Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Desperat kontra policja. Takiego pozwu jeszcze nie było

Rajmund Wełnic, [email protected]
Fot. Archiwum
Niedoszły samobójca pozwał policję o odszkodowanie po tym, jak policjanci go uratowali, odcinając ze stryczka.

O co chodzi? W lecie 2007 roku ktoś zadzwonił do dyżurnego w szczecineckiej komendzie policji informując, że po jedynym z osiedli kręci się młody mężczyzna grożący, że się powiesi.

- Patrol pojechał na miejsce, ale nikogo nie znalazł - opowiada Tomasz Czernicki, adwokat pozwanej komendy policji w Szczecinku. - Jakiś czas potem do dyżurnego zadzwoniła matka tego mężczyzny twierdząc, że wywołał awanturę w domu. Tym razem policjanci zatrzymali go i odwieźli na komendę.
Traf chciał, że tego dnia dyżurnym był społeczny kurator owego jegomościa.

- Odbył z nim rozmowę wychowawczą, bo takie do tej pory odnosiły skutek - mówi prawnik. Mężczyzny nie zatrzymano na tzw. "dołku", choć policjanci zeznali, że czuć było od niego alkohol (badania alkomatem nie wykonano). Odwieziono go do domu, przekazano matce i koledze. Niestety, wkrótce im uciekł i znowu ruszył "w miasto".

Po scysji z byłą dziewczyną mężczyzna postanowił z sobą skończyć. Wszedł na daszek przed wejściem na klatkę schodową, zaczepił pasek o uchwyt do flag, założył pętlę na szyję i skoczył. Niechybnie by się udusił, ale nogami oparł się o daszek i zawisł w dziwnej, na wpół horyzontalnej pozycji. Mimo to pętla zacisnęła mu się na szyi i długo by tak nie wytrzymał, gdyby ktoś - choć była to już noc - tego nie zauważył i nie wezwał policjantów.

- Jeden z funkcjonariuszy wbiegł na klatkę schodową, przecisnął się przez okienko i nożem odciął pasek, na którym wisiał desperat, bo to duży chłop i funkcjonariusz nie dał rady go wciągnąć - mówi Tomasz Czernicki. - Mężczyzna koziołkując spadł uderzając się w głowę, drugi z policjantów nie zdołał go utrzymać.

Policjanci twierdzą, że od razu podjęli reanimację, niedoszły samobójca rzęził po podduszeniu, ale udało mu się przywrócić oddech. Wkrótce nadjechała karetka pogotowia i zabrała go do szpitala. Obrażenia były poważne - uraz czaszkowo-mózgowy (do dziś poszkodowany ma ograniczoną sprawność lewej strony ciała). Skarży się na padaczkę pourazową i ma kłopoty z oddychaniem po tracheotomii, jaką musiał przejść. Mimo tego może mówić o szczęściu. Mógł już nie żyć.

Policję jednak zamiast wyrazów wdzięczności czekał pozew o odszkodowanie. Desperat chce od Skarbu Państwa 60 tys. zł. - Uważa, że nie zastosowano wobec niego zatrzymania prewencyjnego, gdy już wcześniej usiłował popełnić samobójstwo wieszając się na trzepaku - mówi Tomasz Musiał, adwokat powoda.

- Z chwilą, gdy podejmowano interwencję odcinając go, nie starano się zminimalizować skutków upadku. Mój klient twierdzi także, i ma na to świadków, że po odcięciu nie sprawdzono mu tętna, a karetkę wezwano po 30 minutach. Zdaniem prawnika 60 tys. zł odszkodowania są adekwatne do szkód, jakie poniósł jego klient.

- Kwota byłaby wyższa, ale mój klient bierze pod uwagę to, że przyczynił się do całego zdarzenia - mówi Tomasz Musiał i zapewnia, że "po bliższym przyjrzeniu się sprawie nie wygląda ona na niepoważną". - Nie zadawałem mu pytania, czy podziękował policjantom za uratowanie życia i czy pozywając teraz policję o odszkodowanie zachowuje się niewdzięcznie. Ja zaś oceniam pozew jedynie pod względem prawnym.

Źródło: Sąd: Desperat kontra policja - gk24.pl

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński