Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Choszczno: nordic walking sposobem na życie

Marek Huet
- Nasza grupa u jednych budzi zdziwienie, a u innych zainteresowanie. Pytają o sprzęt i pierwsze lekcje. Oj czujemy, że wkrótce będzie nas więcej - śmieją się miłośniczki nordic walkingu. Na zdjęciu od lewej: Eugenia Pałczyńska, Irena Słowik, Bogusława Jarząb, Maria Krzemińska i Jadwiga Przygoda.
- Nasza grupa u jednych budzi zdziwienie, a u innych zainteresowanie. Pytają o sprzęt i pierwsze lekcje. Oj czujemy, że wkrótce będzie nas więcej - śmieją się miłośniczki nordic walkingu. Na zdjęciu od lewej: Eugenia Pałczyńska, Irena Słowik, Bogusława Jarząb, Maria Krzemińska i Jadwiga Przygoda. Fot. Marek Huet
Nad choszczeńskim jeziorem Klukom robi się coraz tłoczniej. Przybywa bowiem miłośników wypoczynku na łonie natury. Obok wędkarzy i spacerowiczów rośnie liczba zwolenników nordic walkingu.

O skandynawskim spacerze z kijkami Eugenia Pałczyńska dowiedziała się z telewizji. W Szczecinie, kursy nordic walkingu prowadziła jej dawna wychowanka z przedszkola - Ewa Leśniańska. Na prośbę byłej wychowawczyni przywiozła do rodzinnego miasta treningowe kijki i udzieliła im pierwszych lekcji.

- Było fantastycznie - śmieje się pani Eugenia. - Kiedy trenowałyśmy na placu Witosa, auta stawały na jezdni, a kierowcy trąbili. Pewnie się oglądali za zgrabną figurą naszej trenerki, za którą podążałyśmy z kijkami ciach, ciach, jak te kaczki.

Tak powstał team

Pani Eugenia, była pracownica Przedszkola nr 1 w Choszcznie, od dwudziestu lat przebywa na emeryturze. Ale dopiero od siedmiu lat odbywa spacery wokół jeziora Klukom.

- O to, czy trasa jest możliwa do pokonania, wypytałam mojego wnuka - wspomina. - Teren znał doskonale. Wcześniej bowiem trenował biegi wzdłuż miejskiego akwenu.

Z czasem na wspólne wycieczki namówiła koleżankę po fachu, Marię Krzemińską. Początkowo byłe przedszkolanki wędrowały tylko do przesmyku pomiędzy dwoma jeziorami i wracały. Do kolejnych spacerów zaprosiły Irenę Słowik. Ona przekonała Jadwigę Przygodę, która przyprowadziła Bogusławę Jarząb. Do babskiej ekipy dołączyła jeszcze Sabina Wiśniewska. Wszystkie zgodnie postanowiły, od poniedziałku do piątku, pokonywać cały sześciokilometrowy szlak. Bez względu na pogodę.

- Godzinę zbiórek uzgodniłyśmy na 7.30. To najpiękniejsza pora dnia - wyznają kobiety.

O tym, że na zdrowotne dolegliwości nie ma nic lepszego, jak poranny ruch, przekonały się wkrótce.

- Przed chodzeniem brałam trzy tabletki dziennie na nadciśnienie - mówi pani Eugenia. - Teraz wystarczy mi jedna. Po spacerach obniżył mi się też cholesterol, no i nie puchną już tak nogi. Mój lekarz, podczas badań kontrolnych, nie mógł się nadziwić.

Zauroczone jeziorem

- Nad jezioro chodzimy z kijkami już trzeci rok - mówią entuzjastki spacerów. - Kochamy to miejsce. Ulubione ścieżki na południowej stronie jeziora nazywamy po swojemu: alejką Brzozową oraz alejką Bukową. Każdej wiosny przytulamy się do swoich brzózek czerpiąc witalną energię. Jak popadało, nieraz wywracałyśmy się tu jedna na drugą. Tak było ślisko.

Ze śmiechem wspominają imieniny organizowane przy harcerskim mostku i rybaka, którego przestraszył wystrzał otwieranego szampana. Zaskoczony wędkarz mało nie wpadł do wody.

- Bez pań z kijkami byłoby tu smutno - podkreślają napotkani amatorzy ryb i spacerowicze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński