- Kot zapewne chodził po dachu i jakimś cudem spadł na balkon poniżej - mówi mieszkanka bloku przy al. Wyzwolenia, który był areną niezwykłego widowiska. - Od dłuższego czasu przeraźliwie miauczał, aż serce się krajało. Dlatego sąsiadka zadzwoniła po strażaków.
Wozy przyjechały po kilkunastu minutach. Dlaczego aż dwa? Dyżurny straży pożarnej nie chciał powiedzieć. Cała akcja trwała kilkanaście minut. Żeby wysunąć specjalny podnośnik, trzeba było zająć dwa pasy ruchu na wysokości apteki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?