- Nie my jesteśmy autorami tego pomysłu - zaprzecza Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący Solidarności w Stoczni Gdańskiej. - My chcemy jak najszybszego odłączenia od Stoczni Gdynia. To minister skarbu zadecyduje kto ma być naszym inwestorem. Wiem o rozmowach z grupą norweską, ale o PŻM pierwsze słyszę.
W Szczecinie informacja wywołała szok i zdumienie. W PŻM mówią, że jest to próba zniszczenia silnego, zdrowego przedsiębiorstwa żeglugowego przez wyssanie z niego pieniędzy. Krzysztof Gogol, doradca dyrektora PŻM ds. mediów zaznacza, że do firmy oficjalnie nie wpłynęła żadna propozycja.
- Informacje mamy jedynie z mediów - mówi Gogol. - A to za mało, żeby merytorycznie dyskutować. Dla nas najważniejszą sprawą są budowy nowych statków. Jest to zadanie priorytetowe i cały wysiłek finansowy jest skierowany na te inwestycje.
Gogol przypomina, że zgodnie z planem inwestycyjnym PŻM i strategią rozwoju przedsiębiorstwa, do końca 2015 roku mają być wybudowane 34 statki.
Chory pomysł
Mirosław Folta, przewodniczący rady pracowniczej PŻM, określa krążące informacje bardziej dosadnie. - Ten pomysł mariażu PŻM ze Stocznią Gdańską jest chory i niedorzeczny, z tego nic dobrego dla armatora nie wyniknie - podkreśla. - Stocznia Gdańska jak wampir wyssie z nas pieniądze. Żadnej stoczni i armatorowi nie jest po drodze. Stocznia zawsze chce sprzedać swoje statki jak najdrożej, a armator kupić jak najtaniej. Nie ma zbieżności interesów. A gdy zacznie się bessa na rynku okrętowym, to stocznia pociągnie na dno armatora. Nam są potrzebne pieniądze na budowę statków, a nie na księżycowe inwestycje. Trzeba też pamiętać o tym, że PŻM jest przedsiębiorstwem państwowym i bez zgody rady pracowniczej nie może angażować się w nie sprawdzone inwestycje - dodaje.
Podobnie ostro pomysł łączenia PŻM ze stocznią określa poseł Krzysztof Zaremba (PO). - Te informacje są dowodem na to, że politycy nie powinni się mieszać do gospodarki - zaznacza. - A ratowanie Gdańska przy pomocy Szczecina, to najgorszy pomysł jaki może być. Gdyby do tego doszło, to PiS byłby odpowiedzialny za zniszczenie silnego, zdrowego przedsiębiorstwa jakim jest PŻM. Składam w tej sprawie interpelację do premiera Marcinkiewicza.
Dobro regionu najważniejsze
Jacek Piechota (SLD) też uważa, że takie łączenie stoczni z armatorem, to bardzo zły pomysł. Mówi, że aby wypić piwo nie kupuje się browaru. PŻM to armator funkcjonujący na międzynarodowym rynku i nie może być uzależniony od jednej stoczni, musi mieć możliwość zakupu statków po konkurencyjnych, korzystnych dla niego cenach. - Stocznia potrzebuje bardziej inwestora branżowego, a nie armatora - uważa Piechota. - Jeżeli nie zwycięży zdrowy rozsądek, to ten pomysł może w krótkim czasie zniszczyć jedno i drugie przedsiębiorstwo.
Joachim Brudziński (PiS) podkreśla, że jest politykiem regionalnym i na sercu przede wszystkim leży mu dobro regionu. - Niewiele wiem na temat koncepcji połączenia PŻM ze Stocznią Gdańską - przyznaje. - Ale pytałem pana Brzezickiego, doradcę premiera i on mi powiedział, że to może być dobry deal dla PŻM. Będę się starał uzyskać więcej informacji na ten temat, chce też porozmawiać z armatorem i przede wszystkim z ministrem skarbu Wojciechem Jasińskim.
Doradca nie popiera
Często pojawiają się informacje, że pomysł mariażu armatorsko-stoczniowego popiera Paweł Brzezicki, doradca premiera. On pytany, stanowczo temu zaprzecza. - Nie jest to mój pomysł - zapewnia. - Od dwóch miesięcy nie zajmuję się żadną stocznią. W Trójmieście jest atmosfera gorąca i rodzą się różne pomysły. Być może ktoś uznał, że skoro izraelski armator może kupić akcje Stoczni Gdynia, to polski może nabyć akcje Stoczni Gdańskiej. Ja nie mam z tym nic wspólnego i nie wiem kto mi buty szyje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?