Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga Szczecin: Ja już chłopaków nie zatrzymam

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Arkadiusz Miłoszewski
Arkadiusz Miłoszewski Andrzej Szkocki
- Była nerwowa końcówka, ale nie poddaliśmy się. Na ten mecz wyszliśmy z szabelkami w górze i ułańską fantazją dziś wygraliśmy. Cios za cios w końcówce, ale na końcu nasza wygrana – cieszył się po meczu Arkadiusz Miłoszewski.

King wygrał czwarty półfinał ze Stalą Ostrów 79:76 i awansował do finału ekstraklasy koszykarzy. Szczecinianie dokonali dużej rzeczy, bo dwa dni wcześniej fatalnie zaprezentowali się w Ostrowie i przegrali różnicą 32 punktów.

- Początek był inny niż w piątek i w dotychczasowych meczach. Powiedziałem chłopakom, że możemy przegrać 30 punktami, ale trwa seria i różnica nie miała znaczenia. W niedzielę zaczęliśmy super – obrona, szybkie ataki. To była nasza gra, nasza energia. Były przestoje, ale to normalne w obcej hali. W słabym momencie trafialiśmy osobiste, rzucaliśmy z trudnych pozycji jak np. Meier, ale w takich meczach i na takim terenie to potrzebne – tłumaczył szkoleniowiec Kinga. - Jeszcze nie zrobiliśmy tego, co chcemy. Idziemy dalej.

W Ostrowie emocje były do końca, bo Stal odrobiła straty z pierwszej połowy i wychodziła nawet na prowadzenie. Ale to King zadawał ostatnie ciosy.

- Przez pierwsze pięć minut po przerwie zaprzepaściliśmy naszą pracę w dwóch pierwszych kwartach. I była nerwowa końcówka, ale nie poddaliśmy się. Na ten mecz wyszliśmy z szabelkami w górze i ułańską fantazją dziś wygraliśmy. Cios za cios w końcówce, ale na końcu nasza wygrana – mówił trener Kinga.

- Mieliśmy przewagę, ale stalówka wróciła do gry. To jednak tylko cyferki, a dla nas najważniejsze jest nasze końcowe zwycięstwo i awans do finału – stwierdził Filip Matczak, kapitan Kinga. - Zagraliśmy zupełnie inaczej niż w piątek. Była inna energia, podejście. Nic nam w piątek nie wychodziło, a w niedzielę od początku pokazaliśmy, że zależy nam na zwycięstwie.

To jest pierwszy medal Kinga w historii, ale i pierwszy sukces Miłoszewskiego, który 1,5 roku temu pojawił się w Szczecinie i tu rozpoczął samodzielną pracę. Niedawno przedłużył kontrakt o kolejne dwa sezony.

- Jako zawodnik czekałem spokojnie na swoją szansę. Pasowała mi rola 6. czy 11. gracza. Miałem zaufanie, mogłem pracować jako drugi trener. W końcu pojawiła się okazja i dla mnie, a ja powiedziałem sobie: „masz 50 lat i czas już samodzielnie popracować”. I tu się cały czas też uczę jako pierwszy trener – stwierdził Miłoszewski.

Nastroje w ekipie Stali – kiepskie, ale ostrowianie docenili sukces Kinga.

- Gratulacje dla Kinga. Rozpoczęli mecz mocno zmotywowani i nam ciężko się grało. Walczyliśmy, wychodziliśmy na prowadzenie, ale ostatecznie przegraliśmy. Dużo rzeczy mamy do przeanalizowania, bo tak nie możemy rozpoczynać najważniejszego meczu u siebie w sezonie – mówił Damian Kulig, podkoszowy Stali.

- Zasłużyliśmy na to, by doszło do piątego spotkania. Czasami koszykarscy bogowie sprzyjają jednej drużynie. Dziś King w kluczowych momentach umieszczał piłkę w koszu. Czuję smutek, ale nie umniejszam sukcesu Szczecina. Grał dobrze w całej serii – podsumował Andrzej Urban, trener Stali. - Finał Kinga to nie jest przypadek. Cały sezon grali rewelacyjnie i zasłużyli na ten sukces.

A już w piątek pierwszy mecz finałowy. Rywalem będzie obrońca tytułu – Śląsk Wrocław. Rywalizacja potrwa do czterech zwycięstw.

- Będziemy przygotowani na Śląsk, a ja swoich chłopaków już nie zatrzymam. W bólach rodzą się sukcesy i na pewno nie będziemy chłopcem do bicia – dodał Arkadiusz Miłoszewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński