Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co się stało u świętego Alberta

Anna Starosta, ha, 18 marca 2006 r.
Dwóch mężczyzn trafiło prosto na stół operacyjny, po tym jak ich kolega rzucił się na nich z nożem. Sprawcy postawiono wczoraj zarzut próby zabójstwa.

Jeden z zaatakowanych miał rozharatany brzuch, drugi podcięte gardło. Cała trójka to mieszkańcy schroniska Fundacji Instytutu Świętego Brata Alberta przy ulicy Karsiborskiej. Mimo że w schronisku obowiązuje zakaz picia alkoholu, mężczyznom udało się go wnieść do pokoju.

- Bo nikt ich przy wejściu nie sprawdzał - powiedział nam jeden z mieszkańców.

Ratowali im życie

Poszkodowani twierdzą, że przynieśli "kilka piwek". Lekarz Elżbieta Kozłowska, która przyjęła ich na oddział szpitala twierdzi jednak, że obaj byli bardzo pijani.

- Nie było z nim żadnego kontaktu. Nie potrafili nawet powiedzieć, jak się nazywają - mówi. - Natychmiast trafili na stół operacyjny. Mężczyzna z raną brzucha miał podziurawione jelita. Dwa zespoły lekarzy jednocześnie ratowały im życie.

Jest oburzona tym, co się stało w schronisku.

- Nam schronisko zarzuca, że odsyłamy do nich bezdomnych, którzy są umierający - mówi Elżbieta Kozłowska. - A sami co robią? Nie potrafią nawet ich przypilnować. Nikt z opiekunów tego schroniska nie poczuwa się do odpowiedzialności za to co się stało!

Niewiele pamięta

Policja twierdzi, że w trakcie picia mężczyźni pokłócili się, kto komu podbiera jedzenie. W końcu jeden z nich, 54-letni Jan W. rzucił się na pozostałych kolegów z nożem. Polała się krew. Dopiero wtedy interweniował opiekun schroniska.

- Nagle Janek wstał i rzucił się do Benedykta - opowiada ugodzony w brzuch pan Artur. - Zranił go w szyję. Benedykt stracił strasznie dużo krwi. Jak chciałem go obronić, to Janek włożył mi nóż w brzuch. Poczułem straszny ból. Niewiele pamiętam. Kierownik krzyczał, żeby zawołać pogotowie.

Jan W. uciekł ze schroniska zanim przyjechała policja. Patrol zatrzymał go na jednej z ulic.

- Trafił do izby zatrzymań - mówi nadkom. Dorota Zawłocka, oficer prasowy komendanta policji w Świnoujściu. - Postawiliśmy mu zarzut usiłowania zabójstwa. Wystąpiliśmy też o jego tymczasowe aresztowanie.

Aby do szóstej

Bezdomni przyznają, że często w schronisku piją alkohol. Wystarczy wytrzymać do godz. 18., bo w każdej chwili może wpaść kontrola. Później mogą robić co chcą. Kierownik schroniska Dariusz Żyła nie chciał rozmawiać z "Głosem". Zamiast niego, przed budynek wyszedł jeden z mieszkańców. Straszył dziennikarzy, że wezwie policję. Prezes zarządu fundacji Leszek Podolecki zaprzecza, że w schronisku pije się alkohol.

- Regulamin zabrania wnoszenia i spożywania alkoholu na terenie naszych schronisk - mówi Leszek Podolecki. - W tym wypadku musiało być jakieś zaniedbanie. Jestem w tej chwili poza Świnoujściem. Jak tyko wrócę, zajmę się tą sprawą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński