Podobna sytuacja występuje nie tylko na ul. Niemcewicza, ale także na pl. Zwycięstwa. Baseny pożarowe oblegane są w tych miejscach przez dzikie ptactwo. Kaczki, przyzwyczajone do tego, że ludzie je dokarmiają, zadomowiły się tu.
- Odkąd tyle mówi się o ptasiej grypie, ludzie przestali je dokarmiać - alarmuje Czytelniczka “Głosu". - Kaczki zdychają z głodu. Wychodzą na ulicę, by szukać jedzenia. Wygrzebują każdy najmniejszy korzonek.
Faktycznie, mieszkańcy Niebuszewa dotąd chętnie karmili ptaki. Teraz z obawy przed ptasią grypą już tego nie robią. Dzikiemu ptactwu, które zadomowiło się w mieście, grozi śmierć.
- Ptaki zadomowiły się w tych miejscach, bo ludzie je dokarmiali - mówi Ryszard Czeraszkiewicz, miejski łowczy. - Teraz, gdy ludzie przestali to robić, są tak słabe, że nie są w stanie odlecieć w inne miejsce. Zresztą, obecnie jest tak zimno, że w grę wchodziłby jedynie zachód Europy.
Zdaniem Ryszarda Czeraszkiewicza lepiej by było odzwyczaić od karmienia ptaki jesienią, a nie teraz.
- Jeśli nie będziemy ich dokarmiać, to padną - stwierdza miejski łowczy.
Sytuacja jest tak dramatyczna, że w Urzędzie Miejskim trwają rozmowy o zakupie karmy dla dzikiego ptactwa.
- Ptaki można dokarmiać - mówi Czeraszkiewicz. - Najlepiej robić to podsuszonym chlebem, ewentualnie gotowanymi ziemniakami, ale bez soli. Nie wolno natomiast dawać im resztek z obiadu czy starego, spleśniałego chleba.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?