Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciała nie znaleziono

Mariusz Parkitny, 17 lutego 2005 r.
Najtrudniejszy w historii szczecińskiego sądownictwa proces rozpoczął się wczoraj przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. Sprawa dotyczy morderstwa młodej kobiety. Jej ciała nigdy nie znaleziono. Dowodami są jedynie ciągle zmieniane zeznania oskarżonych oraz portfel zabitej.

O zabicie 20-letniej Anny F. prokuratura oskarżyła dwóch młodych mieszkańców Myśliborza: 30-letniego Krzysztof I. oraz 26-letniego Daniela R. narodowości romskiej ps. "Bezo". To oni działając wspólnie mieli udusić 20-letnią dziewczynę, a potem utopić jej ciało w jeziorze.

Wiele tajemnic

W tej sprawie pewne jest tylko to, że do tragedii doszło 13 marca 2001 r. w Myśliborzu. O tym, że córka nie żyje rodzice dowiedzieli się rok później. Krzysztof I. zadzwonił do ojca dziewczyny i powiedział, że za 20 tys. zł powie mu co stało się z Anną. Mężczyzna zawiadomił policję. Mimo wielokrotnego przeszukania jeziora zwłok nie znaleziono. Reszta sprawy jest tajemnicą, którą musi odkryć sąd.

Dlatego proces poprowadzi dwóch bardzo doświadczonych sędziów: Zdzisława Stachów i Grzegorz Kasicki.

- Takiego procesu w tym sądzie jeszcze nie było. Praktycznie nie wiemy nic. Nie ma ciała, nie ma dowodów - mówi sędzia Zdzisława Stachów.

- Gdybyśmy mieli ciało można byłoby ustalić, kiedy oskarżeni kłamią - dodaje Grzegorz Kasicki.

Znaki zapytania

Bo to, że oskarżeni kłamią wiadomo na pewno. Na wczorajszej rozprawie kilkakrotnie zmieniali zdanie. Ponieważ odmówili odpowiedzi na pytania, sąd przez kilka godzin odczytywał ich zeznania ze śledztwa. Krzysztof I. najpierw dwukrotnie twierdził, że nie brał udziału w morderstwie. Potem zmienił zdanie i przyznał się do winy.

Jego zdaniem Annę F. udusili w mieszkaniu znajomego Daniela R. w centrum Myśliborza. Wcześniej szczegółowo zaplanowali mord. Duszeniem miał się zająć Daniel R. (uderzył ją w plecy i gdy upadła na tapczan dusił ja apaszką i poduszką). Krzysztof I. stał w tym czasie przed oknem i włączył radio, aby nie było słychać krzyków. Potem miał pomagać wiązać ofierze nogi.

Zwłoki włożyli do szafki kuchennej, znieśli na dwór i załadowali do wózka. Krzysztof I. miał zawieźć ciało nad jezioro i tam utopić przy pomocy obciążników. Czy tak wyglądało to morderstwo? Nie wiadomo.

- Oskarżeni zmieniają wersje - mówią sędziowie.

Sprawa jest tak skomplikowana, że sąd nie wyklucza zbadania oskarżonych na wykrywaczu kłamstw.

W sprawie ma zeznawać prawie 40 świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński