Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Wdowczyk: "Pierwszą bramkę dla Legii, strzeliłem właśnie Pogoni"

Maurycy Brzykcy
- Jak zespół zacznie dobrze grać, to gwiazdy się same wykreują. Nie ma co na siłę ich szukać - twierdzi Dariusz Wdowczyk (z prawej). Obok Maksymilian Rogalski.
- Jak zespół zacznie dobrze grać, to gwiazdy się same wykreują. Nie ma co na siłę ich szukać - twierdzi Dariusz Wdowczyk (z prawej). Obok Maksymilian Rogalski. Andrzej Szkocki
- Na lepsze zmieniły się na pewno stadiony. A jeżeli chodzi o poziom, to z każdej kolejki te naprawdę dobre spotkania można policzyć na palcach jednej ręki. Nie uważam, żeby poziom się podniósł - ocenia Dariusz Wdowczyk, nowy trener Pogoni Szczecin w rozmowie z "Głosem" nie tylko o polskiej ekstraklasie.

- Co pana pozytywnie zaskoczyło po pierwszych treningach z Pogonią? Ktoś zrobił szczególne wrażenie?

- Nie chciałbym nikogo wyróżniać, ale jestem naprawdę zadowolony z tego, jak trenujemy, jak piłkarze wykonują zadania, które im nakreśliłem.

- Sytuacja w tabeli jest taka, że dwie drużyny właściwie już jesienią uspokoiły resztę ligi, bo są praktycznie skazane na spadek. Czy pan obejmując takie zespoły, jak Pogoń, które praktycznie całą rundę mają bezpieczną, cieszy się z takiego układu, bo reszta sezonu jest spokojna? Czy jednak woli pan grać o jakąś stawkę, czy to w górze tabeli, czy w jej dole?

- Jest 11 spotkań i 33 punkty do zdobycia. Jest, o co grać. W każdym z tych spotkań zakładamy maksimum, czyli zwycięstwo. Nie mam problemu z tym, że nie towarzyszy nam adrenalina przy grze o mistrza, czy o utrzymanie. Motywację tak czy inaczej będziemy mieć na odpowiednim poziomie.

- Zmieni pan ustawienie Pogoni, zagra na przykład dwójką napastników?

- Zawsze powtarzam, że ustawienie na boisku jest bardzo płynne. Wszyscy, by chcieli żebym już określił, jak będziemy grać. W jakimkolwiek ustawieniu byśmy nie grali, chodzi o to, by przejście z defensywy do ofensywy, i odwrotnie, wyglądało jak należy. Żeby do ataku podłączało się więcej zawodników niż tylko jeden.

- Ile spotkań Pogoni obejrzał pan w tym sezonie? Jakie wnioski można z nich wyciągnąć?

- Obejrzałem tylko trzy spotkania, jesiennych nie pamiętam. Wnioski moje są takie, że zespół nieźle operuje piłką, ale nie strzela bramek. To wszyscy wiemy. Jeżeli główny strzelec ma trzy gole na koncie, to znak że coś nie jest w porządku. Trzeba mieć więcej wiary w to, że te bramki mogą padać. Nad tym pracujemy i jestem pewien, że tak będzie.

- Znany był pan z dość bezkompromisowej gry. Pana drużyny również grały podobnie. Czy Portowcy grają zbyt "miękko", potrzeba będzie trochę podostrzyć naszą grę?

- No, wszystko w ramach przepisów. Walka sportowa wymaga tego, by się w nią zaangażować. Cechy wolicjonalne są bardzo ważne, ale chodzi nam o to, by było to połączone z grą w piłkę. Dobrą grą w piłkę.

- Czy podczas rozmów z prezesami Pogoni, pojawił się wątek korupcyjny, czy włodarze powiedzieli np. że pana przeszłość nas nie interesuje, a tylko warsztat trenerski?

- Nie. W ogóle nie było rozmów na ten temat. Już chyba wszystko zostało powiedziane i napisane w tej kwestii. Nie chcę do tego wracać, dla mnie to historia. W środę był szczęśliwy dzień, ale już od razu zabraliśmy się ostro do pracy.

- Zwiedził już pan pewnie bazę sportową Pogoni. Jak prezentuje się ona na tle innych polskich klubów?

- Nie mam żadnych zastrzeżeń do obiektów, do bazy. Myślę, że jest podoba do innych klubów, występujących obecnie w ekstraklasie.

- Który z piłkarzy Pogoni ma zadatki na bycie prawdziwą gwiazdą ekstraklasy? Jest taki zawodnik?

- Jak zespół zacznie dobrze grać, to gwiazdy się same wykreują. Nie ma co na siłę ich szukać. Mam nadzieję, że to zespół może jakąś gwiazdę wykreować.

- Pogoń ma w składzie piłkarzy w zasadzie z niemal każdego zakątka świata. Widzi pan w tym problem, komunikacja działać będzie jak należy?

- Zawodnikom trzeba dać czas, szczególnie naszym Japończykom. Bo Hernani, czy Edi grają w Polsce już od tylu lat, że nie traktujemy ich właściwie jako obcokrajowców. Ale czy Djousse, czy dwójka Japończyków potrzebują jeszcze trochę czasu, by się odnaleźć. Język piłki jest naprawdę prosty. Z niektórymi zawodnikami staramy się też rozmawiać po angielsku, by zrozumieli, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi.

- Ma pan już w głowie piłkarzy, którzy mogliby latem wzmocnić Pogoń? Zdarza się, że szkoleniowcy, brzydko mówiąc, "ciągną" za sobą niektórych zawodników.

- Nie, na tę chwilę nikogo takiego nie mam w pamięci. Jest jeszcze na to zdecydowanie za wcześnie.

- Zmieni pan któremuś z piłkarzy pozycję? Są już pomysły na to?

- Na razie szykujemy się do spotkania z Lechem Poznań, kilku zawodników jest na zgrupowaniach reprezentacji. Wrócą, zobaczymy, w jakiej będą dyspozycji i oby się odbyło bez żadnych kontuzji. Chcemy mieć pole manewru. Reszta jest zdrowa, więc na razie nie potrzebujemy zmian pozycji. Nie ma takiej konieczności.

- Jakieś wspomnienia z meczów z Pogonią, jako zawodnika czy trenera?

- Pamiętam, że pierwszą bramkę dla Legii strzelił właśnie przeciwko Pogoni. Było to na stadionie przy ul. Łazienkowskiej. Spotkania z Portowcami zawsze były zacięte, na boisku wojowaliśmy, mimo tego, że przecież kibice obu drużyn trzymają ze sobą sztamę. Pamiętam bardzo dobrze również bramkę Przemka Kaźmierczaka, który grał wówczas w Pogoni, a ja prowadziłem Legię. To chyba ogólnie jest jeden z najpiękniejszych goli, jakie padły w naszej ekstraklasie.

- Pracował pan z którymś z zawodników Pogoni wcześniej?

- Nie, nie zdarzyło mi się jeszcze. Grałem przeciwko nim, ale nie w jednej drużynie - nie.

- Czasami zdarza się tak, że zawodnicy mocną stoją za trenerami, którzy zostali zwolnieni i niekiedy ciężko nowemu szkoleniowcowi zyskać zaufanie i komfort pracy na początku. Jest taka obawa w Pogoni?

- Nie pracowaliśmy ze sobą wcześniej. Musimy nabrać do siebie trochę zaufania, na to potrzeba czasu. Na razie się poznajemy. Nie chciałbym, żeby piłkarze nabierali do trenera respektu, tylko dlatego, że kiedyś był piłkarzem, czy trenerem. Chciałbym zyskać ten respekt poprzez wspólną pracę.

- Przez te kilka lat absencji w zawodzie, obejrzał pan pewnie mnóstwo spotkań ekstraklasy. Czy poziom naszej ligi podniósł się w ostatnich latach?

- Na lepsze zmieniły się na pewno stadiony. A jeżeli chodzi o poziom, to z każdej kolejki te naprawdę dobre spotkania można policzyć na palcach jednej ręki. Nie uważam, żeby poziom się podniósł. Raczej zespoły z czołówki tabeli nie odjechały, a dół tabeli do reszty doskoczył.

- Pytanie z innej beczki. Gramy w piątek z Ukrainą. Jak pan widzi naszą kadrę? Jak duże szanse mamy na awans do mundialu?

- Bardzo chciałbym, żebyśmy się do brazylijskich mistrzostw świata zakwalifikowali, ale wiem, że będzie to trudne. W grupie mamy jeszcze Czarnogórców i Anglików. Mimo tego, że wygramy z Ukrainą...

- A wygramy?

- Tak, uważam, że wygramy. Mimo wszystko droga dalej nie będzie łatwa. Jest to mecz ostatniej szansy dla Ukraińców, dla nas jeszcze nie. Plasując się na drugim miejscu, też trzeba mieć na koncie odpowiednią ilość bramek i punktów, by zagrać w barażach. No, zobaczymy jak to będzie. Ale gdzie wygrać, jak nie na swoim stadionie, przy dopingu publiczności i do tego z Ukrainą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński