Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chaos, niepokoje, przemoc na ulicach. Ameryka Łacińska powoli się rozpada

Andrzej Dworak
AP/Associated Press/East News
Chile, Ekwador, Nikaragua, Wenezuela i ostatnio Boliwia - w tych państwach narastają niepokoje społeczne, których przyczyny są różne dla każdego z tych krajów, ale wydarzenia w nich mają ze sobą wiele wspólnego. W niedzielę prezydent Boliwii Evo Morales został zmuszony do rezygnacji i musiał uciekać - choć do niedawna uosabiał nadzieje obywateli na stabilizację i lepszą przyszłość. Zgubiła go żądza władzy.

Kiedy wojskowi zmuszają do wcześniejszego ustąpienia demokratycznie wybranego prezydenta, mówimy o puczu. Ale jak nazwać sytuację, gdy upadek głowy państwa jest wspierany przez szerokie masy jego niedawnych wyborców? Może to pucz w imię demokracji - taka specjalność a la America Latina.

Lewicowy caudillo
Chaos polityczny i instytucjonalny wywołany wymuszonym odejściem Moralesa przypomina sytuacje w innych państwach Ameryki Południowej - w nich także narasta przepaść między stosunkowo zamożną i konserwatywną warstwą średnią, a ruchami dążącymi do poprawy poziomu życia uboższych mieszkańców, które wynoszą do władzy takich ludzi jak szermujący lewicowymi hasłami Evo Morales.

Pierwszy prezydent w historii Boliwii z indiańskimi korzeniami zmienił się podczas sprawowania władzy w autokratę, caudilla. A mógł stać się największym prezydentem swego kraju, gdyby po trzech kadencjach nie złamał konstytucji i nie kandydował po raz czwarty i gdyby jego wybór nie był wspierany wyborczymi oszustwami. Tym bardziej, że 14-letni okres władzy Moralesa przyniósł polityczną stabilizację i sprawiedliwszy podział dochodów z wydobycia surowców - bogactwa kraju. Teraz Morales to zaprzepaścił, zapowiada się powrót do ostrych konfliktów etnicznych, regionalnych i gospodarczych.

CZYTAJ TAKŻE: Boliwia: Część oddziałów policji odmówiło posłuszeństwa prezydentowi Evo Moralesowi

Boliwia była zawsze rozdarta rywalizacją między mieszkańcami wyżyn o pochodzeniu indiańskim z ośrodkiem w stolicy La Paz, a wielkimi farmerami i przemysłowcami z terenów na nizinach, których cichą stolicą jest Santa Cruz. Konflikt rozgorzał na nowo po obaleniu i ucieczce Moralesa do Meksyku. Wprawdzie nowa pani prezydent przejściowa, senator Jeanine Añez, zapowiedziała wybory pod koniec stycznia i unormowanie położenia, ale dochodzi do starć ulicznych między zwolennikami dwóch głównych obozów, w które coraz bardziej miesza się skrajna prawica. Trzy osoby zginęły w zamieszkach.

Coraz niebezpieczniej w Chile
Od kilku tygodni w tym niemal wzorowym dla demokracji południowoamerykańskich państwie dochodzi do wściekłych protestów obywateli - największych od 30 lat. Ludzie mają dość nierówności społecznych, które narosły od czasu uwolnienia się od dyktatury generała Pinocheta, i są jedne z największych w Ameryce Południowej. Czarę goryczy przelała podwyżka… biletów do metra, która choć nieduża - 30 peso (ok. 3 eurocenty) - wzbudziła protesty. Najpierw wyszli studenci i ludzie młodzi, później dołączyły do nich inne grupy. Władze wysłały przeciwko nim wojsko, ale to nie stłumiło przemocy - w całym Chile zginęło już 20 osób, tysiące manifestantów i liczni funkcjonariusze zostali ranni, wielu aresztowano.

Protesty kierują się przeciwko prawicowemu prezydentowi milionerowi Sebastiánowi Piñerze, a momentem, który w Chile zmienił, była noc z 19 na 20 października, kiedy demonstranci podpalili supermarket Lider na przedmieściach Santiago i zginęło troje ludzi. Później spłonęło także kilka stacji metra, a Piñera ogłosił wojnę z potężnym wrogiem, mając na myśli socjalistyczne dyktatury w Wenezueli i na Kubie, które według niego stoją za protestami. To przestraszyło Chilijczyków pamiętających represje Pinocheta i ściganie przeciwników - obecna konstytucja kraju wciąż to umożliwia - i jeszcze bardziej rozzłościło demonstrantów. Nie pomagają propozycje podniesienia zarobków, emerytur i wydatków na cele socjalne - mogą one doprowadzić do podważenia fundamentów gospodarki, więc zapowiedź wywołuje panikę na rynku i osłabienie peso.

Protesty przeciwko nierównościom społecznym, obawa przed represjami ze strony prawicowego rządu oraz wizja coraz większej inflacji powiększają kryzys w Chile.

Okrągły stół w Ekwadorze
Na początku października doszło do zamieszek i destabilizacji sytuacji w całym kraju. W tej chwili dwie najważniejsze strony konfliktu siedzą przy okrągłym stole w stolicy Ekwadoru Quito. Prezydent Lenín Moreno oraz przedstawiciele związku autochtonicznego Conaie, reprezentującego ludność pochodzenia indiańskiego, usiedli do rozmów, w których pośredniczy ONZ oraz Kościół. Próbują znaleźć rozwiązanie problemów, które pojawiły się w związku z ogłoszeniem przez Morena programu oszczędnościowego mającego na celu wypełnienie zobowiązań wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Od MFW Ekwador dostał kredyt 4,2 mld dol.

Oszczędności przewidywały m.in. zniesienie subwencji na benzynę i ropę, a to spowodowało podwojenie cen paliw. Wtedy związek Conaie wezwał do marszu na Quito. W stolicy protestujący blokowali dzielnicę rządową, a prezydent Moreno był zmuszony czasowo przenieść się do Guayaquil położonego ok. 300 km od stolicy. Policja reagowała na zamieszki brutalnie, a demonstranci wykazali, że są dobrze przygotowani do obrony i dysponują materiałami wybuchowymi oraz zapleczem odpowiedniego sprzętu. Mieli mini rakiety i tarcze do odparcia ataków policji.

Moreno ustąpił i wycofał pakiet oszczędności, demonstranci wycofali się z dzielnicy rządowej. Rozpoczęły się negocjacje na temat wyjścia z trudnej sytuacji budżetu kraju. Nie wiadomo, jak się zakończą.

CZYTAJ TAKŻE: Unia Europejska grozi Turcji sankcjami za wiercenia koło Cypru. Ankara: odeślemy Europie dzihadystów ISIS

Powstanie w Nikaragui
Bunt przeciwko sandinistom - małżeństwu Ortegów: Danielowi, prezydentowi, oraz Rosario, pani wiceprezydent - rozpoczął się w kwietniu 2018 r i trwa do dziś. Najnowsze protesty przeciwko rządzącemu czwartą kadencję Danielowi Ortedze wybuchły w związku z reformą rentową oraz zarzutami, że Ortega umyślnie nie powstrzymał wielkiego pożaru terenów będących parkiem przyrody, żeby rozdzielić obszar między sąsiadujących z nim wielkich właścicieli ziemskich. Już wcześniej Ortega stracił zaufanie, kiedy w czasie wyborów w 2016 przeforsował swoją kandydaturę, choć było to wbrew konstytucji.

Na ulice wychodzą głównie studenci. Do tej pory nie doszło do porozumienia. Niedawno stowarzyszenie „Matki kwietnia” zrzeszające członków rodzin zabitych studentów poinformowało, że groby ich bliskich zostały zniszczone przez bandy zwolenników prezydenta. W zajściach zginęło 325 osób. ONZ krytykowała tortury i represje, a przywódca studentów, 22-letni Lesther Alemán, musiał uciekać z kraju. W październiku wrócił. Zapowiada kontynuację walki z rządem uciskającym obywateli.

Terror boliwariańskiej rewolucji w Wenezueli
Kraj najbogatszy w ropę jest w permanentnym kryzysie gospodarczym. Władza utrzymuje się u steru rządów dzięki karabinom wiernych bojówek i wojsku. Najnowsza fala protestów przeciwko socjaliście, a właściwie rewolucjoniście i dyktatorze Nicolásowi Maduro, rozpoczęła się w styczniu 2019. Opozycyjny przewodniczący parlamentu Juan Guaidó ogłosił się prezydentem przejściowym Wenezueli, gdyż druga kadencja Maduro jest bezprawna - uzyskał on zwycięstwo dlatego, że uwięził na czas wyborów rywali, innych zmusił ich do emigracji, a jeszcze inni zbojkotowali wybory na znak solidarności z pokrzywdzonymi. Guaidó dąży do nowych wyborów. Parlament, w którym opozycja miała większość, został zastąpiony przez Maduro zgromadzeniem ustawodawczym obsadzonym jego ludźmi.

Guaidó dwukrotnie próbował przeciagnąć wojskowych na swoją stronę i przegrał. Masowe protesty z początku roku straciły na sile, gdyż zostały zduszone terrorem - dzięki paramilitarnym bandom i osławionej jednostce specjalnej, której przypisuje się likwidowanie wrogów politycznych.

Skutek wobec takiej przemocy jest taki, że Wenezuelczycy „demonstrują nogami” - do końca przyszłego roku, jak liczy ONZ, z kraju wyjedzie sześć milionów ludzi. Będą uciekinierami szukającymi schronienia w pozostałych regionach Ameryki Południowej. To stwarza nowe problemy przed kontynentem wstrząsanym kryzysami i odczuwającym skutki globalnego spowolnienia gospodarczego.

Na razie nie wpływa to istotnie na nasz rynek, ale może dołożyć „cegiełkę” do ewentualnej światowej recesji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Chaos, niepokoje, przemoc na ulicach. Ameryka Łacińska powoli się rozpada - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński