Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czego mężczyźni nie wiedzą o paniach? Kobiety sukcesu ze Szczecina

Oskar Masternak
Oskar Masternak
Na co dzień realizują się w swoich pasjach i umiejętnie łączą życie zawodowe z rodzinnym. Każda jest jest inna, ale łączy je jedno: sukces. O recepcie na niego rozmawiamy z szczeciniankami: Agnieszką Skrzypulec - mistrzynią świata w żeglarstwie, Edytą Łongiewską-Wijas - szczecińską radną oraz z Katarzyną Gdaniec-Śmiłowską - bizneswoman, właścicielką salonów z modą włoską.

Agnieszka Skrzypulec - reprezentantka Polski w żeglarstwie w klasie 470, uczestniczka Letnich Igrzysk Olimpijskich 2012 i 2016. Mistrzyni świata, Polski i medalistka mistrzostw Europy. Nasza nadzieja na olimpijski medal w trakcie tegorocznych Igrzysk w Tokio.

Kiedy poczuła Pani, że żeglarstwo jest tym, co chcerobić w życiu?
- W klubie zazwyczaj byłam jedyną dziewczynką, czasami dochodziły i odchodziły inne, ale czułam że w większości jestem w męskim towarzystwie. Bardzo często było mi z tego powodu ciężko. Byłam młodsza od klubowych kolegów – ja miałam 12 lat, a oni 15 i byłam dziewczynką, więc naturalnie byłam od nich słabsza fizycznie. Doświadczenie z tego okresu ukształtowało we mnie wytrwałość i siłę do przezwyciężania słabości. Kluczowym momentem w mojej karierze była decyzja o wyborze studiów, a przede wszystkim miasta, gdzie chciałabym studiować. Po głowie chodził mi Wrocław i Poznań, ale ostatecznie zorientowałam się, że nie jestem gotowa, aby zakończyć przygodę z żeglarstwem. Poszukałam zatem uczelni w Szczecinie, aby dalej reprezentować ten sam klub i trenować w tej samej grupie. To była pierwsza i prawdopodobnie najważniejsza decyzja, którą podjęłam, i która zadecydowała, że związałam życie z żeglarstwem.

ZOBACZ TEŻ:

Jakie największe wyzwania stoją przed kobietami w świecie żeglarstwa?
- Największe różnice widać na początkowym etapie nauki, czyli w klasie optimist i w żeglarstwie zawodowym. Na dużych jachtach i najsłynniejszych regatach kobiet jest niewiele. Oczywiście widać, że proporcje zaczynają się zmieniać, np. w najbardziej prestiżowych regatach okołoziemskich Vendee Globe, które do tej pory były zdominowane przez załogi męskie, teraz jako wymóg jest załoga mix. Niestety, w regatach o „świętego Graala” żeglarstwa, czyli regatach o Puchar Ameryki kobiet ze świecą szukać. Obserwując świat trenerów również widać, że na najwyższym poziomie zatrudnionych kobiet jest garstka. Ma to bezpośredni związek z wyzwaniami, jakie stoją przed zawodnikiem. Liczba dni spędzona na wyjazdach przez trenera jest taka sama jak jego zawodników. Żeglarstwo ma to do siebie, że zawody rozgrywane są w różnych miejscach na świecie, a żaden akwen regatowy nie jest taki sam. Dlatego najlepiej do zawodów możemy się przygotować, trenując w miejscu gdzie będą one rozgrywane. Wiąże się to z tym, że ponad 220 dni w roku spędzamy poza domem. Czasami zazdroszczę kolegom z innych dyscyplin, że mogą trenować w miejscu, gdzie mieszkają. Mogą wtedy więcej czasu poświęcić rodzinie, przyjaciołom. W naszej dyscyplinie to zwykle jest tęsknota z obu stron. Nasza i ludzi, których zostawiamy w domu. Dlatego też niewiele jest kobiet, które są w stanie poświęcić życie rodzinne i związać swoje życie zawodowe z profesjonalnym żeglarstwem szczególnie po zakończeniu kariery sportowej.

Czy można powiedzieć, że żeglarstwo to Pani pasja?
- Bez wątpliwości, żeglarstwo to moja pasja. Bez pasji nie byłabym w stanie uprawiać sportu tak długo, a szczególnie tak intensywnie. W żeglarstwie uwielbiam to, że jest różnorodne. Od żeglarstwa jeziorowego, po regaty dookoła świata. Od małych Optymistów, po wielkie żaglowce. Każdy z tych rodzajów żeglowania ma swoją specyfikę i każdy może znaleźć coś dla siebie. Ogrom wiedzy potrzebny do tego, żeby być dobrym żeglarzem sprawia, że można całe życie się uczyć i nie mieć dość. Uwielbiam wolność, którą daje żeglarstwo. Zarówno trenując, jak i w trakcie zawodów narzuconą mamy kolejność okrążania poszczególnych znaków, ale to od nas zależy jaką trasę wybierzemy, gdzie dostrzeżemy więcej wiatru, którą falę wybierzemy, żeby popłynąć szybciej. Korzystając z sił natury i wykorzystując nasze umiejętności, możemy sprawić, że łódka płynie szybciej, zatrzymuje się, cofa. Pedał gazu i hamulec jest w naszych rękach i w czuciu łódki.

W tym roku będzie Pani brała udział w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Jak wyglądają Pani przygotowania do najważniejszej imprezy czterolecia i jak cel stawia sobie Pani przed tym startem?
- Razem z moją załogantką Jolą Ogar marzymy o medalu olimpijskim. Wszystko, co robimy, jest napędzane tym marzeniem. Szukamy naszych słabych stron i staramy się nad nimi pracować. Nie chcemy zostawić żadnej luki, bo wiemy że przy stresie związanym ze startem w Igrzyskach, może to zaważyć o końcowym wyniku. W styczniu zaczęłyśmy sezon startowy. Zdobyłyśmy brązowy medal w pucharze świata rozgrywanym w Miami. To dobry prognostyk na sezon. Przed nam za miesiąc start w mistrzostwach świata, mistrzostwa Europy w maju i miesięczne zgrupowanie w Japonii w czerwcu. Wybieramy teraz sprzęt, na którym będziemy chciały wystartować w Igrzyskach, ponieważ już w kwietniu musimy pakować łódki do kontenera, który ruszy w stronę Japonii. Mamy nadzieję, że nasze poświęcenie, pasja i codzienna praca zaowocuje na igrzyskach.

WIDEO:

Edyta Łongiewska-Wijas - niezależna radna Rady Miasta Szczecin. Bezkompromisowo walczy o sprawy kultury w mieście.
Wcześniej w polityce aktywnie działał Pani mąż. Dlaczego zdecydowała się Pani wejść do tego świata?
- Spowodowała to sytuacja, w której Polska znalazła się po 2015 roku. Momentem przełomowym było dla mnie uczestnictwo wraz z tysiącami kobiet w Czarnym Proteście 3 października 2016 r., a trzy dni później uczucie, gdy Sejm odrzucił projekt oprotestowanej ustawy. To był ten impuls, „moment decydujący” mówiąc językiem fotografii. W innym przypadku nie myślałabym o polityce właśnie ze względu na wspólne doświadczenie blisko 20-letniej obecności w niej mojego męża. Nasz związek, jak i on sam, najwięcej zyskał w moich oczach właśnie w czasie jego politycznej absencji, która trwa już pięć lat. Paradoksalnie można powiedzieć, że gdyby z polską polityką wszystko było w porządku, nie byłoby mnie w niej. Zdeterminowała mnie sytuacja, której w życiu publicznym doświadczają kobiety.

Przez wiele lat świat polityki opanowany był przez mężczyzn. Kobiecie łatwo przebić się w tej branży? Jakie największe wyzwania w tym świecie stoją przed kobietami?
- Najłatwiej przebić się kobiecie, która przyklaskuje mężczyznom. Nie brak takich w szczecińskiej polityce. W ślad za teoretyczkami feminizmu nazywam je „strażniczkami systemu". Najtrudniej jest natomiast osiągnąć kobiecie pozycję podmiotową. Należy przez to rozumieć potraktowanie serio programowych pryncypiów, postawienie na merytoryczną rzetelność i uczciwość wobec wyborców. Nie oznacza to oczywiście braku gotowości do kompromisu. Mam jednak odczucie, że przez trzy dekady demokratycznej Polski kompromis, na przykład w sprawach praw kobiet, oznaczał naszą kapitulację wobec męskiej dominacji. Chcę to wreszcie zmienić.

Jest Pani mamą. Łatwo łączy się życie rodzinne z działalnością polityczną?
- Największy kłopot to czas. Polityka jest niebywale absorbująca i jak dla mnie pełna tzw. pustych przebiegów. Za dużo rytuałów, klepania się po plecach, płytkich rozmów o niczym. Za mało z kolei merytorycznych i odważnych dyskusji. Gdybyśmy politykę uczynili bardziej konkretną, na wzór profesjonalnej pracy zawodowej, nie byłoby tak dużego problemu w relacji dom – aktywność polityczna. Mam nadzieję, że mój 15-letni syn jest już na tyle duży i oswojony z polityką, że rozumie sytuacje, w których w domu jest mnie mniej. Magdalena Grabowska stwierdza w książce „Między wójtem a proboszczem", że polskie kobiety wciąż nie decydują się na politykę, bo ich partnerzy są niewystarczająco wyrozumiali. Mój mąż wie, z czym wiąże się polityczne zaangażowanie. Odkąd pamiętam, zawsze potrafiliśmy się porozumieć i dobrze uzupełniać. To pozwala przezwyciężać trudności.

ZOBACZ TEŻ:

ZOBACZ TAKŻE:

Co na sesji rady miasta? Burzliwa dyskusja nad odwołaniem ra...

Czy można powiedzieć, że polityka to Pani pasja?
- Nie powiedziałabym tego. Boję się polityków, dla których polityka jest pasją, czy wręcz sensem życia. Dla osiągnięcia zwycięstwa i utrzymania się „na fali" są oni w stanie zrobić wszystko. A polityka opisuje i tłumaczy jedynie skromny fragment społecznej rzeczywistości, czyniąc to niestety coraz częściej nieudolnie czy wręcz anachronicznie. Słyszymy wtedy, że wyborcy są dużo bardziej nowocześni od tych, którzy rządzą. Pasjonaci polityki żyją najczęściej w wirtualnym świecie swoich gier. Prawdziwe życie toczy się gdzie indziej. W moim przypadku polityka nie jest pasją i nie chcę, aby się nią stała. Nie jest też sposobem na życie, ani drogą do zyskania łatwego poklasku. Jest raczej koniecznością, parafrazując łacińską sentencję: politicare necesse est. Jest sposobem, narzędziem zmiany rzeczywistości na lepszą. Jeśli chcemy, aby nasze dzieci żyły w lepszym mieście, kraju, czy świecie, musimy zaangażować się w politykę i traktować ją poważnie.

Odchodząc z klubu radnych Koalicji Obywatelskiej, powiedziała Pani kilka gorzkich słów o roli kobiet w partii i w radzie. Czy w szczecińskiej polityce można mówić o równouprawnieniu?
- Wspominałam już o tym. Równouprawnienie kobiet w polityce pozostaje dla mnie ciągle tylko formalne i deklaratywne. W praktyce suwerenny głos kobiet jest tłamszony. Nawet lewica miała i nadal jeszcze ma z tym problem. Mimo wszystko uważam, że powoli sprawy idą ku lepszemu. Plusem jest to, że widzimy różnicę – w kontrze do Polski przywołujemy przykład premierki Finlandii Sanny Marin i tamtejszego rządu, którego większość stanowią kobiety. Wiemy, że kryje się za tym jakość polityki, której pragniemy. Wiemy również, że te fińskie polityczki nie uzyskały władzy z łaski mężczyzn, lecz przez lata ją sobie wywalczyły. Wierzę, że w polityce przyjdzie kiedyś taki moment, że płeć nie będzie odgrywała roli.

Dlaczego tak mało kobiet bierze czynny udział w lokalnej polityce?
- Bo razi je język konfrontacji, konserwatyzm polityków od prawa do lewa, dążenie do ideologizowania wszystkiego, płaskie i małe gry, pusta medialność jako fetysz. Nie mam wątpliwości, że kiedy zaczniemy od polityki oczekiwać jakości, tak jak oczekujemy jej na przykład w punkcie usług czy w sklepie, wytworzy się przestrzeń dla mądrych i wykształconych kobiet, że będzie ich w lokalnej polityce więcej. Jeśli natomiast polityka nadal będzie zgiełkiem, kobiety zaktywizują się na innych polach – nauki, biznesu, pracy społecznej, czy zawodowej. Stracimy jednak na tym wszyscy, niezależnie od płci.

Katarzyna Gdaniec-Śmiłowska - bizneswoman, właścicielka salonu mody Marella

Jak rozpoczęła się Pani przygoda z biznesem?
- Po studiach postanowiłam zrealizować swoje wielkie marzenie, jakim była szkoła nurkowania. Młoda kobieta, w dodatku instruktor i założyciel szkoły to było nie lada wyzwanie zarówno dla mnie, jak i dla kolegów po fachu, którzy uważali, że to sport dla mężczyzn. Uwielbiam wyzwania i obalanie stereotypów, więc długo się nad tym nie zastanawiałam. Miałam dobrze skonstruowany biznes plan i wielką pasję, dzięki której czułam, że robię to, co lubię. Kiedy otwierałam swój pierwszy salon, przy ulicy Jagiellońskiej, w całym Szczecinie były może dwa, trzy sklepy z ładnymi i eleganckimi ubraniami dla kobiet. Brakowało torebek, dodatków i linii codziennej, w pięknym i modnym wydaniu. Nie było tu wielu marek, które znałam ze swoich zagranicznych podróży, marek które wkraczały do mody u naszych zachodnich sąsiadów. Chciałam stworzyć w naszym mieście wyjątkowe miejsce, gdzie panie będą odpowiednio obsłużone, gdzie będą mogły się ubrać i spróbować pysznej, włoskiej kawy. Jak wiele kobiet, uwielbiam dobrze skrojone i uszyte ubrania. Piękne tkaniny i nowatorskie faktury, moda nieustannie mnie zachwyca, zawsze stawiam na wysoką jakość, którą na co dzień doceniają i uwielbiają nasze klientki.

Przez wiele lat świat mody opanowany był przez mężczyzn, czy łatwo kobiecie przebić się w tej branży?
- Był opanowany przez mężczyzn, którzy i tak projektowali z myślą o kobietach. W tej chwili w wielu domach mody dyrektorami kreatywnymi i zarządzającymi są kobiety i, jak widać, doskonale sobie radzą, czego najlepszym przykładem jest Maria Grazia Chiuri, dyrektor kreatywny w domu mody Dior. Nie lubię jednak utartych schematów związanych z płcią. Sama jestem żywym zaprzeczeniem powielanych schematów. Uprawiam sport, w którym przez wiele lat prym wiedli wyłącznie panowie, ale kocham sukienki i bardzo wysokie obcasy. Moda jest otwartą przestrzenią dla każdego, kto chce ją tworzyć i ma do tego predyspozycje. Jak w każdej branży zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, wyzwaniem są co raz większe wymagania, ogromna konkurencja, odpowiednie przygotowanie i odporna psychika.

Czy łatwo łączy się życie rodzinne z działalnością biznesową? Jakie są największe problemy i trudności, które musi Pani na co dzień pokonywać?
- Na pewno nie jest, zwłaszcza kiedy ma się bardzo małe dzieci. Zajęłam się poważnie pracą, kiedy syn i córka byli w wieku przedszkolnym, dlatego tak bardzo podziwiam młode mamy, które z niemowlakiem na rękach otwierają swój biznes i wracają na rynek pracy. Wiem, ile trudu i wyrzeczeń musi je to kosztować. Moje studia i pewne predyspozycje pozwalają mi na dobrą organizację i selekcję tego, co jest w danej chwili najważniejsze, co może poczekać, a z czego należy zrezygnować. Musze mieć uporządkowany każdy dzień, aby zawieźć dzieci do szkoły, zorganizować dom i zakupy, zrealizować zadania w pracy i mieć czas na ukochany relaks, czyli poranne lub wieczorne bieganie.

W wielu wywiadach podkreśla Pani swoją zamiłowanie do motocykli. Kiedy rozpoczęła się Pani przygoda z dwoma kółkami?
- Wiele, wiele lat temu (śmiech). Zamiłowanie do motocykli i samochodów chyba było we mnie od zawsze, już jako mała dziewczynka szybko musiałam na czymś jeździć. Nie pochwalam brawury na ulicy, ale w dozwolonym miejscu i czasie lubię poczuć wiatr we włosach, wolność i przyjemność, którą dają nam organizowane wraz z przyjaciółmi motocyklowe wyprawy. Niedawno byliśmy w Mongolii, teraz planujemy kolejne dalekie trasy na dwóch kółkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński