Wyrok jest w zawieszeniu (na 3 lata). Zapadł dzisiaj przed sądem rejonowym w Szczecinie.
60-letni Ryszard P. ma też trzyletni zakaz pracy na stanowiskach kierowniczych w administracji publicznej. Musi zapłacić 17,5 tys. zł grzywny. Jeśli wyrok się uprawomocni, będzie to koniec kariery bardzo dobrego urzędnika. Bo podczas procesu okazało, że w znajomości procedury udzielania ślubów, Ryszard P. nie ma sobie równych. Inni kierownicy USC, którzy jego kompetencje dyskredytowali przed sądem nie mieli racji. Oskarżony został uniewinniony w dziewięciu na trzynaście zarzutów. Zgubiły go cztery 500-złotowe łapówki.
Ale po kolei. Ryszard P. jako kierownik urzędu stanu cywilnego w Goleniowie udzielał ślubów Wietnamczykom. Prokuratura zakwestionowała trzynaście z nich. To były małżeństwa mieszane z Polakami. Dzięki nim Wietnamczycy mogli starać się o stały pobyt w naszym kraju. Część małżeństw była zawierana z miłości. Trwają do dzisiaj. Ale w czterech przypadkach były to śluby fikcyjne. Polak za pieniądze godził się zostać panem młodym. Płacili Wietnamczycy. I właśnie w tych czterech przypadkach Ryszard P. miał wziąć po 500 złotych łapówki. I za nie dostał wyrok.
- Przyjął korzyść majątkową jako funkcjonariusz publiczny - mówiła sędzia Katarzyna Gródź.
Zdaniem sądu dowody na łapówkarstwo kierownika są bezsporne. Główny dowód to wyjaśnienia 41-letniego Duonga Due T. To Wietnamczyk od wielu lat legalnie mieszkający w Szczecinie. Właściciel sieci barów z chińsko-wietnamskim jedzeniem w Szczecinie, Kamieniu, Gryficach, Stargardzie. To on zorganizował proceder ślubów dla swoich rodaków, których zatrudniał. Choć z wyglądu niepozorny, w środowisku swoich rodaków uchodzi za autorytet i osobę, która może pomóc w każdym problemie. Pomaga mu w tym świetna znajomość języka polskiego.
Właśnie w sprawach nielegalnego w Polsce pobytu zgłaszali się do niego Wietnamczycy. To głównie osoby, które pracowały w jego barach. Nie miały karty stałego pobytu i groziło im wyrzucenie z kraju. Nadzieją był ślub z Polką lub Polakiem i uzyskanie prawa do stałego pobytu.
- Chciałem pomóc swoim rodakom. Nie brałem za to pieniędzy dla siebie. W środowisku Wietnamczyków krążyła opinia, że można to załatwić w Goleniowe, bo tam nie potrzeba tłumacza przysięgłego - mówił podczas jednego z przesłuchań. Przyznał się do części zarzutów. Twierdzi jednak, że były przypadki, gdy mieszane małżeństwa były zawierane z miłości.
Według niego proceder wyglądał tak. Pracujący w jego barach Polacy lub Polki godziły się na zawarcie fikcyjnego małżeństwa, aby pomóc Wietnamczykom. U znajomej lekarki załatwiali zaświadczenie, że kobieta jest w ciąży. To przyspieszało decyzję o zawarciu ślubu. Udzielał ich Ryszard P. Tłumaczem był Duong Due T.
- Ci, którzy zawierali ślub dawali mi pieniądze dla kierownika. Po 500 zł. On ich nigdy nie żądał. Nie wręczyłem mu ich do ręki. Kopertę zostawiałem na stole po uroczystości - opowiada oskarżony Wietnamczyk.
Ryszard P. zaprzecza. Twierdzi, że nawet wybiegał z gabinetu, aby zwrócić kopertę Wietnamczykowi. Nazywa go "krętaczem".
- Nie ma przepisów, które nakazywałyby mi sprawdzać, czy kobieta jest naprawdę w ciąży, czy oboje się kochają albo czy Wietnamczyk jest tu legalnie. Wszystkie śluby, które zawarto u mnie były zgodne z prawem - mówi były kierownik.
I na dowód przytacza opinie prawne oraz komentarze specjalistów. Ale według prokuratury przekroczył uprawnienia, bo powinien był dokładniej sprawdzać komu udziela ślubów.Kierownika pogrążają też zapisy z podsłuchów rozmów telefonicznych z Wietnamczykiem.
Dlaczego więc Ryszard P. został dzisiaj uniewinniony w pozostałych dziewięciu ślubach?. Bo po pierwsze, nie było zarzutu, że udzielał je za łapówkę. A po drugie były udzielane prawidłowo, wbrew temu co twierdziła prokuratura.
- Nie przekroczył uprawnień, ani nie zlekceważył swoich obowiązków w tych przypadkach. Kierownik USC nie miał obowiązku badać legalności pobytu Wietnamczyka w kraju. Gdyby odmówił ślubu, naruszyłby prawo. Poza tym nie było obowiązku wzywania tłumacza przysięgłego, ani sprawdzania, czy panna młoda rzeczywiście jest w ciąży - wyjaśniała sędzia Gródź.
Ryszard P. twierdzi, że padł ofiarą spisku Duonga Due T. Wietnamczyk nie przyszedł dzisiaj do sądu. Za zorganizowanie procederu został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć, dozór kuratora i 100 tys. zł grzywny. W innym procesie skazano lekarkę, która wystawiała lewe zaświadczenia pannom młodym, że są w ciąży.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?