O dorszu w połowie grudnia zdecyduje Komisja Europejska. Rybacy wciąż mają nadzieję, że limit pozostanie na tym samym poziomie co w tym roku, czyli 16 tysięcy ton.
Małe łodzie do limitu
Będzie krajowy limit, który trzeba podzielić pomiędzy wszystkie kutry. Nad stosownym zarządzeniem w tej kwestii pracują właśnie w departamencie rybołówstwa Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Urzędnicy proponują, by do podziału włączyć małe łodzie do 10 metrów długości, które dotąd łowiły poza limitem. A wtedy do ponad 400 kutrów, które dotąd działkowały się całym limitem, dojdzie jeszcze kilkadziesiąt mniejszych jednostek.
- By wyżyć z ryb muszę wyciągnąć dziennie tonę dorsza - przekonuje pan Józef z Mrzeżyna. - Gdy do limitu włączą małych, będzie totalna klapa. Złowię 20-30 procent dorsza mniej. Zwolnię ludzi i pójdę na złom.
Stowarzyszenie Armatorów Rybackich oprotestowało plan urzędników.
- To bzdura - pieklą się rybacy. - Każdy urzędas wie, że musimy przynajmniej czterokrotnie przekroczyć limit, by przeżyć. A za co kupić paliwo, sprzęt, osprzęt, wyremontować łajbę, zapłacić ludziom, opłacić podatki, założyć GPS? Nasze postulaty przedłożyliśmy dyrektorowi departamentu Grzegorzowi Łukasiewiczowi. Czekamy na odpowiedź. Mamy nadzieję, satysfakcjonującą. Inaczej będzie bunt, a nawet strajk.
Rybacy tworzą organizację
Według rybaków trzeba łowić tonę dorsza dziennie, by przeżyć. Tymczasem limit przyznawany dotąd poszczególnym kutrom są w stanie wykorzystać w 3-4 tygodnie.
Inaczej widzi problem dyrektor Łukasiewicz. - Nie mamy wyjścia, musimy przestrzegać międzynarodowych limitów. Nie może być jednostek łowiących poza przyznaną nam kwotą połowową. Koło się zamyka.
Na kłopoty najlepsze jest myślenie. Rybacy pomyśleli i wymyślili. By obejść niskie ceny za ryby, wysokie za paliwo i problem ze zbytem towaru, tworzą Organizację Producentów Ryb.
Jej zadaniem ma być m.in. zapewnienie minimum opłacalności ekonomicznej, ukrócenie ustalania cen przez pośredników i handlarzy, wreszcie korzystanie z funduszy unijnych wspomagających dobrze zorganizowanych armatorów. Pierwsze ogniwo organizacji na Pomorzu powstało w Ustce.
CO ZŁOWIĄ
Oprócz dorsza (limit przydzielony Polsce będzie znany w połowie grudnia) nasi rybacy w 2005 roku będą też łowić szproty, śledzie, trocie, łososie i płastugi. Szprota wyciągniemy z morza 145 tysięcy ton (wzrost o 35 tysięcy). Więcej też śledzi - 35,4 tysiąca ton (o 6,5 tysiąca więcej niż teraz) i łososia - 28 tysięcy 490 sztuk (wzrost o 81 ryb). Ustalenia międzynarodowe nie ograniczają wielkości połowów ryb płaskich i troci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?