Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomny na śmietniku

Agnieszka Grabarska, 4 sierpnia 2006 r.
Mieszkająca na osiedlu Danuta Gułaj, niechętnie nawet spogląda na śmietnik, spod którego zabrano bezdomnego.
Mieszkająca na osiedlu Danuta Gułaj, niechętnie nawet spogląda na śmietnik, spod którego zabrano bezdomnego. Agnieszka Grabarska
Trzy tygodnie bezdomny mężczyzna błąkał się po kamieńskim osiedlu w centrum miasta. W trakcie największych upałów nie miał jedzenia ani wody.

Po jednej z kolejnych interwencji mieszkańców, policja zabrała mężczyznę ze śmietnika.

Wcześniej kilkakrotnie do leżącego w klatkach i piwnicach mężczyzny wzywano karetkę i policjantów, którzy ustalili, że bezdomny to trzydziestodwuletni Rafał Z. z Olkusza.

Prosił o wodę

- Pierwszy raz zobaczyłam go przez okno. Siedział na ławce ze spuszczoną głową. Od razu wiedzieliśmy, że to ktoś obcy. Nie wiedzieliśmy tylko czy źle się czuje, czy jest pijany - mówi jedna z mieszkanek osiedla.

- Zawsze miał przy sobie jakieś butelki z płynem. Mógł to być denaturat, albo wino. Choć wyglądał na osobę, która nigdy nie trzeźwieje postanowiliśmy mu pomóc, bo baliśmy się, że ten upał może go zabić - opowiadają mieszkańcy.

Według relacji kobiet, mężczyzna pojawiał się koło południa, krążył wśród bloków i sklepów. Często kładł się na trawniku w samym słońcu. Kilkakrotnie znajdowano go wybrudzonego w piwnicach i na schodowych klatkach.

- Do nas przychodził prosić o wodę. Nalewaliśmy mu do butelek, które zabierał ze sobą - mówią właściciele pobliskiego punktu gastronomicznego.

Wieczorem, kiedy było już chłodniej, widziano jak mężczyzna szuka jedzenia w śmietnikach. Pani Maria Zielińska opowiada, że losem bezdomnego interesowało się prawie całe osiedle. Wszyscy bali się, że upał może zabić tego człowieka.
Ktoś nawet wykąpał mężczyznę u siebie w domu, nakarmił i dał na drogę ubrania. Inni przynosili mu jedzenie i wodę a kiedy leżał w słońcu, próbowali przenieść w zacienione miejsce.

Kilkakrotnie proszono także o pomoc pogotowie ratunkowe i policję. Świadkowie interwencji mówią, że oczekiwali jednak bardziej skutecznej pomocy.

Myśleli, że mężczyzna zostanie umieszczony w jakimś ośrodku. Nie spodziewali się, że już następnego dnia będzie siedział na osiedlowej ławce.

- Najgorszy widok był wtedy, gdy zabierali go spod śmietnika. Przecież nawet dla psów są schroniska a tu chodziło przecież o człowieka - mówi zbulwersowana mieszkanka osiedla, Danuta Gułaj.

- Byliśmy kilkakrotnie wzywani z powodu tego mężczyzny. Raz został zatrzymany do wytrzeźwienia, innym razem wezwano nas, gdy awanturował się w szpitalu, gdzie chwilowo przebywał - potwierdził asp. sztabowy Mirosław Bakowicz, oficer prasowy kamieńskiej policji.

Rzecznik prasowy poinformował także, że mężczyźnie proponowano przewiezienie do schroniska, ale nie wyraził na to zgody. Udzielenie czterokrotnej pomocy medycznej potwierdza także kamieńskie pogotowie ratunkowe.

- W naszej gestii nie leży jednak informowanie Opieki Społecznej o takich sytuacjach. My zawiadamiamy policję i takie zgłoszenia mamy udokumentowane w karcie wyjazdowej - tłumaczy Monika Bąk, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia
Ratunkowego w Szczecinie.

Dowiedzieliśmy się także, że mężczyzna niechętnie korzystał z oferowanej mu pomocy.

Dlaczego nie zgłosili?

Całego zamieszania nie mogą jednak pojąć pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej i Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie.

- Nic nie wiemy o takim człowieku. Gdyby ktoś nam to zgłosił, moglibyśmy pomóc niemal natychmiast - powiedziano nam w kamieńskim OPS-ie.

Jak się okazało, bezdomny mógłby liczyć na ciepły posiłek, kąpiel i schronienie przed zabójczym upałem a w dalszej kolejności na załatwienie pobytu w schronisku.

To samo potwierdza kierownik PCPR- u.

- Uważam, że zawiodły służby, które miały pierwszy kontakt z tym człowiekiem. Możliwości natychmiastowej opieki było wiele. Okazało się, że świadomość społeczna w tym przypadku była niewystarczająca - stwierdza Anna Kwaśniak.

O tym, że zawiodła komunikacja i przepływ informacji mówi także burmistrz Andrzej Jędrzejewski.

- Gdyby dotarły do nas informacje od służb, zareagowalibyśmy natychmiast, bo to nasz ustawowy obowiązek. Pochwalam postawę mieszkańców, ale i apeluję, aby o takich sprawach informowali nas na bieżąco - zachęca burmistrz.

Uciekł od pomocy

Mieszkańcy osiedla nie kryją jednak rozgoryczenia.

- My i tak zrobiliśmy wiele. Codziennie doglądaliśmy, co się z tym człowiekiem dzieje. Jeśli dzwoniliśmy po policję lub lekarza, to oczekiwaliśmy konkretnego działania - mówią.

Kiedy któregoś ranka zobaczyli mężczyznę leżącego pod śmietnikiem, postanowili "nie odpuszczać" służbom, które wezwali na pomoc.

- Kiedy przyjechało pogotowie, postanowiłam, że nie ruszę się z miejsca, dopóki nie zabiorą go spod tego śmietnika - mówi jedna z kobiet.

Mężczyznę zabrali policjanci z zapewnieniem, że odtransportują go do schroniska Św. Brata Alberta w Gryficach. Bezdomny trafił tam w godzinach popołudniowych. Czekało na niego czyste łóżko, ubranie i pożywienie. Mógł otrzymać także długoterminowe wsparcie wychodzenia z bezdomności i nałogu.

Jak się jednak dowiedzieliśmy, krótko po przewiezieniu, mężczyzna uciekł ze schroniska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński