Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bóg tu jest i tańczy dla mnie, czyli szczecińskie Cristoteki

Redakcja MM
Redakcja MM
Wśród tańców i dobrej zabawy, jest też czas na chwilę wyciszenia
Wśród tańców i dobrej zabawy, jest też czas na chwilę wyciszenia Andrzej Szkocki
– Pokazujemy, że umiemy się nie tylko modlić, ale i świetnie bawić – mówią zgodnie uczestnicy szczecińskiej „dyskoteki z Bogiem”. Klub Pinokio na jedną noc zamienił się w sanktuarium chrześcijańskiej muzyki.

**Maciej Pieczyński


[email protected]

**

Poniedziałkowy wieczór. Niewiele klubów tego dnia zapełnia się tłumem imprezowiczów. Bo na drugi dzień zwykle praca albo studia. A jak impreza, to najczęściej alkohol, a jak alkohol to bywa, że kac. „Syndrom dnia poprzedniego” nie zawsze jest mile widziany.

Kiedyś swingers party, teraz Cristoteca

"Można się bawić bez alkoholu, ale po co ryzykować” brzmi popularne hasło jednego z internetowych „Demotywatorów”. W poniedziałkowy wieczór w klubie Pinokio ryzykowało wielu.

– Wiadomo, że po zakrapianej imprezie na drugi dzień ma się kaca nie tylko fizycznego, ale i moralnego – mówi misjonarz wspólnoty Przymierza Miłosierdzia, organizator imprezy. – Chcemy pokazać, że można się bawić tak, żeby na drugi dzień nie obudzić się w obcym łóżku, nie wiedząc, z kim spędziło się noc.

Przeszedł nawrócenie. Zanim trafił do Przymierza, imprezował w sposób, jaki teraz odrzuca.

– Uczestniczyłem w swingers party, orgiach, piłem na umór, słuchałem techno – mówi. – Pewnego dnia stwierdziłem, że dłużej tak nie mogę. Trafiłem do misjonarza Przymierza. Pomyślałem sobie: fajnie byłoby, gdyby ten gostek się nade mną pomodlił. Poskutkowało. W pewnym momencie usłyszałem głos: wyciągnij kartę wstępu do seks klubu. Wyciągnąłem. To była bardzo droga, metalowa karta, ale mocno ją nacisnąłem i pękła. To był znak. Uciekłem z imprezy w trakcie orgii. Udało się. Teraz jestem misjonarzem.


A przy barze ekstaza św. Teresy

"Ananasowa misja”, „Kokosowe Niebo”, „Ekstaza św. Teresy”, „Błękit Nieba”, „Objawienie na wiśni”, „Miętowy Eden” – drinki o takich nazwach można było kupić przy barze w Pinokio. Wszystkie bezalkoholowe. Mimo dużej frekwencji, kolejki po drinka nie były imponujące.

– Bawiłem się i na takich imprezach, gdzie był alkohol, i na takich, jak ta – mówi Krzysiek Haas. – Różnicę widać od razu. Tutaj, na bezalkoholowej imprezie, choć jest dużo ludzi, siedzenia i loże są puste, bo wszyscy tańczą. Na dyskotekach, gdzie się pije alkohol, zwykle jest mniejsza frekwencja na parkiecie, bo zamiast się bawić, ludzie siedzą i piją. I nie ma tak wspaniałej atmosfery.

Cristoteca, organizowana przez Przymierze Miłosierdzia, nie jest pierwszą bezalkoholową imprezą chrześcijańską w historii szczecińskiego clubbingu. Prawie dwa lata temu w takich okolicznościach można było „zatańczyć z Bogiem” w Heya Club, podczas Spiritual Attack. Krzysiek właśnie wtedy po raz pierwszy wyszedł na parkiet na imprezie bezalkoholowej.

– Na początku to było dziwne przeżycie – przyznaje. – Jestem młodym człowiekiem i mam różnych znajomych. Dla wielu z nich dyskoteka bez alkoholu to abstrakcja. Ale kiedy już wszedłem w ten klimat, to odkryłem, że warto, że to ma sens, a alkohol nie jest niezbędny do zabawy. Po alkoholu tracimy autentyczność Marysia Sulik z Przymierza Miłosierdzia, studentka chemii nie ma wątpliwości co do alkoholu na
imprezach.

– Zabawa na trzeźwo to naturalna rzecz – mówi. – Alkohol pozwala nam zapomnieć, ukryć kompleksy. Pijemy, żeby ukryć nas samych. A przecież właśnie trzeźwy człowiek jest autentyczny. Nie bójmy się autentyczności, nie bójmy się pokazać, jacy jesteśmy naprawdę. Zabawa po alkoholu jest według Marysi czymś nie do końca prawdziwym.

– Gdy obserwuję ludzi na zwykłych imprezach klubowych, mam wrażenie, jak bym była w jakimś teatrze sztuczności – mówi. – Jakby dziewczyny były na wystawie, a chłopcy na widowni. Ludzie są wtedy spięci, ukierunkowani na jeden cel. A przecież nie chodzi o to, ani o jakąś presję, rywalizację, podryw, a o dobrą zabawę, po prostu. Też wychodzę na zwykłe, klubowe imprezy, ale jedno piwo mi wystarczy. Poza tym nie chodzi mi „tylko o jedno”. Chcę się po prostu dobrze bawić i poznawać wartościowych ludzi. Poza tym, po prostu bardzo lubię tańczyć.

Zobacz także: Pierwsza Cristoteca w Szczecinie. Zdjęcia

Najweselsza religia, najsmutniejsi wyznawcy

Podobnego zdania jest większość imprezowiczów, tańczących tego wieczoru z Bogiem. Także tych w sutannach i z koloratką.

– Zanim zacząłem teologię, studiowałem geografię. Zdarzało mi się bawić w Pinokio na zwykłych imprezach, z muzyką popularną – mówi Adrian Czarnecki, kleryk, student czwartego roku teologii.

Na parkiecie takich jak on było kilku. Bawili się, jak wszyscy. Tańczyli i to nie tylko solo.

– Możemy tańczyć z dziewczynami, przecież taniec to ludzka rzecz – mówi Adrian - Nie jesteśmy posągami, jesteśmy ludźmi. Najważniejsze, żeby były czyste intencje. Każdy zna swoje granice. Nikt nam nie podyktuje, jak mamy się zachowywać, każdy indywidualnie odpowiada przed Bogiem. Wiem, że jestem przedstawicielem Jezusa i pewnych rzeczy mi nie wypada. Ale poza tym, ja po prostu umiem i bardzo lubię tańczyć!

Muzyka, przy której bawili się w Pinokiu goście Cristoteki, była gatunkowo zróżnicowana. Zasada była taka, że mają pojawić się utwory, których teksty nie są sprzeczne z moralnością chrześcijańską, nie propagują używek ani wolnego seksu. Na playliście trafiły się także hity z aktualnych list przebojów „Ona tańczy dla mnie” czy „Catho style” chrześcijańska parodia „Gangam style”, a także np. popularny utwór roots reggae „Kocham cię tak samo” zespołu Maleo Reggae Rockers (którego frontman udziela się też w Arce Noego). Jednak głównie były to utwory tematyce religijnej.

– Interesująco było bawić się do hip hopu, czy rytmów latynoskich, tańczyć chrześcijańską salsę, słysząc w tle tekst o Bogu, Duchy Świętym itp. – mówi Marcin, który na Cristotekę przyszedł z ciekawości.

– Ta impreza pokazuje, że można się bawić po chrześcijańsku, na wesoło – mówi Marysia Sulik. – Znalazłam gdzieś świetny cytat: chrześcijaństwo to najweselsza religia na świecie, ale ma najsmutniejszych wyznawców. Cristoteca ma przełamywać ten właśnie stereotypowy obraz chrześcijanina. Impreza ma być zachętą do szukania
radości, tej prawdziwej, związanej z Bogiem. Głośnym sygnałem w Szczecinie dla tych, którzy są silnie kuszeni przez dzisiejszy świat i nie widzą żadnej alternatywy moralnej do obecnych „rozrywek”.

Główna część imprezy odbywała się na piętrze, na dużym parkiecie. Ale czynna była też druga część lokalu, jednak w zupełnie innym celu niż zazwyczaj. Na dolnym parkiecie, gdzie na co dzień gra czarna muzyka r`n`b, hip-hop, a więc te gatunki, w których tekstach często słychać odwołania do seksu, zorganizowana została adoracja Najświętszego Sakramentu.

– Nie było z tym żadnych kontrowersji – zapewnia Miłosz. – Dostaliśmy na to pozwolenie biskupa.


od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto