chciał-bym więcej od tych, którzy grają przed Janukiewiczem, nie tylko od obrońców, ale generalnie zawodników z pola. Wymagam od nich zdecydowanie więcej.

- Nie widzę w zespole typowego walczaka, który w trudnych momentach włoży więcej serca i zdrowia niż umiejętności.

- W meczu z Bełchatowem bardzo dużo napracował się Ława. Dużo zrobił Rogalski. Byli w wielu akcjach, wielokrotnie wywalczyli piłkę. Jedyne co mogę im zarzucić, to żeby po odbiorze podnieśli głowę do góry i zobaczyli gdzie stoją koledzy. Żebyśmy tę piłkę rozgrywali mądrze. Kiedy trzeba szybki atak, to zróbmy szybki atak. Kiedy trzeba przetrzymać piłkę, niech ją przetrzymają. Czasami trzeba stanąć na piłce, powiedzieć stop i zmienić tempo gry. Walczą, ale czasami odzyskując piłkę za szybko ją tracą, to coś co mogę zarzucić im, ale także innym zawodnikom.

- Tak się zastanawiam, czy to zdrowy objaw, kiedy zawodnicy wdają się między sobą w pyskówkę. Z jednej strony dobrze, bo im zależy, z drugiej, zamiast razem walczyć z rywalem ubranym w inną koszulkę, rywalizują ze sobą.

- Były dwie takie sytuacje. Ława i Edi oraz Kolendowicz i Murayama. Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Dla mnie to jest nie do przyjęcia, kiedy tracimy siły na takie rzeczy i koncentrujemy się na tym, kto ma racje w trakcie trwania meczu, a nie w przerwie czy po końcowym gwizdku. Rywal wybija rzut rożny, a my się spieramy. To nas rozbija i tracimy siły na coś, co nie przynosi efektu. Powiedziałem zainteresowanym, co o tym myślę.

- Mówi trener o traceniu sił. Kiedy po raz pierwszy przekonał się, że zespół nie jest należycie przygotowany do sezonu?

- Po każdym meczu dostajemy analizę spotkań. Ilość podań, pojedynki, kto ile razy brał udział w akcjach, jak się zawodnicy poruszają. To jest naprawdę dosadna i dogłębna analiza, na której wszystko widać.. Jest to też rozbite na ramy czasowe. Na chwilę przerwiemy rozmowę.
(Trener Wdowczyk wrócił po chwili z plikiem kartek, przedstawiających analizę spotkania z Bełchatowem).

- Co może być przyczyną, słabego przygotowania?

- Nie chcę do tego nawiązywać. Skupiam się na swojej pracy. Dostałem materiał w takim stanie, jakim dostałem i próbuję robić wszystko, byśmy byli dobrze przygotowani do każdego meczu. Mam obraz tego, co trener Skowronek robił z zespołem. Kilka rzeczy zrobiłbym inaczej. Wierzę, że trener robił wszystko, by zespół był dobrze przygotowany i... na tym poprzestańmy.

- Od stycznia jest w zespole nowy trener od przygotowania fizycznego. Skoro te jest tak słabe, to dlaczego wciąż pracuje w klubie?

- Powiem szczerze, że miał niewielki wpływ na to, jak ten zespół został przygotowany do rundy wiosennej.

- Dlaczego kiedy rozmawiam z trenerem, ta, po spisaniu mam nadzieję okaże się merytoryczna. Podobnie jest z pańskimi poprzednikami, a kiedy rozmawiam z zawodnikami, na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy mają coś wartościowego do przekazania. Kibica nie interesuje to, że ktoś jedzie po trzy punkty, będzie walczył i zrobi wszystko by wygrać, tylko konkrety, jak tego dokonać i powody dlaczego gra tak słabo.

- Ja myślę, że to przyjdzie z wiekiem, ale to też zależy od charakteru zawodnika. Mówimy o tych przywódcach... To też wynika z charakteru człowieka. Ktoś kiedyś śpiewał - najtrudniej powiedzieć nie, kiedy wszyscy mówią tak. Coś w tym jest, by wydać opinię inną niż populistyczna. Trzeba mieć swoje zdanie na różne tematy. To przyjdzie im z wiekiem. Będą inaczej patrzyli i wypowiadali się na różne tematy.

- Mamy taką sytuację jaką mamy, czyli jaką?

- Jest trudna, ale nie beznadziejna. Mamy trzy punkty przewagi i trudne mecze przed sobą z zespołami, z którymi musimy wygrać. Zawodnicy muszą w to wierzyć. Ja w to wierzę i w tych chłopaków. Mam nadzieję, że obronimy ligę dla Szczecina.

- A czy po spadku, w który nie wierzymy, pozostanie pan trenerem Pogoni?

- Jestem coś winny Pogoni. Na razie nie spłacam kredytu, który mi dano. Wyniki nie są najlepsze. Ten kredyt muszę spłacić i chcę go spłacać w ekstraklasie. I tyle. Nie biorą pod uwagę tego, że spadniemy.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński