- Przeszkadza nam pogoda, a konkretnie silne falowanie morza. Jeżeli jest duże, to utrudnia akcję - powiedział wczoraj Piotr Domaradzki, główny inspektor Urzędu Morskiego w Szczecinie. - Poza tym pojawiły się trudności techniczne.
Zagrożenie dla turystów
Transporter leży w Bałtyku od 1945 roku. Prawdopodobnie jest to jeden z zaledwie kilku takich modeli, które odnaleziono w Europie po II wojnie światowej. Wrak transportera leży na głębokości około 2 metrów. O tym, że tam jest wiedziano już dawno, ale dopiero teraz Urząd Morski w Szczecinie zdecydował się go wyciągnąć.
- Wrak jest niebezpieczny dla kąpiących się w morzu. Szczególnie przy niskim poziomie wody - mówi Piotr Domaradzki. - Przez lata mocno wbił się w dno. Raz był bardziej, raz mniej przysypany piaskiem. Teraz jest dobra okazja, żeby go wyciągnąć, bo warstwa piasku na dnie jest bardzo cienka i prawie cały transporter jest odsłonięty.
Z oponami Continental
Nadwozie pojazdu jest zupełnie zniszczone. W latach 50-tych Rosjanie wymontowali z niego całe uzbrojenie, włożyli skrzynkę trotylu i... wysadzili. Jak mówią nurkowie ze szczecińskiej firmy "Divers", wybuch musiał być bardzo silny.
- Stopił nawet fragmenty metalu - dodaje Adam Hoppe, właściciel Zakładu Prac Podwodnych i Hydrotechnicznych ze Szczecina, która wygrała przetarg na wyciągnięcie wraku.
- Ale podwozie z gąsienicami i kołami jest całe - dodaje Piotr Domaradzki.
W środę nurkowie wyciągnęli na ląd silnik, kawałki blach pancernych. Wszystko leżało obok wraku. Wyciągnięto też przednie zawieszenie i dwa koła. Na obu są jeszcze opony marki Continental.
- Wszystko jest w bardzo dobrym stanie - twierdzi Piotr Piwowarczyk, który od lat zajmuje się militariami. - A to najważniejsze dla jego rekonstrukcji. Z odtworzeniem samego nadwozia nie będzie problemów. Teraz trzeba tylko jak najszybciej przepłukać i oczyścić to, co już zostało wyciągnięte. W wodzie wrak podlegał ograniczonej korozji. Na powietrzu proces ten przebiega znacznie szybciej.
Pękła lina
Nurkowie przygotowywali się do wyciągnięcia wraku kilka dni. Próbę ruszenia z miejsca - niemal wtopionego w dno - wraku podjęto w czwartek. Niestety, nie udało się. Pękła lina.
- Miała grubość 23 mm - mówi Adam Hoppe. - Dziś mamy już grubsze. Po 30 i 32 mm.
W piątek, jeszcze przed wejściem pod wodę, nurkowie mieli nadzieję, że warunki będą podobne, jak dzień wcześniej. Okazało się jednak, że są gorsze. Pierwsza próba zaczepienia liny nie powiodła się. - Dochodziłem do wraku i silne falowanie mnie znosiło - powiedział nurek. Udało się to dopiero jego koledze - Waldemarowi Kryszczukowi.
Przez ponad godzinę operator spychacza Bronisław Piszczek z Kamienia Pom. próbował wydobyć z dna morza niemiecki transporter. Najpierw wjechał do wody.
- Nic z tego - powiedział. - Maszyna zagrzebuje się w dnie, dostaje przechyłu.
Zdecydowano więc, że spychacz będzie ciągnął wrak z brzegu. Ale i to nie pomogło. - Za mała siła ciągu - stwierdził Waldermar Kryszczuk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?