Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czym ostatnio zajmuje się Unia i do czego nas "zmusza". Żarówka i milion innych zakazów

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Jak twierdzą sami producenci i handlowcy – popularność tradycyjnych żarówek wśród Polaków szybko maleje. Wiekszość wybiera ledy, bo oszczędniejsze, trwalsze i tanieją.
Jak twierdzą sami producenci i handlowcy – popularność tradycyjnych żarówek wśród Polaków szybko maleje. Wiekszość wybiera ledy, bo oszczędniejsze, trwalsze i tanieją. Fot. Karolina Misztal / Polskapresse
Wygłoszona w Niemczech przez prezydenta Andrzeja Dudę opinia, że Unia Europejska zakazuje swym obywatelom różnych rzeczy, np. tradycyjnych żarówek i Polacy tego nie rozumieją, skłoniła nas do sprawdzenia, nad jakimi zakazami i nakazami pracują obecnie europosłowie i eurourzędnicy. Okazuje się, że jest tego mnóstwo!

Tylko w ciągu ostatnich kilkunastu dni na tapet w Brukseli i w Strasburgu trafiło kilkaset tematów, które mogą zaowocować nowymi normami i ograniczeniami. Np. Komisja Transportu i Turystyki Europarlamentu zajęła się prawami pasażerów, przegłosowanymi wcześniej w Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów. I szykuje co najmniej pięć nakazów!

Brutalnie wysokie kary za spóźnienie pociągu

Deputowani, w tym Polacy z Europejskiej Partii Ludowej (czyli PO i PSL) chcą zmusić przewoźników kolejowych w całej wspólnocie do większej punktualności. W razie spóźnienia pociągu o 2 godziny, przewoźnik będzie musiał zwrócić pasażerowi 100 procent ceny biletu (dotąd było to 50 proc.). Ponadto przewoźnicy będą musieli udostępnić wszystkie swoje rozkłady jazdy wraz z cenami biletów – po to, by na jednej platformie internetowej można było kupić bilet na dowolną trasę, a nie szukać połączeń i stawek po setkach stron.

W bardziej rozwiniętych krajach, jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, istnieją już krajowe platformy łączące w jednym miejscu ofertę wszystkich przewoźników. W Polsce panuje pod tym względem totalny chaos – Grupa PKP prezentuje w swych rozkładach własną ofertę (w jej ramach osobną stronę internetową prowadzi spółka PKP Intercity), a zarządzane przez marszałków województw koleje regionalne stworzyły zupełnie niezależne kanały informacji i sprzedaży. Przez lata nie udało zintegrować nawet oferty Kolei Śląskich i Kolei Małopolskich, choć oba województwa zarządzane były przez polityków PO i PSL. Jeśli Unia Europejska przyjmie rozwiązania proponowane przez europosłów (m.in. Różę Thun), wszyscy polscy przewoźnicy będą musieli zintegrować ofertę tak, by każdy pasażer mógł w jednym miejscu sprawdzić dowolne połączenie i kupić na nie bilet.

Ale terror Unii idzie dalej. Europosłowie chcą zmusić przewoźników kolejowych do darmowego przewożenia rowerów (jego właściciel kupowałby tylko bilet dla siebie) oraz do tego, by rowery można było transportować na identycznych zasadach we wszystkich typach pociągów – regionalnych, krajowych i międzynarodowych.

Kolejnym wymogiem wobec przewoźników ma być zatrudnienie asystentów osób niepełnosprawnych, by na dużych dworcach każdy potrzebujący mógł skorzystać z takiej asysty od ręki, zaś na mniejszych stacjach – po zamówieniu usługi na 12 godzin przez podróżą.

Przewoźnicy nie są tym, oczywiście, zachwyceni i mówią o dyktacie Unii, który narazi wszystkich na koszty, których dotąd nie było.

Brutalnie tanie rozmowy telefoniczne

Dokładnie to samo mówili przedstawiciele operatorów telefonii komórkowych, gdy ta sama Komisja Rynku Wewnętrznego chciała ich zmusić do obniżenia cen za rozmowy międzynarodowe (czyli roaming) wewnątrz wspólnoty, a w końcu nakazała całkowicie znieść dodatkowe opłaty za roaming i transmisję danych (czyli korzystanie z mobilnego internetu). Miało to doprowadzić telekomy do nędzy i upadku. Nic takiego się nie stało, choć konsumenci w całej UE od ponad roku mogą swobodnie rozmawiać, nie martwiąc się o to, w jakim kraju Unii aktualnie się znajdują. Mogą też (choć z pewnymi ograniczeniami) używać na swych smartfonach „zagranicznego” internetu.

W ślad za przeforsowaniem tego nakazu Unia chce, by również wysyłanie paczek w całej Unii było zupełnie niezależne od miejsca i nie wiązało się z dodatkowymi opłatami. Chodzi zwłaszcza o uwolnienie e-handlu, by każdy obywatel wspólnoty mógł sobie zamówić dowolny towar w dowolnym sklepie internetowym w dowolnym kraju UE i otrzymać szybko przesyłkę, nie płacąc za nią jak za zboże.

Wkrótce zakazane zostanie także tzw. geoblokowanie usług. Dzisiaj nagminnie zdarza się, że jakaś oferta dostępna jest wyłącznie w Niemczech, albo w tzw. Starej Unii, a Polak, Rumun, Czech nie może z niej skorzystać. Ma się to definitywnie skończyć. Kolejny brutalny zakaz jest już przesądzony.

Równie radykalnie Unia chce się rozprawić z powszechną praktyką oferowania w Nowej Unii towarów gorszej jakości niż w Starej. Osławione niemieckie proszki, zawierające „więcej proszku w proszku”, belgijskie czekolady oparte na szlachetniejszych tłuszczach niż ich (identycznie opakowane) odpowiedniki przeznaczone do biedniejszych krajów Unii… - Komisja Europejska mówi temu stanowcze „nie”. Wszyscy mają mieć – pod względem jakości - to samo. I nie ma zmiłuj.

Brutalna walka ze smogiem

W zeszłym tygodniu Europarlament przyjął dyrektywę o wspieraniu czystych pojazdów. Zawiera mnóstwo nakazów i zakazów, a przygotował ją Polak, Andrzej Grzyb z EPL.

- 60 proc. emisji powodujących smog pochodzi z transportu. Musimy z tym walczyć. Szczególnie sektor publiczny, na szczeblu samorządów i regionalnym, powinien dać dobry przykład, kupując nisko i zeroemisyjne samochody - podkreśla.

Poprzez dyrektywę Unia chce zmusić jednostki administracji państwowej i samorządowej, by część kupowanych przez nie pojazdów lub zamawianych usług, przede wszystkim w transporcie publicznym, była nisko lub zeroemisyjna. Dotyczy to głównie zakupów autobusów, ciężarówek, samochodów dostawczych, ale także samochodów osobowych.

Nowy (?) prezydent Krakowa będzie musiał zatem kupić nie tylko ekologiczny transport dla nas, ale i dla siebie. Np. elektryczną limuzynę. Ów brutalny zakaz wykluczy zatem docelowo tradycyjne, a ukochane dotąd przez Polaków, diesle, a promował będzie pojazdy elektryczne, na wodór, LPG czy biopaliwa, w tym biogaz.

Przy okazji deputowani przegłosowali zaproponowaną przez Grzyba poprawkę dającą preferencje w przetargach pojazdom produkowanym na terenie Unii Europejskiej, przez producentów mających w krajach UE swoją siedzibę. Z tego brutalnego nakazu nie są zachwyceni Chińczycy, ani Amerykanie.

Brutalny zakaz brutalności

W minionym tygodniu europosłowie zajmowali się także m.in. zagrożeniami dla niezależnego dziennikarstwa śledczego i rzetelnej informacji, podczas V Europejskiego Kongresu Młodych Rolników alarmowali, że młode pokolenie nie chce iść w ślady swoich ojców i dziadów i zajmować się uprawą ojcowizny, ani hodowlą („obecnie średnio tylko 6,5 proc. rolników ma mniej niż 35 lat”) i zastanawiali się, jak ocalić rolniczą tradycję i pobudzać w tym kierunku aspiracje kolejnych pokoleń.

Z kolei Intergrupa Sport w Parlamencie Europejskim zorganizowała spotkanie dotyczące niepokojącego procederu przemytu dzieci i młodzieży w sporcie: „Każdego roku setki tysięcy dzieci, w tym młodzi sportowcy z krajów rozwijających się, są przemycane przez ludzi podających się za agentów sportowych. Przemytnicy obiecują im i ich rodzinom sławę, bogactwo i ucieczkę z ubóstwa, a problem dotyka w największym stopniu młodych piłkarzy z Afryki i Ameryki Południowej”. Unia chce z przemytem stanowczo walczyć, co zaowocuje zapewne kolejnymi zakazami i nakazami.

(Nie)brutalny zakaz sprzedaży tradycyjnych żarówek

Problem zakazu tradycyjnych żarówek opisaliśmy całkiem niedawno w tekście „Polska partyzantka żarówkowa: Unia każe, a my swoje”. Przypomnijmy: ponad dekadę temu unijni urzędnicy wymyślili, że w celu zmniejszenia zużycia energii na terenie UE, ze sprzedaży będą stopniowo wycofywane tradycyjne, wolframowe, żarówki.

Wprowadzony na rynek 130 lat temu wynalazek Edisona jest wprawdzie tani i daje przyjemne dla oka światło, ale jego żywotność wynosi marne tysiąc godzin i – co ważniejsze – tylko kilka proc. energii przemienia się tam w światło, a reszta niepotrzebnie grzeje klosz i otoczenie. Inicjatorzy akcji uznali, że trzeba te marnotrawne źródła światła zastąpić bardziej efektywnymi świetlówkami, a docelowo –lampami diodowymi, czyli LED-ami, nawet 10 razy efektywniejszymi i trwalszymi od zwykłych żarówek. Brukselscy urzędnicy wyliczyli, że dzięki nowym przepisom w ciągu 10 lat w całej Wspólnocie uda się zaoszczędzić energię odpowiadającą rocznemu zużyciu 11 mln gospodarstw domowych, a rachunki za energię w przeciętnym mieszkaniu spadną o 25 euro, czyli ponad 100 zł rocznie.

Wszystkie kraje UE, w tym Polska, zgodnie przyjęły w 2005 r. dyrektywę i od września 2010 r. wycofują ze sprzedaży kolejne żarówki: najpierw 100 W, potem 75 W, wreszcie 60 W. We wrześniu 2016 r. miały zniknąć efektywniejsze od „wolframówek” halogeny typu C, ale po lamentach przemysłu żarówkowego Komisja Europejska zgodziła się przedłużyć handel nimi o dwa lata.

Formalnie więc we wrześniu 2018 r. nie powinno ich już być w sklepach. I faktycznie, w Niemczech, Francji i Belgii łatwiej kupić marihuanę niż halogen. Ale w Polsce halogeny są dostępne w każdym markecie. Stoją na półkach obok… wolframowych żarówek 60 W, 75 W i 100 W. Bez problemu kupiliśmy nawet 200 W. W internetowych sklepach dostępna jest pełna gama tradycyjnych żarówek – tyle że sprzedawanych jako „specjalistyczne”, „antywstrząsowe”, ze wzmocnionym żarnikiem. Bo Polak potrafi.

Formalnie na żarówce takiej napisane jest, że „zalecana jest do stosowania w oświetleniu warsztatowym, w dźwigach towarowych, oświetleniu sygnalizacyjnym i zakładach usługowych”. Ale nikt Polakowi nie zabroni stosować jej w salonie, łazience, a nawet sypialni. Sęk w tym, że - jak twierdzą sami producenci i handlowcy – popularność tradycyjnych żarówek wśród Polaków, także seniorów, szybko maleje.

Powodem jest spadek cen LED-ów. Emanujące ciepłym światłem odpowiedniki tradycyjnych stuwatówek, ale 10 razy od nich oszczędniejsze i trwalsze, można kupić za 6 zł. Ta kwota nikogo już nie odstrasza, zwłaszcza że każdy dzień używania LED-ów daje spore oszczędności.

Krakowscy hurtownicy szacują, że LED-y kupuje ostatnio grubo ponad połowa klientów, a żarówki „specjalistyczne” – poniżej 30 proc., czyli dwukrotnie mniej niż dwa-trzy lata temu.

Natomiast co do „zmuszania”, to procedury unijne nie pozwalają narzucić obywatelom danego kraju rozwiązań, które nie byłyby popierane przez zdecydowana większość mieszkańców Unii. W większości wypadków (rozporządzeń, regulacji) zgodzić muszą się wręcz wszyscy – nie wystarczy większość w Europarlamencie, musi być jeszcze jednomyślność lub kwalifikowana większość wśród szefów rządów lub właściwych ministrów poszczególnych państw.

W przypadku dyrektywy żarówkowej, do jej „szybkiego przedłożenia” wezwała Komisję Europejską Rada Europejska złożona z przedstawicieli wszystkich państw członkowskich Unii. Było to na szczycie w marcu 2007 r., na którym Polskę reprezentował ówczesny prezydent Lech Kaczyński. Tamten szczyt zaowocował też tzw. pakietem klimatycznym, czyli innymi zakazami i nakazami dotyczącymi oszczędzania energii w ramach walki z globalnym ociepleniem oraz ograniczeń w stosowaniu paliw nieodnawialnych, zwłaszcza węgla...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński