Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Grajewski: - Największą słabością polskiego futbolu są ludzie zarządzający klubami [Rozmowa]

Adam Godlewski
Adam Godlewski
- Uważam, że udzie na najwyższych stanowiskach – właściciele, prezesi i dyrektorzy sportowi – są obecnie największą słabością polskiego futbolu. To oni są w największym stopniu oderwani od zagranicznych standardów - twierdzi człowiek, który przed laty awansował z Widzewem Łódź do fazy grupowej Ligi Mistrzów..
- Uważam, że udzie na najwyższych stanowiskach – właściciele, prezesi i dyrektorzy sportowi – są obecnie największą słabością polskiego futbolu. To oni są w największym stopniu oderwani od zagranicznych standardów - twierdzi człowiek, który przed laty awansował z Widzewem Łódź do fazy grupowej Ligi Mistrzów.. fot. adam jastrzebowski/polska press
Po blamażu Lecha Poznań z Karabachem Agdam trwa wyszukiwanie i wskazywanie przyczyn kryzysu, z jakim polski futbol klubowy zmaga się od wielu lat. Andrzej Grajewski, który w 1996 roku- jako współwłaściciel - wprowadził Widzew do fazy grupowej w Ligi Mistrzów wskazuje głównych winowajców zaistniałej sytuacji.

Równo 25 lat mistrz Polski, którym był wtedy zarządzany przez pana Widzew Łódź pokonał mistrza Azerbejdżanu – Neftczi Baku – 10:0 w dwumeczu. Teraz rywalizacja Lecha z Karabachem Agdam zakończyła się rezultatem 2:5 w dwóch spotkaniach. Co poszło nie tak w polskim futbolu w minionym ćwierćwieczu?

Gołym okiem widać, że piłka nożna w wydaniu klubowym gdzie indziej – nawet w krajach, które słusznie kiedyś uważaliśmy za mocno egzotyczne w futbolu – rozwija się znacznie szybciej niż w Polsce. Karabach przewyższał mistrza Polski z Poznania pod każdym względem mniej więcej o dwa poziomy, zwłaszcza zaś jeśli chodzi o kulturę gry – mówi Andrzej Grajewski, były współwłaściciel Widzewa (awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów!), który później był również prezesem Lecha Poznań. – Lech miał gorszych, znacznie słabiej wyszkolonych, ale również ustępujących pod względem motorycznym zawodników. W sytuacji, kiedy na piłkarzy wydajemy wcale nie mniej – na ich transfery i utrzymanie – niż Azerowie, wychodzi na to, że źle ich wyszukujemy i źle przygotowujemy. Czyli de facto przepalamy wielkie pieniądze w piecach. I to od wielu lat.

Kto jest temu winny? Mityczny skauting?
O skautingu w naszych klubach ekstraklasowych możemy mówić tylko w trybie teoretycznym, czego najlepszym dowodem jest fakt, że poznańskich stoperów kręcił jak chciał zawodnik wyciągnięty z brazylijskiej drugiej ligi stanowej. Azerom chciało się polecieć do Ameryki Południowej i mieli wystarczające kompetencje, aby znaleźć perełkę. A u nas? Afonso Sousa, który podobno przy Bułgarskiej ma być wielką gwiazdą, na tle wytrenowanych niczym dziesięcioboiści gladiatorów z Karabachu prezentuje się niczym pół… porcji. Giorgi Citaiszwili jest równie niepozorny, nic więc dziwnego, żeby gdy w rewanżu z Karabachem pojawił się na boisku na 20 minut tylko raz był w posiadaniu piłki. A i to krótko, bo szybko ją stracił. A decyzji o wystawieniu bramkarza, który „wypluwał” piłkę prawie po każdym strzale przeciwników nigdy nie zrozumiem. Przecież Filip Bednarek jest dwa razy bardziej solidnym golkiperem niż Artur Rudko. A trzeba jeszcze dodać, że od 67 minuty prawie wszystkim piłkarzom Kolejorza odcięło prąd. Ja rozumiem, że w trakcie wojny, która jest toczona nieopodal naszych granic wszystko podrożało; nie na tyle jednak, żeby zawodowym piłkarzom brakowało energii do 90 minuty.

Czyli do kogo – personalnie – można mieć największe pretensje. Jednak do trenera Johna van den Broma?
Uważam, że zatrudnienie Holendra w takim momencie nie było błędem szefów Lecha. Było bowiem wielbłądem! Przecież ten człowiek – choćby nie wiem jak świetne miał CV – nie miał czasu, żeby wejść do zespołu. I nie wszedł. Nie miał pojęcia o realiach polskiego futbolu, bo niby skąd, i najwyraźniej zastosował nieodpowiednie obciążenia na treningach. Ktoś, kto jest blisko Lecha mówił mi nawet, że włączył mu się „tryb Feliksa Magatha”, czyli intensywność zajęć była zdecydowanie za wysoka jak na możliwości wysiłkowe zawodników Lecha. Być może w kolejnych tygodniach przyniesienie to dobre efekty, ale w rewanżu z Karabachem spowodowało niestety to, że przed upływem 70 minuty większości zawodników Kolejorza zgasło światło. Nawet silny jak tur, ale jednocześnie zwinny zwykle jak na swoje warunki Mikael Ishak poruszał się z wdziękiem i szybkością parowozu. A Jao Amaral – najbardziej wartościowy według mnie w minionym sezonie zawodnik Lecha – ograniczył się do zaledwie jednego dobrego zagrania; w pierwszej, zakończonej bramką akcji. Potem był już obecny na murawie wyłącznie teoretycznie.

Sądzi pan, że była lepsza opcja na ławkę trenerską Lecha po nagłej i niespodziewanej rezygnacji Macieja Skorży?
Jedynym sensownym rozwiązaniem było powierzenie obowiązków szkoleniowych Rafałowi Janasowi, który znał metody Skorży i mógł je kontynuować. Niestety, podobnie jak w przypadku niezrozumiałego transferu słabego ukraińskiego bramkarza – to zresztą jakaś dziwna przypadłość Lecha, bo od czasów Michała Kokoszanka i Norberta Tyrajskiego nie sprowadzono na Bułgarską nikogo lepszego – zarządcy Lecha woleli jednak zdecydować się na eksperyment. I to taki, za który przyjdzie im teraz słono zapłacić. Prawda jest zresztą taka, że to właśnie ludzie na najwyższych stanowiskach – właściciele, prezesi i dyrektorzy sportowi – są obecnie największą słabością polskiego futbolu. To oni są w największym stopniu oderwani od zagranicznych standardów, to oni w pierwszej kolejności nie trafią się odnaleźć na międzynarodowej arenie. Nie tylko ci z Lecha, ale wszyscy. Z wyjątkiem oczywiście Rakowa Częstochowa, który idzie własną ścieżką. I który jest praktycznie jedyną w tym momencie naszą nadzieją na awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy…

Rozmawiał Adam Godlewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński