Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chemik Police zagra o punkty, Espadon Szczecin o awans

(sz)
Andrzej Szkocki
Siatkarki Chemika Police rozpoczną rok meczem w Pile, natomiast Espadon Szczecin zagra z Cuprum Lubin w Pucharze Polski.

Mistrzynie odpoczywały dłużej niż gracze Espadonu. Poprzedni mecz zagrały przed świętami, a po czterech dniach poza klubem, przystąpiły do solidnych treningów. W ten sposób ładowały akumulatory przed serią 18 spotkań, które zagrają w ciągu dwóch miesięcy.

- W styczniu i lutym będzie więcej podróży i grania meczów niż okazji do solidnego treningu - zauważył Jakub Głuszak, trener Chemika. - Dlatego zaplanowaliśmy dużo przygotowań atletycznych, była też dość mocna siłownia. Podczas zajęć z piłkami skupiliśmy się na technice i eliminowaniu błędów.

Początek intensywnego grania w środę o godzinie 18 w Pile. Chemik jest niepokonanym liderem Orlen Ligi. Na koniec rundy jesiennej zwyciężał pewnie i bezkompromisowo. Z PTPS Piła spotkał się w październiku i choć nie był w szczytowej formie, wygrał 3:0. Statuetkę MVP odebrała Joanna Wołosz, a najwięcej punktów po jej wystawach zdobyła Katarzyna Zaroślińska, która debiutowała w zespole.

Dla PTPS porażka w Azoty Arenie była początkiem pasma niepowodzeń, które doprowadziło do zmiany trenera. Jacek Pasiński zastąpił na ławce Łukasza Przybylaka i diametralnie poprawił grę Nafciarek. Były reprezentant Polski odniósł sześć zwycięstw i wyciągnął PTPS z ostatniego na 7. miejsce w tabeli. Teraz spróbuje znaleźć sposób na poskromienie mistrzyń Polski. W poprzedniej dekadzie mówiło się o jego niesnaskach z kibicami Piasta Szczecin.

W środę o godzinie 18 zagra również Espadon w hali Cuprum Lubin. Stawką jest awans do najlepszej ósemki Pucharu Polski. Rok temu niebiesko-biali wywrócili się na pierwszej przeszkodzie, choć byli faworytami meczu z Krispolem Września. W tym sezonie prawie nikt na nich nie stawia. Drużyna Michała Gogola nie wygrała na wyjeździe, od kiedy awansowała do Plus Ligi.

Espadon był już w tym sezonie w Lubinie. Przegrał 0:3, a najbardziej pamiętny z całej wyprawy był fakt, że mecz kończył się dwa razy. Kapitan Janusz Gałązka musiał zawołać swoich kolegów z szatni, a niektórych nawet spod prysznica, ponieważ sędziowie zgubili rachubę w liczeniu punktów. Drużyny spokojnie dograły zawody, długo przebijając piłkę ponad siatką, czym ironicznie podsumowały zamieszanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński