Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cztery mile niezgody

Jacek Taczalski, 14 sierpnia 2004 r.
- To jedyne oficjalne zaproszenie jakie otrzymałam na biegi imienia mojego męża - pokazuje Agnieszka Marzec. Dziś odbędzie się już szósta edycja zawodów.
- To jedyne oficjalne zaproszenie jakie otrzymałam na biegi imienia mojego męża - pokazuje Agnieszka Marzec. Dziś odbędzie się już szósta edycja zawodów. Agnieszka Pochrzęst
Żona tragicznie zmarłego olimpijczyka Jarosława Marca nie zgadza się, by organizatorzy biegów w Dziwnowie poświeconych pamięci jej męża, traktowali ją jak piąte koło u wozu.

O tragicznej śmierci Jarosława Marca sześć lat temu jest znacznie ciszej niż o ostatniej eskapadzie mistrzów olimpijskich Władysława Komara i Tadeusza Ślusarskiego. Wszyscy jednak zginęli w tym samym wypadku samochodowym na trasie A3 między Przybiernowem a Brzozowem.

Promocja kosztem rodziny

Od sześciu lat w Dziwnowie organizowane są biegi poświęcone pamięci jej mieszkańca - "Cztery Mile Jarka".

- Już w 2000 roku złożyłam pismo w Urzędzie Gminy w Dziwnowie - mówi Agnieszka Marzec. - Mój protest budzi nie sama idea biegu, ale traktowanie osób bliskich Jarkowi - twierdzi. - Gmina szczyci się z organizacji biegu, a ani ja, ani synowie Jarka nie są zapraszani oficjalnie na imprezę - dodaje.

Jak przyznaje jest osobą bezrobotną. Gmina pomogła jej w sposób symboliczny - ufundowała obiady w szkole synowi Michałowi, dała jednorazową zapomogę oraz - jak twierdzą teściowie - dołożyła tysiąc złotych do pomnika. - Nie zgadzam się by gmina promowała się wykorzystując imię mojego męża, sama zaś nam nie pomagała - atakuje urzędników. Dodaje, że wielokrotnie zwracała się z prośbą o pracę w urzędzie.

- Tylko raz zostałam zaproszona. Organizatorzy przypominają sobie o mnie gdy zobaczą mnie na ulicy. Wówczas otrzymuję czasami ustnie zaproszenie na biegi. Syn mojego męża z pierwszego małżeństwa mieszka w Wałczu. Gdybym mu nie powiedziała, nic by nie wiedział o biegach imienia jego ojca - twierdzi Agnieszka Marzec. - Mój syn wziął udział w biegu pamięci ojca. Nie otrzymał po zawodach nawet pamiątkowej koszulki - mówi rozgoryczona.

Burmistrz nic nie wie

Sprawą protestu żony sportowca wydaje się być zaskoczony burmistrz Dziwnowa. - Nic mi nie wiadomo, że pani Marzec przeciwna jest biegom. Musimy się mocno zastanowić w takim razie nad sensem organizacji imprez pod taką nazwą.

Zawody będą odbywać się nadal, może jednak zmienimy nazwę, o prostu na "Cztery mile" już bez "Jarka" - zastanawia się głośno burmistrz Zbigniew Zwolan. Potem jednak przypomina sobie, że "chyba słyszał o protestach pani Marzec". Wystarczy jednak by przejrzał pisma wpływające do urzędu - dla ułatwienia podpowiadamy, by zajrzał do oficjalnej korespondencji z 27 kwietnia 2000 roku.
Rodzice są dumni
Pomysł organizacji biegów gorąco popierają za to rodzice Jarosława Marca. - Proszę nie słuchać tej pani - mówi o swej synowej ojciec olimpijczyka Marian Marzec. - Razem z żoną jesteśmy bardzo dumni, że bieg nosi imię naszego syna - dodaje. Nie chce komentować zachowania żony syna, ani doszukiwać się przyczyn jej postępowania. - Ona nawet nie mieszka w Dziwnowie - mówi tylko zaczepnie.
- Nie mogłam znaleźć pracy, w Dziwnowie nie miałam perspektyw, więc wyprowadziłam się do moich rodziców do Piotrkowa Trybunalskiego - tłumaczy się pani Agnieszka. Dodaje, że do Dziwnowa przyjeżdża co roku z synem na dwumiesięczne wakacje.
W sobotę, o godz. 12, odbędzie się szósta edycja biegu "Cztery Mile Jarka". Czy następne biegi poświecone pamięci Jarosława Marca, za rok odbędą się także w Dziwnowie? - Zawsze taką imprezę może zorganizować ktoś inny i gdzieś indziej skoro tu nie jestem nikomu potrzebna - twierdzi rozżalona wdowa po biegaczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński