Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czteroletni Michałek przeżył dzięki szybkiej pomocy ratownika ze Słupska

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Ratownik medyczny ze Słupska, który uratował życie małemu chłopcu
Ratownik medyczny ze Słupska, który uratował życie małemu chłopcu Album pana Konrada
Gdyby nie szybka interwencja ratownika medycznego, który znalazł się we właściwym miejscu o właściwej porze, czteroletni Michałek prawdopodobnie by nie żył. Dziecko zadławiło się jedzeniem podczas jazdy samochodem. Ratownik ze Słupska uratował malucha.

Do dramatycznych zdarzeń doszło w niedzielne późne popołudnie na drodze pod Wejherowem. Pan Konrad, ratownik medyczny ze Słupska, jechał swoim samochodem do Trójmiasta. Na poboczu zauważył auto stojące z włączonymi światłami awaryjnymi i ludzi biegających wokół. Okazało się, że to małżeństwo, które próbuje ratować swoje dziecko. Ich czteroletni synek zadławił się kawałkiem bułki. Jak nam powiedział ratownik, dziecko siniało, a rodzice byli w szoku.

Pan Konrad nie zastanawiał się długo. Zatrzymał auto i natychmiast przystąpił do akcji ratowania życia. Rodzicom polecił wezwać pogotowie. Zastosował rękoczyn Heimlicha, by odetkać dziecku drogi oddechowe. Ucisk na przeponę i 4-5 klepnięć między łopatki. Kawałek bułki wypadł po dwóch próbach.

- I młody zaczął płakać. Dochodził do siebie. Widziałem, że już jedzie pogotowie, więc dałem chłopakom popracować – opowiada ratownik, zaznaczając, że na co dzień wiele osób w ten sposób pomaga innym.

Pan Konrad jest bardzo skromnym człowiekiem. Prosi, by nie podawać jego nazwiska.

- Takich jak ja jest wielu, ale nikt o tym nie pisze i nie mówi. Strażacy, policjanci robią to samo. Pierwszy raz ktoś powiedział mi: dziękuję. Jest mi niezmiernie miło – mówi pan Konrad, który studiował na Akademii Pomorskiej w Słupsku ratownictwo medyczne. - Wtedy spieszyłem się po mamę na lotnisko, ale zatrzymałem się na widok ludzi biegających nerwowo wokół auta. Byłem pewien, że coś się dzieje i od razu przemknęła mi myśl o palącym się BMW na obwodnicy Słupska kilka lat temu. Wtedy w aucie też było dziecko, trochę przyczadzone. Tak mi to zapadło w pamięć, że i tym razem też się zatrzymałem.

Czy to możliwe, aby akurat o tej porze, w tym właśnie miejscu koło Wejherowa przypadkiem przejeżdżał ratownik medyczny? Wydaje się, że na 1000, może na 10000 tysięcy, a może jeszcze więcej takich zdarzeń było to kwestią szczęśliwego trafu. Ludzie wierzący mówią, że w takim zbiegu okoliczności widać boską opatrzność, która czuwała nad dzieckiem wymagającym natychmiastowej pomocy. Trudno sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby w pobliżu nie było ratownika.

Tymczasem pan Konrad nawet nie podał swojego nazwiska rodzinie uratowanego chłopczyka. Kiedy zobaczył, że dziecko doszło do siebie, a pogotowie było już w drodze pożegnał się rodzicami czterolatka i odjechał, bo spieszył się na lotnisko po swoją mamę. Rodzicom udało się tylko dowiedzieć, jak ma na imię i pochodzi ze Słupska.

Postanowili, że nagłośnią sprawę i podziękują mu postem na facebookowej grupie Aktualny Spotted Słupsk.

„Chciałabym podziękować jednemu bohaterowi wczorajszego wydarzenia, które są zmorą jakiejkolwiek rodziny. Wczoraj około godziny 18 moje czteroletnie dziecko zadławiło się jedzeniem podczas jazdy pod Wejherowem” – napisała mama dziecka. „Wraz z mężem kompletnie nie wiedzieliśmy, co mamy robić. Ogarnęła nas panika. Dzięki Bogu zjawił się jeden pan. Jako jeden z nielicznych zatrzymał się na poboczu drogi, aby zapytać, czy coś się stało. Widząc siniejące dziecko, zaczął je ratować. Rozmawiając z dyspozytorem robił to dość fachowo, więc sądzimy, że był ratownikiem medycznym. Niestety pan był na tyle skromny, że powiedział jedynie imię: Konrad oraz że pochodzi ze Słupska i śpieszy się po mamę na lotnisko. Chcielibyśmy bardzo podziękować za uratowanie życia naszemu dziecku. Nie mogliśmy zrobić tego osobiście, gdyż jak szybko zjawił się, tak szybko zniknął, nie zostawiając kontaktu, więc może chociaż tutaj przeczyta. Bardzo dziękujemy, Michałek doszedł do siebie, a zespół pogotowia powiedział, że sporo szczęścia mamy, że akurat ktoś zajął się tym, kto ma pojęcie na ten temat. To jest prawda, że nie każdy nosi pelerynę. Zaskoczyło mnie, gdy mąż chciał dać mu pieniądze za pomoc, lecz on nie przyjął ich, ale poprosił, abyśmy również bezinteresownie pomagali. Naprawdę, Konrad, jesteś przykładem, że warto wierzyć w ludzi. Dziękujemy jeszcze raz z całego serca. Może i dla ciebie to rutyna, lecz dla nas naprawdę nieprawdopodobny czyn.

Na trop bohatera naprowadziła naszą redakcję pani Monika Doluk ze Słupska.

- Chciałabym, abyście się państwo zainteresowali naszym słupskim bohaterem, który uratował dławiące się dziecko – napisała do „Głosu Pomorza”/gp24.pl. - Podejrzewam, że gdyby nie on, dzisiaj maleństwa by nie było. Tak się składa, że ten bohater to brat mojej przyjaciółki.

Ale pan Konrad uważa, że zrobił tylko to, co do niego należało.

- To nie mój pierwszy i nie ostatni raz w życiu. Pomaganie to moja życiowa pasja -I dodaje. -Myślę, że uratować czyjeś życie to jest lepiej niż w totka wygrać.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czteroletni Michałek przeżył dzięki szybkiej pomocy ratownika ze Słupska - Głos Pomorza

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński