Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co jest nie tak?

Michał Fura, 29 października 2004 r.
Starania naszego samorządu o otwarcie granicy dla samochodów osobowych od lat nie posuwają się ani o krok do przodu. Wygląda na to, że lokalni politycy nie potrafią znaleźć na to sposobu.

Wsiadasz w samochód, przejeżdżasz przez przejście graniczne Świnoujście - Ahlbeck, machasz z uśmiechem polskim i niemieckich pogranicznikom i jedziesz przed siebie... To na razie tylko marzenia, mimo że jesteśmy członkiem Unii Europejskiej.

Niech słuchają

Na ostatniej sesji radni przyjęli plan prezydenta w sprawie otwarcia granicy. To twarde stanowisko. Poparło je siedemnastu radnych.
Janusz Żmurkiewicz uważa, że 1 stycznia przyszłego roku należy otworzyć przejście graniczne Świnoujście - Ahlbeck. Mają korzystać z niego autobusy turystyczne oraz samochody osobowe mieszkańców wyspy Uznam.

Natomiast, gdy otwarte zostanie przejście graniczne w Garz (koniec przyszłego roku według prezydenta) dla samochodów osobowych, ruch na przejściu w Ahlbecku należy ponownie ograniczyć. Tylko dla pieszych, rowerzystów i autobusów liniowych.

Żeby nie skończyło się tylko na żądaniach, prezydent daje Niemcom coś w zamian. Zdecydowanie podkreśla, że popiera starania naszych sąsiadów o przedłużenie kolejki UBB do centrum Świnoujścia. Czyli to, na czym Niemcom od dawna najbardziej zależy.

Kij i marchewka

Tradycyjnie przeciwny takiemu planowi działania jest Stanisław Możejko - czyli przeciwnik polityczny numer jeden Janusza Żmurkiewicza. Strategię prezydenta nazwał "epoką jaskiniową w dyplomacji".

- Tak nic od Niemców nie wywalczymy - twierdzi i dodaje, że otwarcie granicy możemy osiągnąć tylko poprzez rozmowy z Niemcami, a nie żądania, z których od dawna nasi sąsiedzi już niewiele sobie robią.
Niektórzy uważają, że radny ma rację, bo od dawna głośno żądamy otwarcia granicy i nic to nie daje.

Przykład? W czerwcu ubiegłego roku, po tym jak kolejny raz Niemcy powiedzieli "nein" otwarciu granicy, prezydent Janusz Żmurkiewicz postawił ultimatum: nie otworzycie przejścia, my nie zgodzimy się na budowę w Świnoujściu kolejki UBB.

Być może prezydent chciał tylko sprawdzić, jaka będzie reakcja strony niemieckiej na tak ostre stanowisko. W każdym razie - szybko się z tego wycofał. W lipcu ubiegłego roku gościł w Świnoujściu wicepremier Marek Belka. Będąc na granicy w obecności Niemców wyraźnie powiedział, że sprawa budowy kolejki nie podlega dyskusji. Dokładniej, chodziło o to, żeby dać do zrozumienia Niemcom, że polskie władze lokalne nie mogą tego pomysłu zablokować.

To ewidentny dowód na to, jak silne lobby w Berlinie mają przynajmniej niektórzy lokalni politycy po drugiej stronie szlabanu.

W kotka i myszkę

W przeciągu ostatnim roku stanowiska różnych osób i środowisk po stronie niemieckiej na temat otwarcia przejścia w Ahlbeck zmieniały się jak w kalejdoskopie. Raz Niemcy byli "za", niedługo potem mówili "nie".

W grudniu ubiegłego roku otwarcie przejścia poparła specjalna polsko-niemiecka komisja szczebla wojewódzkiego. Zaraz potem "za" otwarciem granicy opowiedzieli też na jednym ze spotkań przedstawiciele niemieckiej branży turystycznej.

Przyszedł luty 2004 i ochłodził nasze optymistyczne nastroje. Wyraźne "nein" dla otwarcia granicy powiedział wtedy na łamach niemieckiej prasy sekretarz w ministerstwie gospodarki w Schwerinie Reinhard Meyer. Takich przykładów zmiany stanowisk strony niemieckiej można by podać znacznie więcej.

Jeszcze jeden argument na "nie"

Niemcy nie chcą otwarcia granicy na naszych warunkach, bo - to oficjalny powód - boją się zakorkowania wyspy Uznam oraz zwiększenia zanieczyszczenia środowiska naturalnego po ich stronie. Do tego dochodzą też obawy niemieckiej branży turystycznej i przedsiębiorców.

I zabrali się za przygotowanie dokumentu, który ma dać odpowiedź, czy rzeczywiście otwarcie granic wyspę zakorkuje. Ma być gotowy za dwa lata.

- Wtedy dopiero zdecydujemy, czy otworzyć granicę, czy też nie - dodaje strona niemiecka.

Niektórzy, z prezydentem Świnoujścia na czele, twierdzą, że znają już wynik tego opracowania. Według nich, będzie dla nas niekorzystny. W skrócie - potwierdzi obawy Niemców i wtedy tym bardziej nie zgodzą się na otwarcie przejścia na naszych warunkach. Niektórzy dodają, że strona niemiecka nie po to wydaje grube pieniądze na ten dokument, żeby była on korzystny dla Polaków.

Stanisław Możejko twierdzi jednak, że nie ma innego sposobu na przekonanie Niemców do naszych racji, jak czynne włączenie się w prace nad niemieckim dokumentem. Dlatego postuluje, abyśmy oddelegowali do niej specjalistów z wysokimi kwalifikacjami, którzy będą bronić naszych interesów. Zdaniem władz miasta wystarczy, że będzie to delegacja na czele z Andrzejem Szczodrym.

Rządom się jakoś nie pali

Kluczem do otwarcia granicy jest zmiana zapisu w umowie międzyrządowej Polski i Niemiec w sprawie przejścia w Ahlbecku.

To właśnie tam ograniczono ruch na przejściu tylko dla pieszych i rowerów. Żeby granicę otworzyć dla samochodów osobowych trzeba więc umowę zmienić. A zrobić mogą to tylko rządy Polski i Niemiec.

Wiedzą o tym, a przynajmniej powinni wiedzieć, wszyscy samorządowcy. Prezydent Janusz Żmurkiewicz mówił, że wystąpił do polskiego rządu o zmianę tego zapisu. Czy to zrobił - nie wiadomo. Ale nawet jeśli, to do tej pory polski rząd jakoś na ten temat nic nie wspominał.

Dlatego na ostatniej sesji radny Ryszard Teterycz zaproponował, aby rada miasta podjęła uchwałę w tej sprawie i przesłała ją do Rady Ministrów. Głos radnych, czyli wybrańców społeczeństwa, to więcej niż tylko głos samego prezydenta. Ryszard Teterycz uważa więc, że żądania miasta miałyby większe szanse powodzenia.

Niektórzy podkreślają jednak, że na niewiele nam się to zda, jeśli nie przekonamy do naszego pomysłu władz lokalnych po drugiej stronie granicy. I przypominają przykład z Markiem Belką, czyli jaką siłę przebicia ma samorząd niemiecki na wyższych szczeblach władzy.

Na dodatek, w opinii niektórych, liczenie teraz na inicjatywę naszego rządu w sprawie granicy jest z góry skazane na niepowodzenie. Politycy w Warszawie myślą bardziej o przyszłorocznych wyborach niż o problemach Świnoujścia. Niestety.

Niektórzy uważają też, że po niemieckiej stronie nikt teraz ostrym stanowiskiem prezydenta Janusza Żmurkiewicza się nie przejmie. Przygotowują się bowiem do reformy swojego samorządu, a więc są zajęci swoimi sprawami. Reforma polegać ma na zmniejszeniu liczby gmin przy granicy, a tym samym liczby burmistrzów. Oznacza to, że władza po tamtej stronie nie będzie tak rozproszona jak teraz.

Lepiej było więc poczekać na rozdanie kart po ich stronie i wtedy przystąpić do ataku. Łatwiej przekonać trzech burmistrzów, niż na przykład dziesięciu.

Gol do własnej bramki?

W swoim stanowisku Janusz Żmurkiewicz podkreśla, że bez otwarcia granicy w Ahlbek i Garz na jego warunkach, w Świnoujściu nie będzie tunelu.

- Decydenci w Brukseli czy w Warszawie nie wydadzą pieniędzy na stałe połączenie, jeśli tunel miałby służyć tylko mieszkańcom Świnoujścia - mówi prezydent.

Żeby był tunel, musi być bowiem duży ruch samochodowy. A duży ruch będzie tylko wtedy, kiedy do Świnoujścia będzie można wjechać samochodem od strony niemieckiej. Dlatego już znaleźli się tacy, którzy kreślą najczarniejsze scenariusze.

Wedle nich, Niemcy mogą przyblokować pieniądze na tunel, a dzięki temu wpadnie im w ręce kolejny argument przeciwko otwarciu przejść: nie ma tunelu, po co otwierać granicę?

Powtórka z rozrywki

Lokalni politycy mówią, że rozmawiać i przekonywać trzeba, więc widocznie wierzą, że są na to jakieś szanse. Bo jeśli w to nie wierzą, to po co w ogóle temat poruszać i udawać, że ma się jakiś pomysł?
Wszystkie dotychczasowe próby walki o podniesienie szlabanów spaliły na panewce i nie posunęły nas ani o krok do przodu.

Niektórzy mówią, że nie ma co walczyć o otwarcie granicy, bo gdy Polskę obejmą ustalenia układu z Schengen (brak kontroli na granicach) szlaban siłą rzeczy zniknie. Jednak już dziś unijni urzędnicy uprzedzają, że zanim Polska spełni wszystkie wymogi układu z Schengen może nas zastać nawet 2012 rok.

Trudno odmówić racji tym, którzy uważają, że do tego czasu możemy być świadkami bezustannych prób nacisku ze strony władz miasta na otwarcie granicy i niesłabnącego sprzeciwu strony niemieckiej.

Czyli nic, czego nie znalibyśmy do tej pory.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński