18 marca, kwadrans po godz. 23 Jan M. wyszedł na spacer ze swoją suczką. Kiedy wracał, w pobliżu domu zauważył hondę civic z włączonym silnikiem. Obok stał mężczyzna. Krzyczał na kobietę.
- Ona nie chciała wsiąść do samochodu, "jesteś pijany, nie pojadę z tobą", krzyczała - relacjonuje pobity Jan M. - Było widać, że mężczyzna jest pod wpływem alkoholu, albo środków odurzających. Przeszedłem obok, nawet nie zerknąłem w ich kierunku by nie prowokować wzrokiem. Kiedy byłem już jakieś 50 metrów od swojej klatki, usłyszałem: "Nie wsiądziesz? No to zobacz, co ja zrobię!". Odwróciłem się instynktownie i zobaczyłem, że mężczyzna pędzi rozjuszony, z zaciśniętymi pięściami w moim kierunku. Udało mi się zrobić unik i drugi. Ale kiedy mnie kopnął w klatkę, upadłem. Zaczął mnie okładać pięściami i kopać, po ciele, głowie. Gdyby nie kobieta, która podjechała autem, wysiadła, narobiła krzyku i zaczęła odciągać bandytę, to chyba by mnie zatłukł.
Świadkowie nieważni?
Dziewczyna zmusiła go by wsiadł do samochodu.
- Sąsiad widząc przez okno, co się dzieje, wybiegł by mi pomóc - kontynuuje pan Jan. - otworzył drzwi auta, stanął na progu, próbował zatrzymać samochód do przyjazdu policji.
Mężczyzna wypchnął go, ten przekoziołkował kilka razy, ale nie doznał poważniejszych obrażeń. W tym czasie jego żona zadzwoniła po policję. Zdążyli też spisać numery rejestracyjne samochodu napastnika. To była szczecińska rejestracja.
- Przyjechał radiowóz - kontynuuje Jan M. - Policjanci spytali, co się działo. Opowiedziałem, podałem im numer tablic. Było dwóch świadków, mój sąsiad i człowiek z parkingu. Chcieli zeznawać, ale policjanci nie byli zainteresowani. Nie spisali nawet i ich danych. Powiedzieli by następnego dnia zgłosić zdarzenie w komisariacie. Chcieli też, bym z nimi pojechał, szukać sprawcy. Nie byłem w stanie, byłem cały poobijany. Wydawało mi się, że mając numery rejestracyjne bez problemu ustalą właściciela samochodu i go odnajdą.
Na koszt własny
Następnego dnia Janowi M. w szpitalu w Zdunowie założono szynę gipsową na prawej ręce. Lekarz na pisme zalecił nosić gips co najmniej dwa tygodnie. Pobity pojechał do komisariatu w Dąbiu.
- Przesłuchujący mnie policjant zapytał, czy mam złamaną rękę. Odpowiedziałem, że nie okazując zaświadczenie - mówi Jan M. - Stwierdził, że będę niezdolny do pracy poniżej 7 dni. A jeśli chcę mieć obdukcję, to badania muszę wykonać na własny koszt (150 zł - dop. P.J.). O ile dobrze zrozumiałem, powiedział, że swojej krzywdy mogę dochodzić z powództwa cywilnego. Mimo nalegań, skierowania do Zakładu Medycyny Sądowej na obdukcję, nie otrzymałem.
Dopiero w miniony czwartek w mieszkaniu Jana M. zjawił się policjant z komisariatu w Dąbiu. Przesłuchał ponownie poszkodowanego i wypisał skierowanie na badania do Zakładu Medycyny Sądowej.
Biegła z Zakładu Medycyny Sądowej, jak zapewnia Jan M., stwierdziła, że obrażenia, jakie odniósł powodują znacznie dłuższa niezdolność do pracy niż minimalny wymóg 7 dni.
- Gips mam 9 dni, ręka nadal mnie boli - przyznaje Jan M.
podkom. Katarzyna Legan, z Zespołu Prasowego KM Policji w Szczecinie:
- Na miejscu zdarzenia policja nie zastała już sprawcy, ustalono jedynie nr rejestracyjny auta, którym odjechał. Pan Jan M. powiedział, że nic mu nie jest, i by nie wzywać karetki pogotowia. Nie chciał też wsiąść do radiowozu by z policjantami spenetrować okolice. Drugiego dnia zjawił się w komisariacie z ręką w gipsie. Z zaświadczenia nie wynikało, czy ręka jest złamana czy pęknięta. Dokonano już kwalifikacji wstępnej, materiały trafią do prokuratora, który zdecyduje czy było to zagrożenie ciała z zagrożeniem życia, czy też nie. To zdecyduje, czy będzie prowadzone postępowanie z urzędu czy też policja umorzy postępowanie i poszkodowany będzie musiał skarżyć sprawcę w postępowaniu cywilnym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?