Ich skutkiem było odwołanie ze stanowiska dyrektora tej instytucji oraz zawieszenie go w prawach członka Platformy Obywatelskiej. Stanowisko straciła również jego zastępczyni.
Wszystko działo się wiele miesięcy temu, a o sprawie wiedzieli najważniejsi politycy rządzącej regionem PO. Sprawa ujrzała światło dzienne dopiero po publikacjach GL, które nie przesądzały o winie kogokolwiek, ale podkreślały fakt, że w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Lubuskiego nie zadziałały odpowiednie procedury, a sprawę próbowano załatwić z pominięciem oficjalnej drogi.
Jedna z domniemanych ofiar Magdalena Szypiórkowska, zdecydowała się opowiedzieć o wszystkim pod nazwiskiem. W kolejnych tekstach publikowaliśmy nowe fakty, nowe informacje oraz przypadki mobbingu w gorzowskim WORD. W ich efekcie pracę straciło kierownictwo tej instytucji: dyrektor Jarosław Śliwiński oraz jego zastępczyni Halina Lebiedź. Śledztwo w sprawie prowadzi obecnie Prokuratura Okręgowa w Szczecinie. Kilka dni temu ujawniliśmy, że z powodu mobbingu w WORD, konieczne było wypłacenie jednej z ofiar 112 tysięcy złotych, aby odstąpiła od postępowania sądowego.
W sprawie „praca za seks”, kluczowe były daty. W publikacjach na jej temat wykazaliśmy, że od dnia, gdy domniemana ofiara poinformowała o sprawie poseł PO Krystynę Sibińską, a ta nadzorujących WORD wicemarszałka Marcina Jabłońskiego oraz dyrektora Sławomira Kotylaka, zapadała cisza. Przez trzy miesiące, do dnia pierwszej publikacji w GL, nie nadano sprawie żadnej formalnej drogi. Publiczne wyjaśnienia, kontrole, spotkanie z ofiarą, decyzje dyscyplinarne oraz zawiadomienie do prokuratury, nastąpiły dopiero po artykułach dziennikarzy.
Już wtedy, marszałek Elżbieta Polak wysyłała sygnały, że treść i forma publikacji bardzo się jej nie podobają. Próbowała wywierać bezpośrednią presję na prezesa oddziału Polska Press, a pismem swojego wiceszefa gabinetu Pawła Kozłowskiego wzywała, aby GL dokonała „weryfikacji zespołu redakcji”. Na konferencjach prasowych i w publicznych wystąpieniach obniżała wiarygodność dziennikarzy.
W lipcu redaktor naczelny GL Janusz Życzkowski poinformował o sprawie Rzecznika Praw Obywatelskich Marcina Wiącka. Ten zwrócił się do marszałek Elżbiety Polak o to, aby wskazała przepis na podstawie którego jej urzędnik skierował do GL pismo z prośą o weryfikację zespołu redakcyjnego. W swoim stanowisku RPO wskazał, że „organy władz publicznych powinny powstrzymywać się od wszelkich działań, mogących wywrzeć skutek w postaci tłumienia krytyki prasowej”. Podkreślił również, że organy władzy publicznej mogą dochodzić swoich interesów korzystając z przysługujących im środków prawnych, a w szczególności poprzez wnioski o sprostowanie.
W sierpniu marszałek Elżbieta Polak zapowiedziała pozwy sądowe, a za pośrednictwem swojego pełnomocnika mec. Marka Chmaja, skierowała skargę do Rady Etyki Mediów. - Wskazujemy w naszym piśmie na niezgodność postępowania dziennikarzy z kartą etyczną mediów i jako dowód załączyliśmy artykuły – mówiła na konferencji prasowej. Rada Etyki Mediów zajęła stanowisko 6 października br. i nie dopatrzyła się w artykułach GL tego, co w swoim piśmie zarzucali GL skarżący.
- Po zapoznaniu się z przekazanymi tekstami prasowymi Rada Etyki Mediów stwierdza, że skarżone artykuły można zakwalifikować jako komentarze prasowe. Wikipedia definiuje komentarz jako ”artykuł publicystyczny omawiający w sposób subiektywny aktualne wydarzenia – czytamy w stanowisku, które podpisał przewodniczący REM Ryszard Bańkowicz. W dalszej części stanowiska REM stwierdziła, że gdyby autorzy tekstów, kierując pod adresem Marszałek Polak poważne zarzuty, nie zapewnili jej przed publikacją możliwości ustosunkowania się do sprawy, to nastąpiłoby naruszenie zasady obiektywizmu, zapisanej w Karcie Etycznej Mediów. Rada stwierdziła jednak, że „z zawartych w skardze informacji nie wynika, by Urząd Marszałkowski chciał skorzystać z prawa do sprostowania opisanego w Art. 31a Prawa Prasowego”.
W swoim stanowisku REM odniosła się również do pisma rzecznika prasowego Pawła Kozłowskiego, który oczekiwał od redaktora naczelnego GL „weryfikacji składu redakcji”. Autor skargi mec. Marek Chmaj utrzymywał, że pismo było jedynie sprzeciwem wobec krytycznych opinii dziennikarza wobec pracowników Urzędu Marszałkowskiego.
Rada Etyki Mediów nie podzieliła takiej interpretacji. - To, co w tym piśmie istotne, to skierowane do redaktora naczelnego GL żądanie przeprowadzenia weryfikacji zatrudnionych w redakcji dziennikarzy. Może rzecznikowi prasowemu zabrakło taktu, może doświadczenia, może wiedzy, może rozsądku – skoro domaga się sięgnięcia po „weryfikację dziennikarzy”, instrument zastosowany w stanie wojennym przez władze PRL, by w redakcjach zostali tylko tacy, którzy piszą jak im każą – napisał przewodniczący REM R. Bańkowicz.
Kilkanaście dni temu do redakcji trafił prywatny akt oskarżenia oraz pozew cywilny. Czytamy w nim, że dziennikarze GL „pomówili Marszałek Województwa Lubuskiego o postępowanie oraz właściwości mogące poniżyć ją w opinii publicznej oraz narazić na utratę zaufania potrzebnego do zajmowanego przez nią stanowiska”. Dziennikarze mieliby się tego dopuścić poprzez wskazywanie i sugerowanie, że marszałek Polak dopuściła się osobistych zaniedbań w sprawie WORD, bagatelizowała mające tam miejsce zjawisko mobbingu, a także miała zastraszać radną Beatę Kulczycką.
Występujący w imieniu marszałek, warszawski mecenas Marek Chmaj uważa m.in., że do pomówień doszło poprzez zacytowanie w tekście „cytatów z osób trzecich bezpośrednio zainteresowanymi w sprawie”. Twierdzi, że słowa, które już po publikacji artykułu w formie nagrania emitwane były m.in. w TVP Info oraz innych mediach, i potwierdzały je dwie uczestniczące w spotkaniu osoby, należało dodatkowo weryfikować u marszałek Polak. „Patrząc w oczy ofierze bez zająknięcia mijała się z prawdą” – to cytat z prezesa Fundacji CODEX Stanisława Czerczaka, który ma być dowodem na to, że marszałek Polak została pomówiona. Rzecz w tym, że prezes Czerczak powtórzył te słowa jeszcze kilkakrotnie w TVP oraz Radio Zachód, podobnie zresztą jak Magdalena Szypiórkowska.
Nie przesądzaliśmy o winie bohaterów afery WORD, podkreślając jedynie brak oficjalnej reakcji oraz odpowiedzialność za to urzędników i polityków. Nie będziemy sędziamy we własnej sprawie, mając świadomość tego, że staliśmy po stronie prawdy oraz słabszych. Nie da się przy okazji ukryć, że proces jest dużym sukcesem GL, ponieważ marszałek Polak zrozumiała, że w demokratycznym państwie weryfikuje się fakty, a nie dziennikarzy. Proces będzie ku temu najlepszą okazją – lepszą niż naciski i wywieranie wpływu, a także świadome obniżanie wiarygodności dziennikarzy pracujących w interesie społecznym, a nie na zamówienie polityczne. Kiedy inni mają oczy zamknięte, my nie pozwolimy zamknąć sobie ust.