Piłkarze wodni Arkonii stracili ostatnio punkty w Poznaniu i spadli na 3. pozycję. Medal naszego zespołu jest raczej pewny, ale od mistrza Polski wymaga się obrony tytułu. Szczecinianie to wiedzą i taki jest ich cel. Teraz gonią wyprzedzające ich zespoły z Łodzi i Poznania. Po drodze nie mogą gubić punktów, bo każda taka wpadka będzie podwójnie bolesna.
Sobotni dwumecz arkończyków z GKPW Gorzów był taką właśnie rywalizacją. Faworytem byli szczecinianie, goście ambicją chcieli im popsuć humory. I trzeba przyznać, że w pierwszych dwóch kwartach pierwszego spotkania świetnie im się to udawało. Wynik – niespodziewanie – oscylował wokół remisu (6:6 do przerwy).
- Nie było lekceważenia. Po prostu za słabo zagraliśmy w obronie – mówił Michał Diakonów, grający trener Arkonii.
Po zmianie stron rozpoczęła się demolka gości. Arkonia – co akcję – rzucała bramkę, a rywale nie potrafili odpowiedzieć. Bramkę zdobyli dopiero przy stanie 13:6.
Gospodarze walczyli do końca. A ich szef nawet sekundę przed ostatnim gwizdkiem poprosił o czas. Goście byli zdziwieni, a trener Arkonii zły.
- Zdenerwowali mnie moi zawodnicy, bo nie traci się piłki na kilkanaście sekund przed końcem, grając w przewadze. To, co usłyszeli, powinno im zostać w głowach na dłużej – powiedział grający trener.
Na pewno zostało na spotkanie rewanżowe, które Arkonia rozpoczęła od nokautu (9:1 w I kwarcie) i spokojnie wygrała. Ostatecznie GKPW wyjechał ze Szczecina z dwoma porażkami (19:8, 25:6), a nasz zespół potwierdził, że nadal jest w grze o złote medale.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?