Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciężki wypadek podczas cięcia piłą. Lekarze z Goleniowa zszyli rannemu serce

Agnieszka Tarczykowska [email protected]
Pacjent nie jest jeszcze świadomy tego, jak wiele zawdzięcza lekarzom z Goleniowa. Przeżył tylko dzięki szybkiemu rozpoznaniu i decyzji o operacji.
Pacjent nie jest jeszcze świadomy tego, jak wiele zawdzięcza lekarzom z Goleniowa. Przeżył tylko dzięki szybkiemu rozpoznaniu i decyzji o operacji. Fot. Agnieszka Tarczykowska
To była tu pierwsza od lat operacja na otwartym sercu. Mężczyzna jest w stanie stabilnym. Miał dużo szczęścia. Uraz z jakim trafił do goleniowskiego szpitala bezpośrednio zagrażał jego życiu.

- Pacjent został przywieziony do szpitala z tępym urazem klatki piersiowej - tłumaczy Andrzej Miczko, ordynator oddziału chirurgicznego goleniowskiego szpitala. - Chwilę później zauważyliśmy, że dzieje się coś niepokojącego. Szybkie działanie diagnostyczne pozwoliło wykryć tamponadę serca, a echo-ekg potwierdziło te przypuszczenia. Pacjent natychmiast trafił na stół operacyjny.

50-letni mieszkaniec Goleniowa podczas cięcia drzewa piłą elektryczną doznał urazu klatki piersiowej. Kawałek drewna uderzył go z dużą siłą.
- Po otwarciu klatki piersiowej, osierdzia okazało się, że mężczyzna na przestrzeni dwóch centymetrów ma rozerwane tzw. uszko prawego przedsionka - mówi ordynator. - Ranę udało się szybko zlokalizować i zszyć. Mężczyzna w ogóle miał dużo szczęścia, bo są to urazy, które powodują, że pacjenci często nie są w stanie przeżyć drogi do szpitala i giną na miejscu.

W goleniowskim szpitalu operację na otwartym sercu ostatni raz przeprowadzono wiele lat temu. To jedna z trudniejszych operacji, wykonywana niezwykle rzadko przez chirurgów ogólnych. Jednak Andrzej Miczko, Jarosław Szołomicki i Juliusz Szymański nie mieli czasu i możliwości na szukanie innych rozwiązań. Liczyła się każda sekunda, a stan pacjenta nie pozwalał na transport.

- Trzeba przyznać, że z dużymi emocjami podjęliśmy się tej operacji, bowiem na oddziałach chirurgii ogólnej praca na otwartym sercu to rzadkość - zapewnia Andrzej Miczko. - Takie operacje to zadanie wyłącznie dla kardiochirurgów. W tym przypadku nie było mowy o innym rozwiązaniu. Wiedzieliśmy, że jest szansa na przeżycie pacjenta tylko w sytuacji, gdy natychmiast trafi na stół operacyjny. W mojej wieloletniej karierze szyłem serce po raz czwarty. Wcześniej w dwóch przypadkach pacjent przeżył, w jednym, niestety nie.

Rokowania lekarzy są optymistyczne. Mężczyzna jest w stanie stabilnym i w kontakcie, jednak z uwagi na dodatkowy uraz płuca musi przebywać na oddziale intensywnej opieki medycznej i jeszcze przez pewien czas oddychać z pomocą respiratora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński