Pogoda w Płotach była identyczna jak podczas sparingu rok temu. W mieście w połowie drogi między Stargardem a Kołobrzegiem lunęły strugi deszczu. Woda lała się z nieba nawet na zadaszonej trybunie.
Na identyczny wynik 2:2 się nie zanosiło, ponieważ Kotwica to drużyna w przebudowie po spadku ze szczebla centralnego. Trener Daniel Kokosiński potrzebuje jeszcze czasu, żeby pozbierać puzzle w Kołobrzegu, a do meczu w centralnym Pucharze Polski pozostały dwa tygodnie.
Błękitni strzelali gole po akcjach na lewym skrzydle. W obronie grał Hubert Kotus, a w drugiej linii Rafał Gutowski. Akcję skrzydłowego zakończył strzałem Sebastian Inczewski, natomiast Kotus sfinalizował swój rajd sam.
"Za łatwo, za łatwo" - krzyczał do swoich obrońców bramkarz kołobrzeżan.
Przewaga Błękitnych była widoczna, ale nie miażdżąca, czego potwierdzeniem była kontaktowa bramka Łukasza Kacprzyckiego. Kotwica potrafiła się odgryźć, zbudować akcję, a po przerwie wpakowała piłkę ponownie do bramki Marka Ufnala, tyle że sędzia asystent zasygnalizował spalonego.
Błękitni podwyższyli prowadzenie na 4:1 po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i prostej stracie III-ligowca. Ostatnie słowo należało do Kacprzyckiego, który ustalił wynik na 4:2 z rzutu karnego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?