W 4. kolejce PKO Ekstraklasy Pogoń Szczecin pokonała na swoim boisku Stal Mielec 1:0. Skromnie, ale przy kadrowych osłabieniach ciężko było wymagać czegoś więcej w spotkaniu z defensywnie nastawionym przeciwnikiem. Portowcy zajmują teraz 3. pozycję w tabeli.
Po wygranej ze Stalą pewnie Pan zebrał najwięcej uścisków, piątek, pochwał?
Alexander Gorgon: Wiadomo, jaki jest sport, jaka jest piłka nożna. Czasami jest się bohaterem, czasami nie. Cieszę się oczywiście, że mogłem dołożyć jedną, dużą cegiełkę do naszego sukcesu. Zwycięstwo zawsze smakuje, a zdobywcy zwycięskiej bramki szczególnie. Nie ma co jednak ukrywać, że to nie był nasz najlepszy mecz. Męczyliśmy się w pierwszej połowie, ale druga wyglądała lepiej, więc była duża ulga po meczu.
Wygraliście szczęściem czy charakterem?
Charakterem, determinacją, cierpliwością do końca. Ja dobrze pamiętam, że podobne spotkania przegrywaliśmy w Szczecinie. Niby dominowaliśmy w II połowie, ale po błędach, stratach to przeciwnik strzelał i wygrywał po kontrach. Czegoś się na swoich błędach nauczyliśmy, więc taki postęp jest widoczny. To było też szczególne zwycięstwo, bo przecież nie graliśmy w najsilniejszym składzie. Świadczy to też o tym, że jesteśmy paką, rośniemy jako zespół od kilku sezonów i widać też, że młodzi zawodnicy mają coraz większy wpływ na naszą grę i wyniki. Coś się dzieje pozytywnego. Uważam, że mimo nie najlepszej gry przed przerwą, to w drugiej połowie zasłużyliśmy na to zwycięstwo.
Kto najgłośniej mobilizował zespół na boisku, gdy zabrakło kapitana Kamila Grosickiego?
To wszystko zależy głównie od boiskowej sytuacji, bo jak jest to potrzebne, to taką rolę przejmują ci najbardziej doświadczeni zawodnicy. Taka motywacja jest potrzebna, także wtedy, gdy komuś przytrafi się błąd. Lepszy jest jeden błąd, a nie więcej. "Grosik" w szatni powiedział, że w Lubinie był czas młodych, a ze Stalą wynik wypracowali doświadczeni. Joao Gamboa dużo nie grał, ale zaliczył asystę, ja dostawiłem głowę. U nas w zespole wszyscy są ważni.
Kolejny raz Pan potwierdził, że nosa do zdobywania bramek w polu karnym Pan ma. Na 10 sytuacji - 8 bramek wpadnie.
Lubię być blisko bramki, w tych niebezpiecznych strefach. Faktycznie postrzegam siebie, że mam nosa i czuję, gdzie piłka może spaść, gdzie najlepiej się ustawić. Pewnie procentuje to, że tych kilka bramek w karierze już zdobyłem, swoje doświadczenia już mam. Jestem znów dumny, że to mój gol zapewnił te trzy punkty, a dobrze wiem, jak wiele pracy musieliśmy włożyć, by cieszyć się z takiego rezultatu. Cierpieliśmy w pierwszej połowie, a później długo zanosiło się na 0:0.
Ta pierwsza połowa to była kontynuacja występu w Zabrzu. Niewiele się kleiło na boisku.
Ja bym powiedział, że jednak było lepiej niż w Zabrzu, bo tam to nam totalnie nic nie wychodziło w ofensywie i fizycznie odstawialiśmy. Ze Stalą jakieś okazje były, ale brakowało pewnych automatyzmów. Nasza lewa strona była inaczej ustawiona. Gdy Kamil jest na boisku to wykorzystujemy jego szybkość, a ze Stalą tych sprintów brakowało, bo szukaliśmy rozegrania akcji. Graliśmy bardziej wszerz, mało było konkretów. Po przerwie inaczej zagraliśmy i jedna akcja wystarczyła.
W poprzednim sezonie miał Pan kilka spotkań, gdy wchodząc z rezerwy robił Pan różnicę. Patent?
Nie wiem. Zawsze chcę pokazać swoją jakość, ale tak podchodzą też inni. Cieszę się, że to mi się udało, że można na mnie stawiać i będę gotowy niezależnie czy gram od początku, czy jako zmiennik.
Spodziewałem się, że po meczu z Górnikiem trener dokona kilku zmian w składzie i m.in. Pan rozpocznie mecze ze Stalą w rezerwie.
Szczerze mówiąc to po meczu w Zabrzu wszyscy byliśmy do wymiany, ale tak się też nie da. W najtrudniejszych momentach trzeba wierzyć w obraną drogę, nie wolno za dużo zmieniać po jednym, nieudanym występie. Trzeba zachować zimną krew, bo to jest najskuteczniejsze, by wrócić do normalności.
Gdzie jest Pogoń na początku tego sezonu? Wygrywa, przegrywa, brakuje stabilizacji. Czy wygrana ze Stalą przyczyni się do złapania lepszej serii?
Jeszcze jesteśmy na etapie poszukiwania właściwej formy. Być może jeszcze naszych przygotowań do sezonu nie strawiliśmy zbyt dobrze, albo jeszcze nie odpaliliśmy tak jakbyśmy sami chcieli. Ale takie sukcesy budują nas, potwierdzają, że warto jest wierzyć w to, co robimy, w nasze plany, jak trenujemy. Na sukcesy trzeba zasłużyć swoją pracą, ale wiara w swoją robotę jest bardzo potrzebna i trzeba to kontynuować.
Fajny mecz się zapowiada z Widzewem Łódź.
Faktycznie. Widzew dobrze się prezentuje na początku rozgrywek, grają dobrą piłkę, ale mecz będzie na naszym stadionie i mam nadzieję, że znów zaprezentujemy kibicom pewien spektakl.
Rozmawiał Jakub Lisowski
Polska kadra znowu w dół
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?