- Spodziewaliśmy się wyrównanego meczu, ale Start szybko wam odskoczył.
- To był mecz dwóch wyrównanych zespołów. Nam zabrakło trzymania nerwów na wodzy i zachowania zimnej krwi. Rywalki niczym nas nie zaskoczyły. Niedawno z nimi grałyśmy, mieliśmy świeży materiał do analizy. One jednak wytrzymały grę nerwów, a my nie. Teraz mamy większe ciśnienie, same sobie spaprałyśmy sprawę.
- Wasza gra, przy zachowaniu proporcji, przypominała drugi mecz Vive Targi Kielce z Rhein Neckar Lowen. Podobnie jak kielczanie w ataku pozycyjnym podawaliście piłkę wszerz boiska i niewiele z tego wynikało.
- Zbyt często obarczamy odpowiedzialnością jedną, dwie zawodniczki za oddawanie rzutów. Nas jednak na boisku jest sześć w ataku i powinno się to rozłożyć na wszystkie. W meczu ze Startem wszystkie patrzyłyśmy na siebie, biegałyśmy w poprzek. Sytuacji i miejsca było dużo. Nie oszukujmy się, Start to nie są jakieś orły gry w obronie, można je pokonać.
- Kolejny mecz już we wtorek. Dla was to dobrze? Nie możecie doczekać się rewanżu?
- Nie będzie czasu na analizy czy zmianę ustawień na treningach, ale to już nie ten etap rozgrywek. Cieszy mnie, że ten mecz jest w telewizji. Takie spotkania rozgrywamy najczęściej na styku, wynik oscyluje wokół remisu. Mamy dużo sił, dogrywki się nie boimy. Chcemy pokonać Elbląg, wskoczyć do czwórki. Walka o miejsca 5- 8 to będzie dla nas gra o nic. Bitwę przegrałyśmy, wojna trwa dalej.
- W ostatnich meczach w końcówkach widać było wasze dobre przygotowanie fizycznie. Ze Startem zabrakło trochę w końcówce przyspieszenia gry.
- Siły były, może trochę wyglądałyśmy na przegrane czy załamane, ale jak się przegrywa 4-5 bramkami, to głowa trochę opada, nogi i ramiona siadają. Miałyśmy taki moment, że mogłyśmy odrobić wynik, wystarczyło tylko wykorzystać stuprocentowe sytuacje. Nie udało się i powietrze z napompowanego balonu trochę uciekło.
- Ciąży na was aż tak duża presja?
- Myślę, że tak. Czwarte miejsce nie wzięło się z przypadku. Są wzmocnienia, jest ekipa na medal. Na pewno jest balon napompowany, ale trzeba z umiarem z niego spuszczać powietrze, a nie tak po jednym meczu. Niech on sobie będzie i pęknie w finale. Wymaga się od nas pierwszej czwórki i każdy zdaje sobie z tego sprawę.
- W takim razie do zobaczenia na meczu w sobotę w Szczecinie...
- Dziękuję. Może właśnie niebiosa chcą, abyśmy awans wywalczyły we własnej hali...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?