MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chaos przestrzenny kosztuje każdego z nas 2200 zł rocznie. Te problemy znamy wszyscy. Czy można coś na nie poradzić?

Przemysław Zańko-Gulczyński
Chaos przestrzenny powoduje codzienne problemy dla wielu z nas, choć nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że mają one wspólne źródło.
Chaos przestrzenny powoduje codzienne problemy dla wielu z nas, choć nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że mają one wspólne źródło. Łukasz Kowalski/Polska Press/ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE
Chaos przestrzenny to nic innego, jak brak rozsądnego planowania miast, w których żyjemy. Jak obliczyli eksperci, za ten bałagan płacimy wszyscy, i to sporo. Problemy wynikające z chaosu spotykamy na co dzień: to m.in. korki w drodze do pracy, nowe osiedla pozbawione jakichkolwiek sklepów i usług czy zaśmiecające miasta reklamy.

Spis treści

Chaos przestrzenny dotyka nas wszystkich. Planowanie miast w zasadzie nie istnieje

Miasta budują spekulanci, każdy na swoim kawałku, nie troszcząc się o potrzeby ogólne. Stąd powstają fragmenty brzydkie, bez związku – jak bełkotanie matołka. Oglądając sytuacyjne zdjęcia miasta, dziwić się wypada często, że ludzie umysłowo zdrowi pozwolili bliźnim spekulantom rozbudować tak bezsensowne monstra.
– Ignacy Drexler, „Odbudowanie wsi i miast...”.

Tak sytuację w Polsce opisywał w 1921 r. wybitny urbanista Ignacy Drexler. Jeśli wierzyć najnowszemu raportowi Polskiego Instytutu Ekonomicznego, ponad 100 lat później te słowa wciąż są aktualne.

Czy chaos przestrzenny to istotny problem? Większość z nas zapewne powiedziałaby, że nie. Tymczasem według ekspertów chaos przestrzenny generuje co roku koszty w wysokości aż 84,3 mld zł. To ponad dwa razy więcej, niż rząd wydaje rocznie na program 500 plus (41 mld zł). Jeśli podzielić te koszty przez liczbę mieszkańców, okazuje się, że za złe planowanie miast każdy z nas płaci co roku 2200 zł. I faktycznie płacimy, bo mowa o kosztach ponoszonych m.in. przez gminy i administrację państwową, które utrzymujemy z naszych podatków.

Skąd bierze się chaos przestrzenny? To skutek złego planowania miast lub wręcz zupełnego braku planowania. W teorii samorządy powinny uchwalać miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, dokładnie określające, jaka zabudowa może powstawać i gdzie. Tymczasem plany zagospodarowania pokrywają tylko 31 proc. powierzchni Polski. Reszta kraju jest zabudowywana na podstawie tzw. wuzetek (warunków zabudowy), czyli zezwoleń wydawanych każdemu inwestorowi z osobna. Skutek? Problemy doskonale znane mieszkańcom miast:

  • ciasne, gęsto zabudowane osiedla pozbawione sklepów, usług, szkół itp.,
  • bloki wyrastające na terenach bez infrastruktury i komunikacji miejskiej,
  • długie oczekiwanie na rozbudowę sieci kanalizacyjnej w okolicy czy rozbudowę dróg,
  • długie dojazdy w celu załatwiania codziennych spraw,
  • źle zaprojektowany układ drogowy generujący korki,
  • wywołana korkami gorsza jakość powietrza,
  • problemy z dojazdem w wiele miejsc oraz parkowaniem,
  • chaos wizualny, wywołujący poczucie mieszkania w brzydkiej, nieprzyjaznej przestrzeni.

Trudno też nie wspomnieć o zjawisku określanym jako patodeweloperka, czyli budowa osiedli z nastawieniem wyłącznie na zysk, bez namysłu nad komfortem życia mieszkańców. To również często pokłosie braku planowania przestrzennego i wydawania pozwoleń na budowę w oderwaniu od jakiejkolwiek szerszej wizji.

Skutki złego planowania to m.in. korki, tłok w autobusach i smog

O ruchu pieszym projektanci najczęściej nie dość pamiętają. A przecież miasto buduje się dla człowieka a nie dla wozów.
– Ignacy Drexler, „Odbudowanie wsi i miast...”.

Brak należytego planowania wpływa przede wszystkim na kwestie transportowe. Na dalekich przedmieściach wielkich miast, gdzie grunty są tanie, wyrastają dziś rozproszone osiedla, skąd często można się wydostać tylko samochodem. Co zresztą wcale nie jest łatwe, gdyż na takich terenach dominuje tzw. urbanistyka łanowa – stawianie budynków mieszkalnych na wąskich paskach odrolnionych działek, z tylko jedną drogą dojazdową, zwykle podpiętą do równie wąskiej ulicy łączącej wiele osiedli. To układ drogowy, przy którym korki są w zasadzie pewne.

– Na obszarach z rozproszoną zabudową bardzo trudne lub wręcz niemożliwe staje się zorganizowanie efektywnego transportu publicznego. (…) Równocześnie skutki wzmożonego ruchu drogowego są tym, co bardzo Polakom przeszkadza. Z naszego badania wynika, że hałas uliczny, zła jakość powietrza, korki oraz brak miejsc parkingowych na co dzień obniżają jakość ich życia – mówi Paula Kukołowicz, analityczka z zespołu strategii w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

Dojazdy wymusza i wydłuża także pozwalanie, by powstawały tzw. dzielnice monofunkcyjne, czyli spełniające tylko jedną rolę, np. mieszkalną lub biurową. Przy takim układzie miasta praktycznie wszyscy mieszkańcy „sypialni” muszą codziennie dotrzeć do „zagłębia biurowego” i z niego wrócić, co generuje ogromny ruch samochodowy i tłok w komunikacji miejskiej. Tymczasem w dzielnicach, w których zabudowa mieszkalna przeplata się z biurową i usługową, długich dojazdów jest po prostu mniej, bo można pracować i załatwiać sprawy w miejscu zamieszkania.

– Największą część oszacowanej kwoty [kosztów chaosu przestrzennego – przyp. red.] (31,5 mld zł) stanowią koszty związane z obsługą transportową. W ramach tej kwoty same koszty nadmiarowych dojazdów do pracy wynoszą przynajmniej 25,9 mld zł rocznie, a kwota ta byłaby znacznie wyższa, gdyby uwzględnić pozostałe nadmiarowe dojazdy do miejsc świadczenia usług (szkół, przedszkoli, handlu, miejsc rekreacji i innych) – wyjaśnia Przemysław Śleszyński z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN.

Kupuj artykuły do sprzątania taniej

Materiały promocyjne partnera

Zaniedbane miasta pełne reklam to gorsza jakość życia

Potrzeby estetyczne miasta mają charakter postulatu realnego, codziennego, nie urojonego przez pięknoduchów, nie świątecznego i jedynie w pewnych punktach miasta stosowanego. Całe miasto, każda ulica, każdy nawet najuboższy dom powinien być przenikniony pięknem – i to nie w znaczeniu wyszukanej dekoracji, ale przede wszystkim pięknem konstrukcji, proporcji i zespołu.
– Ignacy Drexler, „Odbudowanie wsi i miast...”.

Chaos przestrzenny sprawia także, że polskie miasta często są brzydkie. Choć mogłoby się wydawać, że to błahy problem, badania pokazują, że codzienne przebywanie w chaotycznej przestrzeni wymiernie pogarsza jakość naszego życia. Eksperci PIE rozmawiali z wieloma mieszkańcami miast i odkryli, że często skarżą się oni właśnie na „brudną, zaniedbaną i chaotyczną przestrzeń publiczną”. Wśród częstych bolączek wymieniano gospodarkę odpadami oraz przeładowanie miast reklamami. To również efekt braku odpowiedniego planowania i zarządzania.

Również układ i wygląd nowych osiedli często pozostawia wiele do życzenia. Problemy takie jak zbyt słabe nasłonecznienie mieszkań, budynki, z których można zaglądać sąsiadowi w okna, maleńkie place zabaw przypominające więzienne spacerniaki czy zbyt wąskie lub wręcz nieistniejące chodniki to codzienność tysięcy Polaków. Do tego między budynkami brakuje zieleni, a tereny zielone w obrębie miast często są przeznaczane pod dalszą zabudowę, bez namysłu nad potrzebami obecnych mieszkańców.

Polska potrzebuje rewolucji w zakresie planowania przestrzennego

Bezplanowe otwieranie ulic i parcelowanie bloków oraz takież sytuowanie domów utrudni a często wprost uniemożliwi racjonalną rozbudowę miasta w przyszłości.
– Ignacy Drexler, „Budowa miast”.

Jak wskazują eksperci PIE, za chaos przestrzenny w Polsce odpowiadają przede wszystkim trzy zjawiska. Pierwszym są migracje ludności, wymuszające budowę i rozbudowę osiedli, dróg, infrastruktury technicznej oraz systemu usług publicznych. Tu problemem jest fakt, że miasta rozrastają się bez żadnej całościowej wizji, rozlewając się coraz szerzej (tzw. urban sprawl), choć przy właściwym planowaniu mogłyby być mniejsze i gęstsze. Druga przyczyna chaosu to wspomniany już brak planowania przestrzennego, wyrażający się m.in. w masowym wydawaniu „wuzetek”. Przyczyną trzecią jest zaś przeznaczanie przez władze zbyt dużych terenów pod budownictwo mieszkaniowe, przez co zabudowa nie powstaje w gęstych skupiskach, tylko rozprasza się na ogromnym obszarze.

Trudno nie zauważyć, że u źródła tych problemów leży przede wszystkim bierność władz. System planowania przestrzennego kuleje od lat, a mimo to sytuacja poprawia się bardzo powoli. Gdzieniegdzie wykonywane są pierwsze, nieśmiałe kroki – przykładowo w 2021 r. Warszawa uchwaliła przepisy zmuszające deweloperów, by podczas realizacji inwestycji odpowiednio przebudowali układ drogowy wokół niej. W części miast obowiązują także tzw. uchwały krajobrazowe, ograniczające reklamowy bałagan. Uchwalane są też kolejne plany miejscowe, choć nieraz trwa to długie lata.

Wydaje się jednak, że dopiero głęboka reforma prawa, obejmująca zasięgiem cały kraj, mogłaby stanowić lekarstwo na chaos przestrzenny. Obecnie trwają prace nad reformą planowania przestrzennego, która ma uporządkować wiele istotnych kwestii. Jej wdrożenie w życie zajmie jednak przynajmniej kilka lat. Czy wówczas w Polsce zapanuje porządek? To, jak zwykle, okaże się dopiero w praktyce.

Źródła:

Ignacy Drexler, „Budowa miast”, Lwów 1928
Ignacy Drexler, „Odbudowanie wsi i miast na ziemi naszej”, Lwów – Warszawa – Kraków 1921
Społeczno-gospodarcze skutki chaosu przestrzennego”, Polski Instytut Ekonomiczny, 2022

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najem krótkoterminowy - czy zmienią się zasady?

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński