Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcieli spalić bezdomnych w garażu. Koszmarny błąd śledczych

Mariusz Parkitny [email protected]
Archiwum
Oskarżeni w jednej z najbardziej makabrycznych spraw, wkrótce mogą wyjść na wolność. To finał fatalnej pomyłki w szczecińskiej prokuraturze.

Jak ustaliliśmy, prokurator spóźnił się ze złożeniem apelacji od niekorzystnego wyroku w sprawie usiłowania spalenia grupy bezdomnych w Szczecinie.

Wtedy jedna osoba została śmiertelnie pobita, cztery zostały ranne. Okoliczności przestępstwa są tak wstrząsające, że nieoficjalnie prawnicy nazywali proces "sprawą Jedwabnego". To aluzja do spalenia Żydów w stodole w Jedwabnem w 1941 r.

- Odmówiono przyjęcia apelacji prokuratora, ponieważ została wniesiona po upływie ustawowego terminu do jej złożenia - potwierdza sędzia Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Jak ustaliliśmy, prokurator spóźnił się trzy dni, choć na złożenie apelacji miał aż dwa tygodnie (od 10 sierpnia 2012 r.). Jeśli sąd nie zmieni decyzji (prokuratura w ubiegłym tygodniu złożyła odwołanie i chce przywrócenia terminu), konsekwencje będą bardzo poważne.

Po pierwsze: co najmniej jeden z oskarżonych wkrótce będzie mógł starać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie.

W zakończonym w czerwcu procesie prokuratura żądała dla oskarżonych 25 lat więzienia, a dostali kary o wiele niższe - od 8 do 10 lat.

Po drugie: nawet jeśli proces będzie powtórzony, to oskarżeni nie będą mogli dostać wyższych kar, bo zgodnie z prawem, nie ma apelacji na niekorzyść oskarżonych. Co więcej, sąd uznał, że wbrew temu co twierdziła prokuratura, nie doszło do usiłowania zabójstwa tylko do śmiertelnego pobicia. Prokuraturze więc szczególnie powinno zależeć na złożeniu apelacji. Zadowolenia nie ukrywa obrońca Józefa S., głównego oskarżonego.

- Taka sytuacja jest dla nas bardzo korzystna. Oskarżony i obrońca są z błędu prokuratury zadowoleni. Z powodu zakazu reformationis in peius (brak apelacji na niekorzyść oskarżonego - red.) nawet w przypadku uchylenia wyroku, klient nie dostanie już surowszej kary, choćby sąd uznał, że kwalifikacja była nieprawidłowa i oskarżeni powinni być skazani za usiłowanie zabójstwo - mówi "Głosowi", mec. Michał Marszał.

Prokuratura przyznaje, że doszło do pomyłki. Twierdzi, że odpowiada za nią jeden z pracowników. Na potwierdzeniu wpłynięcia uzasadnienia wyroku użył pieczątki z późniejszą datą (13 sierpnia zamiast 10). Został już za to ukarany.

- Czekamy na decyzję sądu. Złożyliśmy wniosek o przywrócenie terminu do złożenia apelacji - mówi prok. Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Do tragedii doszło w nocy z 1 na 2 lutego 2007 r. w garażu przy ul. Racibora w Szczecinie. Mieszkała tam grupa bezdomnych. Oskarżeni wyciągnęli pięciu z nich ze środka i zaczęli katować.

Bili szpadlem, drewnianym kołkiem, pięściami. Wyliczenie ran i obrażeń zajmuje w aktach sprawy kilka stron. Po pobiciu zaczęli wrzucać rannych do garażu.

- Pokrzywdzeni nie mieli siły wstać. Wchodzili do garażu na czworakach, a nawet byli przez oskarżonych tam wrzucani. Oskarżeni zebrali w jednym miejscu szmaty i gazety, a następnie podpalili je. Kiedy ogień rozpalił się, wyszli z garażu i nie pozwolili na opuszczenie go przez pokrzywdzonych. Potem zamknęli drzwi wykrzykując, że pokrzywdzeni spalą się - napisali sędziowie w uzasadnieniu wyroku.

Dopiero, gdy garaż zaczął płonąć, główny oskarżony zgodził się na otwarcie go. Wcześniej w środku zgwałcił bezdomną kobietę. Po wszystkim cała trójka oskarżonych poszła spać. W wyniku pobicia jedna osoba zmarła. Cztery zostały ranne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński