Proces w tej sprawie ruszył wczoraj przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. Na ławie oskarżonych zasiadło trzech młodych mężczyzn. Czwarty - Grzegorz P. - został już wcześniej skazany na 12 lat więzienia.
Lider i trzech pomocników
To właśnie Grzegorz P. kierował i planował akcją. W chwili przestępstwa jako jedyny był pełnoletni. Jego koledzy: Patryk J., Mateusz P. oraz Mateusz N. mieli wtedy po 16-17 lat. Cała czwórka pochodzi z Bolesławca w województwie dolnośląskim. 10 stycznia 2004 r. przyjechali do Pyrzyc, po tym jak kilka dni wcześniej uciekli z domów.
Wychowywali się na jednym osiedlu. W suszarni założyli klub, w którym spotkali się po lekcjach. Tam też od pewnego czasu mieli planować ucieczkę z domów. Nie wiadomo z jakiego powodu, bo większość pochodzi z tzw. porządnych rodzin. Jedna z wersji mówi, że Grzegorz P., chciał uciekać, bo wcześniej ukradł komputer i policja chodziła mu po piętach. - Nie mieliśmy nic przeciwko ucieczce nad morze - wyjaśniali wczoraj współoskarżeni.
Rodzicom powiedzieli, że wychodzą na dyskotekę i po spakowaniu rzeczy spotkali się w klubie. Problemem był transport. Po nieudanej kradzieży auta w Bolesławcu, samochód z garażu swojego ojca zabrał Grzegorz. P. Fiat uno należał do znajomego, który poddzierżawiał garaż i zostawiał kluczyki w środku. Zaopatrzeni w ok. 300 zł i trzy kominiarki ruszyli w trasę. Odwiedzili Chojnę, Świnoujście i Szczecin. - Podczas podroży z telefonu od kolegi dowiedzieliśmy się, że kradzież została zgłoszona na policję - wyjaśniał Mateusz P.
Plan zabójstwa
Wtedy - według prokuratury - pojawił się plan zabójstwa i kradzieży innego auta. Chodziło o to, aby zmylić ewentualny pościg oraz zatrzeć ślady. Plan zaproponowany przez Grzegorza P. był prosty: razem z Patrykiem J. oraz Mateuszem N. biją kierowcę metalową rurką oraz gaśnicą. Mateusz P. wiąże ofiarę linką holowniczą i wkładają kierowcę do fiata, a potem pozbywają się zwłok.
- Myślałem, że to tak na żarty - tłumaczył się wczoraj Mateusz N.
"Okazja" pojawiła się na rondzie w Pyrzycach. Oplem astrą jechała 43-letnia Jolanta B. Kobieta wracała od mamy i córki do domu pod Pyrzycami. Za miastem uno gwałtownie wyprzedziło opla i stanęło w poprzek drogi.
- Widziałam jak czterech młodych mężczyzn biegnie w moją stronę. Jeden wyciągnął mnie z auta. Klęcząc prosiłam o darowanie życia - zeznawała wczoraj Jolanta B.
Zaczęli ją bić. Patryk J. trzy razy uderzył ją w głowę przygotowaną wcześniej metalową rurką. - Biłem mocno. Robiłem to bezwiednie, jak automat - mówił.
Potem Grzegorz P. zaczął ją dusić. Kobieta straciła przytomność.
Skończył na krzyżu
Sprawcy rozdzielili się. Grzegorz P. wsiadł do opla i odjechał. Pozostał trójka ruszyła w drugą stronę. Mieli się spotkać w Zielonej Górze.
Nie dojechali. Grzegorz P. rozbił się na przydrożnym krzyżu, a jego kumple uderzyli w mur, gdy próbowali uciekać przed policją. Wczoraj przyznali się do winy.
Jolanta P. do dzisiaj leczy się psychiatrycznie. - Mam lęki, gdy jestem wśród nieznanych ludzi. Boję się, gdy widzę młodych mężczyzn - mówiła wczoraj.
Proces toczy się już po raz drugi. W ubiegłym roku Grzegorz P. został skazany na 12 lat więzienia (ten wyrok jest prawomocny), Patryk J. na 6 lat, a Mateusz P. i Mateusz N. dostali po 4 lata więzienia. Sąd apelacyjny uchylił wyroki na trzech ostatnich mężczyzn dlatego proces zaczął się wczoraj od nowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?