Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciało godzinami wisiało na podwórzu w Zielonej Górze. Lekarze nie chcieli stwierdzić zgonu. Policja miała związane ręce

Piotr Jędzura
Piotr Jędzura
Do dramatycznych chwil doszło we wtorek, 7 sierpnia, na podwórku przy Placu Matejki. Ciało mężczyzny wsiało od rana do popołudnia, bo nie było komu stwierdzić zgonu. Przyjazdu odmówiło pogotowie, więc policjanci musieli sami szukać lekarza, który wystawi akt zgonu.

Zdarzenie miało miejsce na podwórzu przy Placu Matejki. Na miejsce została wezwana policja, która potwierdziła tragiczną informację. Niestety, niedługo potem zaczęły się komplikacje. Ciało wisiało wiele godzin. – Coś strasznego, jak można dopuści do tego, żeby ciało wisiało i nikt nic z tym nie robił – mówi nam osoba z okolic miejsca zdarzenia. – To mogło się zdarzyć chyba tylko w Polsce – komentuje inna z oburzeniem.

Policja robiła co tylko mogła, żeby jak najszybciej zakończyć sprawę. – Pogotowie odmówiło przyjazdu do stwierdzania zgonu mężczyzny – informuje podinsp. Małgorzata Barska z biura prasowego zielonogórskiej policji. Mężczyzna cały czas wisiał. Nieopodal znajdowali się najbliżsi.

Policjanci już kilka minut po godz. 8.00 sami zaczęli szukać lekarza, który zechce przyjechać i stwierdzi zgon. Skupili się na lekarzu rodzinnym. Bez tego na miejsce zdarzenia nie może wejść policyjna grupa zajmująca się oględzinami. Nie było jednak chętnego medyka. Czas mijał...

Dopiero po południu policjantom udało się znaleźć lekarza, który przyjechał na miejsce i stwierdził zgon mężczyzny. Ruszyły oględziny.

Policja w takich przypadkach ma związane ręce. – Przepisy nie przewidują żadnej innej możliwości. Sami szukamy lekarza – tłumaczy podinsp. Barska. Okazuje się, że obowiązujące przepisy reguluje ustawa jeszcze z lat 60. W przypadku z jakim mamy do czynienia zgon ma stwierdzić lekarz, z którym osoba miała ostatni kontakt. Najczęściej jest to lekarz rodzinny. Zdarza się jednak, że lekarze rodzinni nie przyznają się do swoich pacjentów. Wówczas problem spada na policję.

– Pogotowie nie wyjeżdża do zgonów ani do stwierdzenia zgonu. Karetka z ekipą zgodnie z przepisami jedzie do przypadków zagrożenia lub ratowania ludzkiego życia – wyjaśnia Marcin Mańkowski, dyrektor zielonogórskiego pogotowia ratunkowego. W zleceniach pogotowia nie ma nawet rubryki „wyjazd do stwierdzenia zgonu”. Dyrektor Mańkowski dodaje, że w tym przypadku odmowa przyjazdu karetki najprawdopodobniej nastąpiła już na etapie dyspozytora w Gorzowie.

Rozwiązaniem jest zmiana przepisów lub funkcja koronera. Pełni ją lekarz, który w przypadkach np. samobójstw, jedzie na miejsce stwierdzić zgon i pobiera za to kilkaset złotych opłaty. Tacy koronerzy są już w niektórych miastach w kraju. Problem w tym, że płacą za to kasy samorządów, a nie NFZ. To więc kolejne obciążenie do ich budżetu.

To nie pierwszy raz, kiedy zielonogórska policja boryka się z takimi właśnie problemami. Jeszcze gorzej jest kiedy odnalezione zostaje ciało tzw. osoby NN lub n/n (łac. nomen nominandum, „imię godne nazwania” („które powinno być nazwane"). To skrótowiec stosowany głównie w terminologii prawniczej na określenie osoby, której tożsamości nie ustalono. W Polsce tłumaczy się go jako „nazwisko nieznane”.

Zobacz również: Cud na autostradzie. Wszyscy przeżyli groźny wypadek

POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:

Zmarło dziecko przygniecione przez drzewo na kempingu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ciało godzinami wisiało na podwórzu w Zielonej Górze. Lekarze nie chcieli stwierdzić zgonu. Policja miała związane ręce - Gazeta Lubuska

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński