Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Deptak Bogusława: "Beforek" w centrum, czyli najdłuższy bar w Szczecinie

Alicja Wirwicka
Co przyciąga ludzi na deptak? Przede wszystkim bliskość klubów i fakt, że deptak nieoficjalnie stał się miejscem, gdzie można napić się "pod chmurką”. I – jak widać na zdjęciu – zdrzemnąć.
Co przyciąga ludzi na deptak? Przede wszystkim bliskość klubów i fakt, że deptak nieoficjalnie stał się miejscem, gdzie można napić się "pod chmurką”. I – jak widać na zdjęciu – zdrzemnąć. Czytelnik
Dlaczego wybierają akurat to miejsce? Tu przychodzą, by wypić na ławce tani alkohol, a później pójść do klubu.

Dyskusja o deptaku Bogusława trwa już wiele miesięcy, nawet lat. Ci, którzy przychodzą tu nie po to, by usiąść w lokalu, lecz po to, by na ławce napić się piwa pod chmurką, są utrapieniem dla przedsiębiorców.

Na ten temat wypowiadali się wszyscy - przedsiębiorcy, Szczecińskie Centrum Renowacyjne, które zarządza deptakiem, władze miasta i radni. Rozmów było wiele, rozwiązań żadnych. I wciąż dyskusja na temat tego, dlaczego deptak stał się niechlubną wizytówką Szczecina, zamiast centrum kultury rozrywki wysokiej, wciąż trwa.

Popołudnie dla stałych bywalców

Sobotnie popołudnie, deptak Bogusława. Jeszcze pusty, trochę martwy. Jedynie kilku klientów w lokalach sączy kawę. Jednak niektórzy przychodzą tu codziennie. Nie wchodzą jednak do kawiarni, czy do baru. Bar przynoszą ze sobą. Na ławce koło zegara siada mężczyzna. Pali papierosa. Po chwili rozgląda się nerwowo i wyciąga z reklamówki butelkę z piwem. Pociąga łyk i chowa trunek z powrotem do reklamówki. Popołudnia należą głównie do nich. Tych, którzy deptak odwiedzają niemal codziennie. Jak rytuał powtarzają schemat. Nawet ławkę mają ulubioną.

- Lubię tu przychodzić, bo jest ciekawie. Patrzę w lewo, patrzę w prawo i wszystko widzę - mówi Andrzej, czy Jędrek, jak każe do siebie mówić. - Mam 48 lat, wiem, że wyglądam na więcej, ale to dlatego, że lubię wypić.

Pan Andrzej na deptak Bogusława przychodzi prawie codziennie. Siada na ławce, wypija kilka piw, lub inny alkohol. Sam lub z kolegami. To taki jego rytuał. Sposób na codzienną nudę. I choć przychodzi tu codziennie, siada na tej samej ławce i pije alkohol, nigdy nie dostał mandatu.

- Tu nie wystawiają mandatów. Ani straż miejska ani policja. Podejdą, pogrożą palcem, każą schować i dają człowiekowi spokój. Ale to w weekendy, bo w tygodniu jest spokój, prawie ich nie widać i można spokojnie sobie wypić. Mnie tylko raz stąd na izbę wywieźli, bo z kolegą litra na dwóch wypiliśmy i z ławki spadłem. No, ale wie pani co? Na tej izbie to mi nawet resztę tej flaszki oddali. Byłem w szoku. Kiedyś nie oddawali - dodaje śmiejąc się.

Zdaniem pana Andrzeja w ciągu dnia na deptaku Bogusława jest spokojnie. Gorzej bywa wieczorami. Wtedy przychodzą młodzi.

- Czasami jest miło, pośmieją się, nawet wezmą gitary i coś zagrają. - opowiada pan Jędrek. - Ale jak przychodzą takie byczki, to zaczyna być nieciekawie. Ja to się dziwie, bo tacy elegancko ubrani przychodzą, a te wina, najtańsze, patykiem pisane piją. A później awantury, bójki. Najczęściej pod tymi klubami. Jeden drugiego zaczepi, a później krew się leje.

Kiedy tak stoję obserwując co dzieje się dookoła, podchodzi do mnie mężczyzna, wiek około 50 lat. Zaniedbany, brudny. Podchodzi i prosi o papierosa. Kiedy mówię, że nie mam, zaczepia kolejnych. W końcu chłopak, który idzie z dziewczyną deptakiem wyciąga paczkę, częstuje bezdomnego. Kiedy siada na ławce i zaczyna palić, z wewnętrznej kieszeni płaszcza wyciąga piersiówkę. Pociąga kilka łyków i wzdycha zadowolony. Taki obraz deptaka jest codziennością, o czym mówią nawet ci, którzy na deptak sami przychodzą po to, by wypić.

- Wie pani, oni zaczepiają ludzi, bo tak jest łatwiej. Ja ich nawet trochę rozumiem, choć sam tak nie robię. Nie potrafię. Skoro piję, to muszę sam wykombinować pieniądze, by to robić. - mówi pan Jędrek. - Wczoraj telefon zastawiłem w lombardzie. Muszę kupić jakiegoś rzęcha chyba, bo wtedy może mi nie przyjmą - zastanawia się głośno.

Wieczorem rządzą młodzi

Deptak zdaje się zaludniać wraz z zachodem słońca. Po godzinie 20 pojawiają się pierwsze grupy młodych osób. To oni przejmują inicjatywę. Siadają na ławkach, fontannie i witrynach. Wszędzie słychać śmiech, podniesione głosy, przekleństwa. Czują się tu, jak u siebie.

- Deptak Bogusława to miejsce na tak zwany "before" (z ang. "przed" - red.) - mówi studentka Ania, podczas gdy jej znajomi ukradkiem mieszają wódkę z colą. - Bo przecież piwo w barze jest drogie, a tak trochę się wprawimy, a później będziemy się bawić. Tak jest taniej.

Co przyciąga ludzi na deptak Bogusława? Przede wszystkim bliskość klubów i fakt, że deptak nieoficjalnie stał się miejscem, gdzie można napić się "pod chmurką".

- Rzadko kiedy pojawia się tu policja. Po parkach łażą i tam trzeba bardziej uważać, a tutaj człowiek usiądzie kulturalnie na ławce i może wypić. Oczywiście bez awantur - dodaje Ania.

Choć owych awantur nie da się uniknąć. Wystarczy nie takie spojrzenie, by wybuchła kłótnia, a następnie bójka.

- Czasami jest fajnie, ale niektórym po wódce agresor się włącza i wtedy jest gorzej - mówi Kita, który na deptak przyszedł z kolegą, Cichym. - Wtedy jest grubo i krew się leje. W sumie dawno tu nie byłem. Teraz tak na szybkości wpadliśmy, bo zaraz idziemy do baru.

- No, bo tam za drogo, więc lepiej tu wypić - mówi Cichy.

Obaj panowie nie chcą podać swoich imion. Nie mają ukończonych 18 lat. W rękach trzymają wino z nie najwyższej pułki. Oni też na deptaku urządzają "beforek" nie chcąc przepłacać w lokalu. Co chwilę rozglądają się nerwowo. Ta adrenalina sprawia im przyjemność, choć z policją na deptaku nie ma problemu.

- Policja na deptaku jest spoko. Mandatu nigdy nie dostałem. W ogóle rzadko się tu pojawiają. No, chyba że coś się dzieje - mówi Cichy.

- Mnie tylko raz na Kaszubską wywieźli, ale to wtedy pierwszy raz tu byłem. Od tamtej pory ani razu nie miałem z nimi problemu. - opowiada Kita. - Ze strażą miejską jest podobnie. Ale oni chyba trochę się boją. Zazwyczaj przychodzą tu duże grupy i wtedy strażnicy nie podchodzą.

Najdłuższy bar w Szczecinie

Plany magistratu zakładały, że deptak Bogusława stanie się centrum rozrywkowym Szczecina. I to się udało, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że nie do końca o taką rozrywkę miastu chodziło. Wydaje się, że łatka "najdłuższego baru w Szczecinie" przylgnęła do deptaku na dobre i trudno uwierzyć, że jakakolwiek rewitalizacja jest w stanie to zmienić.

Na to, że komuś ich picie na deptaku Bogusława może przeszkadzać, wszyscy amatorzy alkoholu pod chmurką reagują jednakowo. Zdaniem młodych, którzy tu przychodzą, picie alkoholu na deptaku powinno być dozwolone, a policja powinna interweniować tylko w przypadku awantur i bójek, bo to zagraża bezpieczeństwu wszystkich.

- A niby po co jest ten deptak? To chyba centrum Szczecina, prawda? Powinno tętnić życiem i zabawą, a my się po prostu bawimy. A od hałasu nikt jeszcze nie umarł - mówi studentka Ania. - Jesteśmy młodzi i mamy prawo się bawić. Zresztą ten deptak nigdy nie był prawdziwym deptakiem. Nic tu się nie dzieje. Nie ma imprez plenerowych. Ten deptak jest martwy, a my sprawiamy, że choć na chwilę tętni życiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński