Pojedynek o należący do Polaka tytuł czempiona jednej z czterech wiodących organizacji WBO nie miał rangi walki wieczoru z prostego powodu. Kategoria junior ciężka nie cieszy się wielką popularnością w Stanach Zjednoczonych, ale właśnie dzięki takim mistrzom, jak Głowacki, dywizja cruiser może poprawić swoje notowania za oceanem.
Polak w Nowym Jorku nie popisał się tak spektakularnym nokautem, jak w sierpniu w Newarku, gdy odebrał pas wielkiemu czempionowi Marco Huckowi, ale już w drugiej rundzie był bliski zakończenia walki przed czasem. Nastawiony bardziej ofensywnie niż przypuszczano Cunningham popełnił kosztowny błąd w ataku, który z chirurgiczną precyzją wykorzystał podopieczny doświadczonego trenera Fiodora Łapina. „Główka” w idealnym momencie skontrował lewym sierpowym, po których były żołnierz amerykańskiej marynarki wojennej zapoznał się z twardością maty ringu. „USS” nie dał się wyliczyć, ale prędko wpadł w podobną zasadzkę, tyle że siła rażenia była nieco mniejsza i pretendent szybko wrócił do siebie.
Tymczasem Głowacki znakomicie rozgrywał pojedynek pod względem taktycznym. Umiejętnie wytrącał Cunninghamowi atut większego zasięgu ramion, opierając ciężar ciała na tylnej nodze i wydłużając dystans. Poza wszystkim największą trudność w boksie Polaka stanowiła dla przeciwnika odwrotna, jak przystało na mańkuta, pozycja bokserska.
W drugiej części walki Cunningham zaczął mieć coraz więcej do powiedzenia. Optyczna przewaga nadal była po stronie „Główki”, ale bardziej precyzyjny i dokładny był oponent, co zresztą ilustrują statystyki ciosów. - Krzysiek był mądrzejszy i miał lepszą taktykę. Cunningham obrał złą strategię albo zapominał o wykorzystywaniu warunków fizycznych - skomentował kryniczanin Paweł Kołodziej, gość Polsatu Sport.
Zdaniem eksperta Janusza Pindery dwa szybko wymierzone nokdauny wpłynęły na nadspodziewanie aktywny sposób boksowania Amerykanina: - Steve sądził, że „złamie” Głowackiego, ale 2. runda ustawiła pojedynek. Później za wszelką cenę chciał urwać głowę Polakowi i nadziewał się na ciosy.
Pod koniec walki przeżywający kryzys kondycyjny Głowacki jeszcze dwukrotnie zdołał posadzić na macie ringu Cunninghama, w 10. i 12. rundzie, ale nieustępliwy przeciwnik dotrwał do ostatniego gongu. Po zwycięstwie wydało się, że trzy tygodnie przed galą zawodnik grupy Sferis KnockOut Promotions zachorował na ostre zapalenie oskrzeli i przez tydzień brał antybiotyk.
Polecamy na gs24.pl:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?