Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chemik Police kontra Maret Balkestein-Grothues. Trwa odbijanie piłeczki

(sz)
Andrzej Szkocki
Sprawa nieudanego transferu Maret Balkestein-Grothues trafiła do sądu. Trwa odbijanie piłeczki.

Kapitan reprezentacji Holandii miała być czołową siatkarką Chemika Police w tym sezonie. Transfer Maret Balkestein-Grothues był hitem nie tylko w obozie mistrza Polski, ale generalnie w Lidze Siatkówki Kobiet.

Przyjmująca nie trenowała z Chemikiem w okresie przygotowań. Do Polski przyjechała po mistrzostwach Europy i od razu wskoczyła do składu na mecz o superpuchar. Jej kariera w zespole skończyła się na przedstawieniu kibicom. Szczęśliwi byli ci, którzy zdążyli zrobić zdjęcie Balkestein-Grothues w koszulce Chemika, ponieważ nigdy później w niej nie zagrała.

Podczas innych meczów Holenderkę można było zobaczyć najwyżej na trybunach. Balkestein-Grothues nie grała w Lidze Siatkówki Kobiet z powodu problemu z kontraktem. Chemik nie umieścił jej nawet w zakładce „kadra” na swojej stronie internetowej. W środę przyjmująca opuściła klub po blisko pół roku razem, a jednak osobno z Chemikiem.

Następnego dnia mistrz Polski wydał oświadczenie, w którym przedstawił swoją wersję wydarzeń od czerwca do grudnia.

Chemik pochwalił się transferem 21 czerwca po zawarciu umowy przedwstępnej z siatkarką. Do końca tamtego miesiąca klub i Balkestein-Grothues mieli podpisać właściwe umowy sportową oraz wizerunkową. Tak nie stało się. Pomimo tego Chemik wprawił w ruch machinę związaną z transferem. Siatkarce zapewnił mieszkanie i samochód, pozwolił trenować, objął ubezpieczeniem, a także opieką medyczną. Twierdzi, że dążył do rozwiązania sporu. Nie wyszło, a winą obciąża agenta siatkarki Jakuba Dolatę, który miał stawiać nieznane dotąd żądania. Sprawę skierował do sądu. Holenderka nie czeka na jej finał na miejscu. Zdaniem Chemika opuściła klub i Szczecin bez słowa wyjaśnienia.

Tyle o stanowisku Chemika, ale nie o sprawie. Na pismo klubu odpowiedzieli w tym samym dniu Dolata, adwokat siatkarki z Polski i jej agentka z Belgii. Rozpoczęło się odbijanie piłeczki.

Obóz siatkarki dowodzi, że dokument, który Chemik nazywa umową przedwstępną, był kontraktem wiążącym, po którego podpisaniu Holenderka powinna grać i otrzymywać pensję. Jak wysoką? To jeden z punktów sporu. Zdaniem Balkestein-Grothues klub próbował przerzucić na nią ciężar podatków i składek, przez co jej wynagrodzenie miało być niższe o 20 procent niż ustalone. Holenderka przekonuje, że nie uciekła z klubu po angielsku, a dopiero po złożeniu oświadczenia o rozwiązaniu kontraktu z winy klubu.

- Żałuję, że do tego doszło. Nie tylko nie mogę występować w Lidze Mistrzyń, ale także tracę cenny czas zamiast grać w siatkówkę. Teraz ważne jest dla mnie, żeby znaleźć nowy klub tak szybko jak jest to możliwe i skoncentrować się na moim sporcie - napisała Balkestein-Grothues na Instagramie.

Klub i zawodniczka może chcieli, jednak niewiele wyjaśnili kibicom. Przedstawili dwie wersje wydarzeń. Sprawą zajmuje się sąd, a także CEV, czyli Europejska Konfederacja Piłki Siatkowej.

Dwa fakty można jednak ustalić zawczasu i to one są najważniejsze ze sportowego punktu widzenia: Chemik nie ma klasowej przyjmującej, a Balkestein-Grothues nie gra w żadnym klubie od wiosny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński