Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bieganie sposobem na życie

Agnieszka Tarczykowska
- Lubię biegać z tatą i podoba mi się puchar i czapeczka, którą wygrałam. Kiedy dorosnę zostanę koszykarką - zapewnia Natalia Bednarczyk, na zdjęciu z rodzicami.
- Lubię biegać z tatą i podoba mi się puchar i czapeczka, którą wygrałam. Kiedy dorosnę zostanę koszykarką - zapewnia Natalia Bednarczyk, na zdjęciu z rodzicami. Agnieszka Tarczykowska
Natalia Bednarczyk z Goleniowa ma pięć lat. Była jedną z najmłodszych uczestniczek niedzielnej Mili Niepodległości.

To już jej czwarty występ. Kiedy pobiegła pierwszy raz miała nieco ponad dwa lata.

- Oczywiście wtedy, pewien dystans pokonała na naszych rękach - tłumaczą Monika i Jarosław Bednarczykowie, rodzice Natalii. - Ale w tym roku całe 300 metrów przebiegła sama.

Tata Natalki przyznaje, że córka realizuje jego marzenia o bieganiu, z lat młodości.

- Kiedyś grałem sporo w piłkę - zdradza pan Jarosław. - Ale zawsze lubiłem każdy rodzaj sportu. Teraz jestem dumny, że córka odziedziczyła sportową pasję. Jest bardzo ruchliwym dzieckiem. Lubi wyzwania. Mam nadzieję, że w późniejszych latach będzie na poważnie trenować jakąś dyscyplinę i że nie zrezygnuje ze startów w Mili.

Zerwał z nałogiem

Goleniowska Mila Niepodległości to, obok zmagań sportowych, interesujący przekrój osobowości uczestniczących w niej osób. Dla Natalki to zabawa, no i po części realizacja ambicji taty. Dla 58-letniego Henryka Butkiewicza, który też w niej uczestniczył po raz czwarty, rywalizacja miała zupełnie inny wymiar.

- Wszystko zaczęło się od tego, że któregoś dnia, właśnie cztery lata temu, postanowiłem zerwać z papierosami i alkoholem - wspomina pan Henryk. - Chciałem żyć zdrowo i czuć się dobrze. Już po kilku miesiącach biegania, stwierdziłem, że osiągnąłem cel. Czuję się rewelacyjnie. Wtedy wziąłem udział w Mili, od tamtej pory robię to regularnie. Kondycję mam lepszą od syna. Potrafię zrobić jednorazowo 150 pompek. Kiedyś zaledwie 20. To jest dowód na to, że zamiast coraz gorzej i starzej, czuję się młodo i zdrowo.

Pan Henryk w biegu na milę, czyli 1609 m zajął 57 miejsce, ale jak przekonuje, nie to się liczy. Najważniejszy jest udział i dobra zabawa.

Lekkoatletyka lub aktorstwo

18-letnia Karolina Waszak z Przybiernowa, kiedy zaczynała biegać w Mili miała 11 lat. Lekkoatletykę trenuje regularnie. Uczy się w klasie sportowej i należy do kadry narodowej juniorów. Na swoim koncie ma już wiele sukcesów. W tym roku Karolina została mistrzynią Polski w biegu na 3 tysiące metrów w Białej Podlaskiej. Zajęła też 9 miejsce w mistrzostwach Europy w Holandii. W goleniowskiej Mili przybiegła jako czwarta kobieta i jako najlepsza zawodniczka z powiatu goleniowskiego.

- Bieganie to nie tylko mój sposób na życie, to też wielka pasja - mówi Karolina Waszak. - Chciałabym kiedyś zawodowo zająć się lekkoatletyką. Z marzeniami różnie bywa, więc mam też inny pomysł na życie, myślę o szkole aktorskiej.

Na razie jednak marzy jej się minimum na mistrzostwa świata, no i udział w nich. Dlatego wykorzystuje każdą okazję, żeby trenować.

- A Mila - zapewnia - to świetny sposób na trening, sprawdzenie swoich możliwości i porównanie z innymi zawodnikami.

Magia dopingu

Najtrudniejszym biegiem Mili jest dystans 10 kilometrów. Trzeci rok z rzędu pokonuje go Krystian Zalewski z Goleniowa. W tym roku licealista zajął ósme miejsce. A więc takie samo, jak podczas tegorocznych mistrzostw Europy w Holandii. Do mety dobiegł jako najlepszy zawodnik z powiatu goleniowskiego.

- Bieganie trenuję szósty rok - mówi Krystian. - A Mila to najlepsza impreza sportowa w regionie. Biegnie się super, bo to rodzinne miasto, tysiące ludzi, rodzina, znajomi, wszyscy kibicują. Ktoś, kto trenuje i wie czym jest doping kibiców, rozumie mnie świetnie.

Jak zapewnia Krystian, jego przygoda z Milą zaczęła się od kibicowania. Był wtedy małym chłopcem. Jak podrósł, zaczął biegać.

- Tu się nawet zimna nie odczuwa - zapewnia. - Zawsze mówię, czy w deszczu, czy w śniegu, to i tak gorąco od emocji.

On dał początek

Nie byłoby Mili, gdyby przed dziewiętnastu laty Piotr Walkowiak, z grupą kilku innych zapaleńców, nie pokochał lekkoatletyki. Ale tylko on wytrwał i może się poszczycić udziałem we wszystkich 19 biegach.

Od początku biega w koszulce z nr 1. Przez organizatorów nazywany jest ojcem chrzestnym goleniowskich ulicznych biegów 11 listopada.

- To duża uprzejmość z ich strony - mówi pan Piotr. - Tak naprawdę bowiem pomysłodawcą Mili był Janusz Zając, miłośnik sportu, który jakiś czas temu wyjechał z Goleniowa. To właśnie Janusz wymyślił Milę, a mnie i jeszcze kilka innych osób zachęcił do organizacji imprezy i tak to się zaczęło. Najważniejsze jednak, że Mila wpisała się w życie Goleniowa. Mam nadzieję, że za rok, na jubileuszowej Mili, pojawi się prawdziwy pomysłodawca tej wyjątkowej imprezy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński