Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czekają na przebudzenie

Marzena Domaradzka, 29 października 2005 r.
Kajtek wciąż śpi. Śpi w szczególny sposób przyglądając się światu. Lekarze rokują jednak dobrze. Mały ma szanse na pełne wyleczenie. Przed nim jednak długa i żmudna rehabilitacja.
Kajtek wciąż śpi. Śpi w szczególny sposób przyglądając się światu. Lekarze rokują jednak dobrze. Mały ma szanse na pełne wyleczenie. Przed nim jednak długa i żmudna rehabilitacja.
- Kajtuś chciałby pochodzić, pobiegać by chciał - kobieta czule mówi o synku. Jego błękitne oczy patrzą w jeden punkt. Nie wodzą za twarzą matki, choć od czasu do czasu maluch rozgląda się tym "błękitem" po pomarańczowym pokoju.

Kajetan Pawełczyk od ponad roku jest w śpiączce. W sierpniu ubiegłego roku wpadł na podwórku do oczka wodnego. Lekarze różnie oceniali jego stan.

- Nie dano nam nadziei, powiedziano, że rokowania są złe - wspomina pani Anna, mama chłopca.

Trafili jednak do kliniki "cudu". Do kliniki rehabilitacji bydgoskiej Akademii Medycznej, gdzie z wielkimi sukcesami wyprowadzają chorych ze śpiączki.

- Tam profesor Jan Talar powiedział, że wyprowadzi Kajtka na prostą, że nasz syn odzyska pełną sprawność ruchową i intelektualną, że to tylko kwestia czasu - tłumaczy.

Najpierw jednak Kajtuś musi się obudzić. Potem czeka go długa droga, zanim odzyska sprawność.

Mój synek śpi

Każdy nowy dzień może być właśnie tym, kiedy Kajetan się obudzi. Od czasu, kiedy wrócił w marcu z turnusu rehabilitacyjnego jego stan bardzo się poprawia. Chłopiec zaczyna reagować na dźwięki, od czasu do czasu coś zamruczy i próbuje gaworzyć.

- Przeciąga się już nawet w łóżku, kiedy rano się budzi - mówi pani Anna, a chłopiec spokojnie siedzi na jej kolanach.
Zielona bluzeczka, kolorowe rajtuzki, rumiane policzki i wielkie błękitne oczy niczym okna do innego świata.

- Każdy zwraca na nie uwagę. Najciekawsze jest to, że Kajtek, kiedy śpi zamyka oczy, a kiedy "przebudza się" otwiera je - mówi pani Anna.

Gdyby nie cieniutka sonda, przez którą chłopiec jest karmiony, nikt nie domyśliłby się, że Kajtek jest w stanie śpiączki.

- Liczymy dni, każdego ranka widzimy dużą poprawę. Lekarze go nie poznają, kiedy wracamy ponownie na rehabilitację, proces regeneracji idzie bardzo szybko, choć my chcielibyśmy, żeby Kajetan już się obudził. Żeby już można było go uczyć mówić, bawić się i chodzić - mówią rodzice.

Klinika cudu

Za kilka dni Kajtek razem z mamą wyjeżdża do kliniki w Bydgoszczy na swój trzeci już turnus rehabilitacyjny. Spędzą tam 6 tygodni.

Chłopiec każdego dnia będzie poddawany intensywnym zabiegom. Stymulacja prądem, masaż, basen, fizykoterapia. W ciągu jednego zaledwie dnia Kajetan przejdzie taką ilość zabiegów, jak w czasie całego tygodnia w jednym ze szczecińskich szpitali, gdzie leżał w ubiegłym roku.

- Do Bydgoszczy trafiliśmy prawie cudem, bo w kolejce do tego szpitala czeka 700 pacjentów. Informacje o klinice wynalazła mama i siostry, uruchomiliśmy wszelkie możliwie kontakty. Ówczesny szef kliniki profesor Talar kazał nam nakręcić film i przysłać do siebie, tak by mógł ocenić w jakim stanie jest mały, zanim wyruszymy w tak długą podróż. Kiedy obejrzał go powiedział, że Kajtek będzie zdrowy, że podejmuje się jego leczenia, bo widzi ogromne szanse - wspomnianą rodzice chłopca.

Obudzić mózg

Zdrowy - przymiotnik powtarzany niczym mantra w ciągu ostatnich miesięcy. Zdrowy - Pawełczykowie widzieli już w klinice ludzi wybudzonych ze śpiączki po kilku miesiącach, roku czy nawet latach. Dlatego "zdrowy" ma dla nich realne znaczenie.

- Do kliniki przychodzi dziewczyna, która przez 4 miesiące leżała nieprzytomna po wypadku samochodowym. W tym roku zrobiła maturę i dostała się na socjologię. Widzieliśmy wielu ludzi, którzy przeszli przez śpiączkę i dziś normalnie egzystują. Kajtek ma bardzo wielkie szanse, bo jego mały organizm został "uśpiony" bardzo wcześnie, kiedy dopiero zaczynał mówić, chodzić i uczyć się otaczającej rzeczywistości - tłumaczy ojciec chłopca.

Prócz rehabilitacji, lekarze namawiają rodziny chorych na różnego rodzaju eksperymenty, które pozwolą jak najszybciej obudzić uśpiony mózg. Podają chorym ulubione smaki, skrapiają ulubioną wodą salę gdzie leżą, wywożą na świeże powietrze a nawet zalecają spacery!

- Na oddziale w Bydgoszczy leży dorosły chłopak, którego każdego dnia matka prowadzi na krótki spacer. Wygląda to ciut niesamowicie, kiedy korytarzem szpitalnym oparty o specjalny balkonik maszeruje z zamkniętymi oczami. Matka każdego dnia mówi do niego "Marek wstawaj, czas na spacer". To szpital marzeń, a pracujący tam lekarze to ludzie z powołaniem i pasją - opowiada pani Anna.

Ona także stara się dostarczyć synowi jak największej ilości bodźców. Dlatego też całe mieszkanie wymalowane jest na kolorowo. W pokoju dziennym po ścianach tańczą barwne plamki.

- Tak zalecił nam lekarz. Kupiliśmy taką wirującą lampę niczym do dyskoteki, żeby w otoczeniu małego nie było monotonii, żeby stale napotykał na coś nowego. Udało nam się także zdobyć specjalny pionizator. Wkładamy go na dzień na pół godziny. To
kolejna "gimnastyka" dla mózgu, który musi odbierać i przetwarzać wciąż nowe informacje - tłumaczą.

Smak waniliowego serka

Kajetan przyjmuje posiłki na razie przez sondę.

- Chciałabym go już odłączyć, bo wydaje mi się, że mały bardziej się męczy, kiedy je przez sondę. Boję się jednak, że znów się zachłyśnie, tak jak w czasie wypadku. Na razie zjada cały serek. Karmię go łyżeczką, to sukces - mówi Anna.

Najbardziej lubi smak waniliowy. Przed chorobą - jak wspominają najbliżsi - spory był z niego łasuch. Jak tylko nauczył się otwierać lodówkę, ciągle czegoś się z niej domagał.

- Karmiłam go piersią, ale jadł także stałe pokarmy. Był już bardzo okrąglutki, miał duży apetyt, trzeba go było odganiać od lodówki - wspomina kobieta.

Wszystko zmieniło się w ciągu niemalże minuty, pewnego sierpniowego popołudnia. Pawełczykowie mieszkali jeszcze w Raduniu, niewielkiej wsi pod Gryficacmi. Siedzieli całą rodziną przed domem. Kajtek bawił się piłką. Nikt dziś nie potrafi powiedzieć, kiedy zniknął.

- Przez cały czas pilnowaliśmy go. Wtedy było nas kilka osób, ja, moje siostry, mąż. Ktoś może powiedzieć, że nie upilnowaliśmy, ale to było mgnienie, chwila. Być może wpadła mu piłeczka do oczka, trudno dziś wytłumaczyć jak to się stało - opowiada pani Anna. - Zanim przyjechała karetka, moja siostra robiła mu masaż serca i wentylację. Mały zachłysnął się wodą, miał całe zalane płuca.

Są dobrzy ludzie

Pawełczykowie wiosną tego roku przenieśli się do Gryfic. Już nie mogli mieszkać w Raduniu. Za dużo wspomnień. Złych wspomnień.

Każdą wolną chwilę między wyjazdami do Bydgoszczy poświęcają dwójce swoich synów, Kajetanowi i jego 9-letniemu bratu Dawidowi. Wszystkie pieniądze idą na rehabilitację małego. W czasie drugiego pobytu na turnusie rehabilitacyjnym przyjaciele postanowili zorganizować zbiórkę pieniędzy na leczenie Kajtka. W kilku gryfickich sklepach rozstawiono puszki z prośbą o datki.

- Ludzie bardzo nam pomogli. Doznałam wiele dobrego od gryficzan. Mam nadzieję, że kiedyś w przyszłości, kiedy mój syn będzie zdrów, uda mi się oddać dalej to, czym mnie obdarzono - mówi pani Anna.

***

Rodzice chłopca udostępnili numer konta, na który można wpłacać datki na dalsze leczenie Kajetana.

Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom i Młodzieży Specjalnej Troski
"Jeden Świat"

Konto bankowe: Bank BP S.A.
Oddział Regionalny w Białymstoku
Nr PL 71 1020 1332 0000 1002 0026 3921

Koniecznie z dopiskiem "Na leczenie i rehabilitację Kajtusia P."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński