Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co jeszcze spoczywa na dnie Odry?

Marek Jaszczyński [email protected]
Tak wyglądała barka wydobyta w porcie szczecińskim w 2007 roku.
Tak wyglądała barka wydobyta w porcie szczecińskim w 2007 roku. Aleksander Ostasz, Magazyn "Nurkowanie"
Rzeka potrafi zaskakiwać, przykładem może być znalezienie i wydobycie starej barki z dna przy Bulwarze Piastowskim. Wcześniej z Odry wyciągnięto mnóstwo bardzo ciekawych obiektów. Co jeszcze spoczywa na dnie rzeki?

Zadzwoń albo napisz

Zadzwoń albo napisz

W imieniu poszukiwaczy zapraszamy do współpracy osoby posiadające informacje o zatopionych samolotach, czołgach lub innych obiektach, które powinny znaleźć się w polskich muzeach, prosimy o kontakt z redakcją Magazynu "Nurkowanie", ul. Kolumba 86, 70-035 Szczecin, [email protected], tel. 601 402 400.

- Wrak wydobyty w ubiegłym tygodniu nie był jedyny w ciągu ostatnich lat, w 2007 roku w porcie wydobyto zabytkową barkę, która niestety trafiła na złom - mówi Aleksander Ostasz z Magazynu "Nurkowanie". - W Szczecinie może jeszcze czekać wiele niespodzianek. Powinniśmy się troszczyć o takie znaleziska, przydałaby się inwentaryzacja wraków spoczywających w Odrze. Nawet wyciąganie z wody ostatniego znaleziska budzi wątpliwości. Moim zdaniem, zamiast używać surowych lin, które uszkodziły kadłub, barka powinna być podnoszona na pasach.

Zamiast Egiptu - Międzyodrze
Spotkania z historią podczas nurkowania nie należą do rzadkich. Okazuje się, że w Szczecinie wbrew pozorom można znaleźć wyjątkowe miejsce do nurkowania.

- To Międzyodrze, jakość wody w Odrze poprawiła się zdecydowanie, przejrzysta woda, czyste dno - mówi Aleksander Ostasz. - Tutaj też można obserwować przyrodę, nie trzeba jechać aż do Egiptu, żeby nurkować w interesujących akwenach.

W Szczecinie nie brakuje podwodnych odkryć.

- Przykładem może być wrak bocznokołowca (napędzany przez koła łopatkowe umieszczone po obu burtach statku - przyp. red.), który odnaleziono w 2001 roku, a znajduje się na dnie Odry, w pobliżu oczyszczalni ścieków - mówi Aleksander Ostasz, pasjonat nurkowania. - Tak naprawdę to odnalazł go wtedy mój 4-letni syn Aleksander junior. Byliśmy na spacerze z psem, mój syn zobaczył że coś wystaje z wody i mnie po prostu tam zaciągnął. Porobiłem zdjęcia, a ich analiza pozwoliła skojarzyć fakty. Dzięki późniejszemu nagłośnieniu sprawy w mediach udało się dotrzeć do świadków tych zdarzeń.

To nie koniec listy jednostek spoczywających w rzece. Wrak prawdopodobnie kutra do dzisiaj spoczywa w wodach Dziewoklicza.

- Na pewno możemy się spodziewać odkryć wraków na jeziorze Dąbskim i w samej Odrze - dodaje pan Aleksander.

Trupy w "Androsie"
Kilka lat temu udało nam się porozmawiać z panem Stanisławem Salą z Pogodna, który w latach czterdziestych ubiegłego wieku wydobywał wraki z dna Odry. Szczególnie zapamiętał obrazy z transportowca "Andros". Jedna z bomb urwała mu dziób. Na pokładzie znajdowały się ewakuowane niemieckie rodziny...

- Nurkowie musieli mieć żelazne nerwy - wspominał. - Ekipy napotykały rozdęte trupy, które poruszane prądem wody przemieszczały się w ładowniach z miejsca na miejsce. Już po wydobyciu, zwłoki pasażerów w 30 trumnach przetransportowano do tego samego nabrzeża, z którego rozpoczynali ostatni dla nich rejs.

Prace przy wydobyciu zniszczonych kadłubów rozpoczęły się w 1947 roku. Powołano specjalną komisję wrakową, której przewodniczył kpt. Tadeusz Wysocki. Na liście wraków było tak dużo jednostek, że w przedsiębiorstwie Gdynia-Ameryka Linie Żeglugowe powołano oddział ratownictwa morskiego, w skład którego wszedł statek "Smok".

- Przykładowo na lata 1947 - 1949 przewidywano wydobycie 65 jednostek - wspomina pan Stanisław. - Huty potrzebowały złomu, który najpierw trafiał do przedsiębiorstwa złomowania, mieszczące się na Parnicy.

Transportowiec "Usambara"
Pierwsza wydobytą jednostką na Odrze była barka, która po remoncie i przebudowie zaczęła pełnić rolę bazy nurkowej. Pracę na niej rozpoczęli nurkowie, którzy przeszli specjalistyczne kursy w marynarce wojennej. Był wśród nich Stanisław Sala.

- Nurkowanie wyglądało inaczej niż dziś - wyjaśniał. - Ubierało się ciężki skafander z ołowianymi ciężarkami, a na głowę zakładało się hełm. Powietrze do pracującego pod wodą dostarczała ręczna pompa. Tak więc wiele zależało od zgrania zespołu.

Małe jednostki nie przekraczające tonażu 100 ton wydobywano dźwigami pływającymi. Jeżeli wraki w kadłubie nie posiadały znacznych uszkodzeń, a pokład znajdował się na małej głębokości, wówczas budowano tzw. kopersy, polegało to na tym, że luki ładowni obudowywano pionowymi ściankami (powstawały skrzynie bez pokrywy i dna), które sięgały powyżej lustra wody. Nieszczelności likwidowano "plastrami", czyli tarcicą, a oprócz tego płótnem żaglowym, linami, wełną i targanem (nasmołowane pakuły). Po zlikwidowaniu nieszczelności wypompowywano wodę z wnętrza wraku. Potem jednostka była odholowywana.

Inaczej postępowano w przypadku dużych wraków. Najpierw wokół kadłuba zakładano stropy, które później zamocowywano do pontonów. Po wypompowaniu wody z pontonów wrak unosił się.
Według spisu sporządzonego przez pana Stanisława, od Zatoki Pomorskiej aż po port w Szczecinie, zalegało blisko sto wraków. Wśród wymienionych jednostek nie brakuje niewielkich barek, ale uwagę zwracają również większe statki. W spisie znalazł się na przykład transportowiec "Usambara", jednostka o tonażu 8690 ton, zwodowana w 1922 roku. W 1940 roku zarekwirowany przez marynarkę jako transportowiec. Statek w 1945 zatopiono przy jednym z nabrzeży szczecińskiego portu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński